Szklarska w Kazimierzu

WYSTAWOWY OWOC WSPÓŁPRACY DWÓCH KOLONII ARTYSTYCZNYCH

W sobotę w dwóch oddziałach Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym doszło do niezwykłego, można nawet rzec epokowego wydarzenia. Otwarte zostały dwie wystawy pod wspólnym tytułem „Kolonia artystyczna w Schreiberhau / Szklarskiej Porębie”. W Galerii Letniej pokazano ekspozycję prezentującą współczesne prace twórców ze Stowarzyszenia Artystów Nowy Młyn w Szklarskiej Porębie, a w Kamienicy Celejowskiej – Stowarzyszenia Artystów św. Łukasza w Schreiberhau.

Kiedy w połowie lipca podpisano porozumienie w sprawie współpracy pomiędzy Kazimierską Konfraternią Sztuki, a Radą Miejską i Burmistrzem Kazimierza Dolnego, konfrateryjni artyści zaproponowali udział w przedsięwzięciach podejmowanych przez władze na rzecz rozwoju kultury oraz promocję miasta w kraju i poza jego granicami. I na gorąco sygnujący dokument w imieniu tej pierwszej, wielki znawca tematu kolonii artystycznych Waldemar Odorowski zapowiadał bliskie już nawiązanie współpracy ze Szklarską Porębą, gdzie nastąpiło podobne jak w Kazimierzu ożywianie takiej kolonii o tradycjach przedwojennych, gdy miasteczko nazywało się Schreiberhau. Doszło do niej szybciej niż ktoś mógł się spodziewać (kontakt sprzed kilku lat z Barbizon był jednostronny – po kazimierskiej wystawie w tej francuskiej mekce artystów, nigdy nie odbyła się barbizońska w miasteczku nad Wisłą). Pod koniec ub. miesiąca w Szklarskiej, w Muzeum Domu Carla i Gerharta Hauptmannów otwarto wystawę artystów z Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. Teraz kolonia artystyczna spod Karkonoszy prezentuje się u nas.

Chociaż nazwiska autorów pokazywanych prac często nic nam nic mówią, znaczenia wydarzenia trudno przecenić. Członkowie naszej Konfraterni, wychodząc z Letniej, z prezentacji twórców z Nowego Młyna, mówili zgodnie, że to bardzo ciekawa wystawa, nawet lepsza niż zbiorowe pokazy kazimierskie. Szczególną uwagę zwracają prace kilku spośród 30 artystów. To np. niezwykłe ołówkowe rysunki Beaty Kornickiej-Koneckiej, „Wachlarz życia” i druga, z cyklu „Maski”. Oscylujące gdzieś pomiędzy starymi Holendrami a caraqvaggionizmem obrazy Wladimira Vilenchyca (martwe natury z mandoliną i z… maglem). Klarownie czyste krajobrazy Janusza Motylskiego – „Pielgrzym” czy „Zmierzch w Karkonoszach”. Autoportret Ryszarda Tyszkiewicz z cyklu „Kamienne tablice” i jego tryptyk „Niebiański dialog”. Cyrkowe, krzykliwie barwne tematy Grzegorza Szymczyka. Cztery surrealne jajka z krajobrazami Wiktora Staszaka, z najlepszym „Jajkiem karkonoskiem”, najwyraźniej inspirowane malarstwem Boscha. Czy stylizowany na malarstwo średniowieczne cykl „Gotyckie sny” Mariusza Mielęckiego, na czele z „Centurzycą” na pięcoramiennym obrazie.

Odrębnego potraktowania wymagałaby wystawa „łukaszowców” z Schreiberhau w Celejowskiej, z bardzo interesującymi dziełami Artura Russela „Kopania ziemniaków” z 1938 czy Williego Oltmannsa „Stara kuźnia” z ok. 1935.

Andrzej Molik

Ewentualna

RAMKA

Dwie kolonie

Waldemar Odorowski, na codzień pracownik Muzeum Nadwiślańskiego, podkreśla, że od razu rzuca się w oczy, że w Kazimierzu działało Bractwo św. Łukasza, a w Schreiberhau, czyli dzisiejszej Szklarskiej Porębie – Stowarzyszenie Artystów św. Łukasza. Rola pierwszego jest nam dobrze znana. Nie kto inny – stwierdza – ale jego członkowie nadali nowy kształt malarstwu związanemu z tym miastem, wnieśli nową energię w jego życie, a utrwalając coraz bardziej powszechną opinię zostawili w pamięci społecznej wizerunek Kazimierza jako prężnej kolonii artystycznej, pamięć żywą po dziś dzień. Karkonoski kurort już na przełomie XIX i XX wieku przekształcił się także w kolonię artystyczną, skupioną wokół braci Carla i Gerharta Hauptmannów, wybitnych pisarzy (Gerhart to wszak noblista). Jej kontynuacją było założone w 1922 r. Stowarzyszenia Artystów św. Łukasza. Kurator wystaw zauważa, że obydwie te kolonie wyrosły z zupełnie innych źródeł kulturowych, ale ze wspólnego źródła ideowego. Było nim umiłowanie czystej, nieskażonej natury, choć w przypadku Schreiberhau była to uroda górskiego krajobrazu, w przypadku Kazimierza raczej egzotyki, jaką tworzył kontrast wspaniałych śladów polskiej historii pośród ruin i biednych domostw przeważnie społeczności żydowskiej. O ile jednak – konstatuje wreszcie Odorowski – „łukaszowcy” ze Schreiberhau skupili się niemal wyłącznie na propagowaniu w swojej sztuce pejzażu Karkonoszy i życia mieszkających tam ludzi, co pozwala dopisać ich do nurtu „heimatkunst” czyli sztuki stron rodzinnych, o tyle „łukaszowcy” kazimierscy chcieli tworzyć sztukę wielką o charakterze narodowym.

Wystawa w Celejowskiej stworza pole do porównań, a jednocześnie po raz pierwszy pokazuje dzieła stworzone w innej niż Kazimierz kolonii artystycznej. Natomiast w Letniej prace członków Stowarzyszenie Artystów Nowy Młyn w Szklarskiej Porębie, czyli tamtejszego odpowiednika Kazimierskiej Konfraterni Sztuki, bo i tam, podobnie jak u nas, działające przez wiele lat w rozproszeniu środowisko, zorganizowało się. Żeby było ciekawiej, i w Szklarskiej i w Kazimierzu stało się to w tym samym roku 2000.

I jeszcze jedno. Oba miasteczka jako jedyne w kraju są członkami Europejskiej Federacji Kolonii Artystycznych EURO-ART. TAM

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: