Taki piękny sen

Fakt, to akt!

Skoro przed tygodniem powiedziało się A, trzeba rzec i B, skoro było o „Wenus z Urbino”, musi być i o tym wymienianym jednym tchem z dziełem Tycjana obrazie jego mistrza Zorzi da Castelfranco, światu całemu znanego jako Giorgione (1477-1510), a tak nazwanego, bo Zorzi to w dialekcie weneckim odpowiednik Giorgio. Właściwie to jego „Śpiąca Wenus”, nasza dzisiejsza bohaterka, powinna być tym A, albowiem na pewno – choć nie znana jest dokładna data – powstała wcześniej niż jej tycjanowska bliźniaczka. Tycjanowi zresztą wielu krytków przypisuje namalowanie i tej bogini w czasie gdy terminował u Giorgiona, lub przynajmniej twiedzi, że dołożył swego pędzla do stworzenia czy też ukończenia arcydzieła po śmierci jego mentora zabranego młodo przez zarazę roku 1510.

Nie będę krył, że moje osobiste spotkanie ze „Śpiącą Wenus” jest jedynie mglistym wspomnieniem. Zdecydownie świeższe są wrażenia z randek z jego słynną „Burzą” z weneckiej Accademii, czy z opisywanym już w tym odcinkowcu „Koncertem wiejkim” z Luwru. Natomiast płótno Giorgiona widziałem ponad 35 lat temu, gdy jako maturzysta wygrałem jakiś konkurs wiedzy o świecie i nagrodą okazała się wycieczka do NRD, konkretnie do Drezna, bardzo wtedy jeszcze poranionego po słynnym bombardowaniu alianckiego lotnictwa. Zwinger mieszczący Galerię Malarstwa był w każdym razie już odbudowany i pamiętam z jej zwiedzania tylko dwa obrazy – „Madonnę Sykstyńską” Rafaela i o dziwo ją, tak pięknie śniącą Wenus, ten pierwszy obraz w dziejach sztuki, który bez najmniejszych zahamowań przedstawiał kobiecy akt.

Pisałem tydzień temu, że Tycjanowa Wenus przez swą dwuznaczną pozę sporo jednak różniącą się od tej, w której leży ta zwana jej bliźniaczką, emanuje czystym erotyzmem. Podparta na zagiętej ręce drzemiąca bogini Giorgiona wydaje się przy całej swej nagości być z niego wyzuta. Keneth Clark słusznie chyba mówi, że w „Wenus z Urbino” podkreślone jest renesansowe tu i teraz (dla uczonych: hic et nunc), a jakby unosząca się w pięknym krajobrazie, spojona z nim w harmonię przyrody „Śpiąca Wenus” jest Niebiańska. Ale, że – i to też było novum – zajmuje tego krajobrazu ogromną połać, robi równie wielkie wrażenie i tchnie prawdziwą poezją.

Andrzej Molik

Giorgione „Śpiąca Wenus”,
olej na płótnie 108 x 175 cm.
Gemaldegalerie Museum, Drezno.

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: