Takie ładne powroty

Nie miałem szczęścia być w tym roku na II Europejskim Festiwalu Smaku. Nie nauczyłem się, jak we wrześniu rok temu od Roberta Makłowicza, że kapuściane liście na gołąbki dobrze jest przełożyć kapusta kiszoną, potrzymać to w lodówce, a potem, jak już produkt konsumpcyjny będzie zwinięty z farszem, dusić toto z wędzonym żeberkiem. Inne szczęście mnie spotkało. Na drugim krańcu unijnej Europy. Ale i zdążyłem wrócić w niedzielę do Lublina na sam finał festiwalu.

W programie stało, że dano mi jeszcze szansę na jeden koncert na placu Po Farze (ukraińska Atmosfera, miłe przeżycie) i wernisaż wystawy Śledź grodzkiHades Szeroka, spotkanie przyjaciół festiwalu”. I to było piękne! Tym bardziej, że Ktoś oczekiwał na ten mój powrót i że ciałem się stało – niestety, do czasu – przeżycie, no… partnerskie.

Zalega mi w głowie cała kupa wyrzutów sumienia, że długo żegnałem w tym miejscu odejście – wciąż wierzę, że czasowe! – Klubu Towarzyskiego HadesKawiarni Artystycznej Hades z podziemi remontowanego od kilku miesięcy kompleksu przy Peowiaków 12, w którym, w górnych jego częściach, gospodarowało Centrum Kultury, a jak już szlaban zapadł i exodus stał się faktem, o hadesowych przyjaciołach niecnie zapomniałem. Nie do końca. Tylko milczenie o nich stało się tak dojmujące, jakbym ich nagle w nieszczęściu (jednak jakimś) opuścił. Przysięgam, że nie! Obserwuję Ich poczynania i chociaż perspektywa dyskotek w dawnej Astorii na rogu Al. Racławickich i Lipowej, gdzie Hades złapał pierwszy przyczółek na czas przetrwania, mało mnie rajcowała, wierzyłem, że coś dla wytrwałych właścicieli, Włodka Orzechowskiego Leszka Cwaliny się odmieni. Stało się! W Noc Kultury, na początku czerwca anno 2010, nad wejściem do knajpki przy Grodzkiej 21 pojawił się stylizowany zgodnie z miejscową tradycją szyld: Hades Szeroka. Przestała istnieć kilkumiesięczna efemeryda, Cabaret Cafe. W jeszcze większe zapomnienie poszła jej poprzedniczka, lokal o nazwie Brama. Odżywać jęła się tradycja pierwszego gospodarza tego miejsca, udostępnionego przez sprawujący rolę dyspozytora Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, nawiązującej nazwą do adresu najsłynniejszego cadyka tego miasta, Widzącego z Lublina , kawiarni-restauracji Szeroka 28.

Konieczna dygresja. Od czasów śp. Klubu Środowisk Twórczych Nora, secundo voto, po działalności ówczesnego dyrektora Teatru Osterwy, Ignacego Gogolewskiego, Klubu Strzecha (nazwę skiepścił, zabawowej tradycji nawet w stanie wojennym nie potrafił stłamsić), Szeroka 28 była pierwszym lokalem, w którym swą ostoję znalazła lubelska bohema. Wokół tworzącego nową legendę Lublina śp.prof. Władysława Panasa gromadził się wianuszek artystów, intelektualistów, stad – intelektu im nie ujmując – dziennikarzy i – zwyczajnie – ludzi, którym serce podpowiadało być po fascynującej stronie tego towarzyskiego zjawiska. Powstała nowa mitologia miejsca, której nośnikami była także muzyka zakochanego w naszym Starym Mieście tria Kroke, zapraszanego przez niezwykłego, a tłamszonego niesprzyjającymi zazwyczaj dlań okolicznościami szefa przedsięwzięcia, Piotrka Pleskaczyńskiego, i grającej co sobotę kapeli Lubliner Klezmorim, wówczas jeszcze znanej jako zespół Va Banque.. Hades, ze swą Kawiarnią Artystyczną, był Szerokiej 28 naturalnym dopełnieniem. Szczególnie imprezy, których tam, w podziemiach powizytkowskiego kompleksu wykorzystywowanego przez CK, było zdecydowanie więcej, ideę tę uskrzydlały, zmuszając cyganerię lubelską do przemieszczania się ze staromiejskich rudymentów do śródmiejskiego centrum kultury żywej. Spektakl, koncert, wernisaż kolejnej wystawy w Hadesie, to zawsze była norma. A Szeroka, przy całym swym towarzyskim składzie, zawsze też był naznaczona odium osobności. Pod nieobecność – wszak się takie absencje nader często się zdarzały – członków barwnej bohemy i zamawiających quasiżydowskie dania gości mieszczącego się wyżej ośrodka, w Szerokiej , potrafiło wiać pustką. Lokalizacja na końcu „królewskiego traktu” na Zamek, na finiszu Grodzkiej, po frekwencjonowanych przez tłumy ogródkach innych knajpek posiadających ku temu lepsze warunki (cóż z tego, że Szeroka ma jeden z najładniejszych staromiejskich tarasów, skoro on od Podwala, skryty przed przypadkowym, niezorientowanym przechodniem), nie skłania do zachodzenia w te miejsce. Szczególnie tych, którzy po staromiejskiej przygodzie kulinarnej czy tylko piwnej biegną w dół na plac Zamkowy i do przystanków MPK za nim.

Nie użyję tego słowa, obiecałem wszem wobec, że nie będę tego robił, bo – jak przywoływanie imienia Jonasza – przyciąga nieszczęście.. Chcę wierzyć, już mocno wierzę, że los tego miejsca się odmieni. Że w hadesowych jego czasach karuzela zmian właścicieli Szerokiej zahamuje się pogodnie i w godny tego miejsca naturalnie bezproblemowy sposób. Już, w ciągu trzech miesięcy hadesowego gospodarowania na szerokich włościach, odnajdywania się Hadesu w zupełnie nowej, jakże niełatwej dla niego sytuacji, są tego liczne symptomy. Odbyło się już wiele imprez przywołujących atmosferę zarówno jednego, jak i drugiego lokalu. Ponoć wielką karierę zaczęły robić abonamentowe obiady, z których Hades zawsze słynął. Porwać potrafi secialite Hadesu, czyli propozycje artystyczne, osobliwie koncerty zawsze świetnego zespołu Caci Vorba. No i są te cudowne zastępy ludzi, którzy tęsknią za jednym i za drugim lokalem, które we wspaniałej komitywie znalazły się we wnętrzach pod jednym szyldem tego obecnego.

Powracamy – jakież to ładne i miłe! – na Szeroką 28 pod auspicjami najlepszego z możliwych kontynuatorów tradycji lokalu z końca XX wieku i stulecia XXI początku, a i swojej – jakże wspaniałej! – własnej, hadesowej. Wernisaż ekspozycji Śledź grodzki zaskakiwał gości tym, że była to pierwsza w historii wystawa otwarta w przestrzeni tak uczęszczanej przez ludzkość Bramy Grodzkiej. Wszyscy znający związki Hadesu z Waldemarem Suliszem, organizatorem turniejów nalewek i spiritus movens smakowego festiwalu, wiedzieli, że do kolekcji obrazów Hadesu o rybnej, świątecznej tematyce, dołożone zostały w niedzielę jeno raptem dwie prace (w tym Jana Popka) . Ale czy to czemukolwiek przeszkadzało! Zjawił się cały wianuszek autorów obrazów. Z tego co pamiętam: Marysia Koldryn, Zosia Kopel-Szulc, Wiesio Jędruszczak (autor ostatniego wystroju wnętrza Hadesu pod CK), Mariusz Drzewiński, Piotrek Łucjan, Leszek Mądzik, Andrzej Widelski… Za chwilę, jak drzewiej, pierwsza, największa z sal, zaanektowane zostały przez muzykę. Niemal cały recital dał przy gitarze bard federata Marek Andrzejewski, budząc swym śpiewem prawdziwy entuzjazm zebranych. Uruchamiając dużo lepiej nastrojone niż dawnymi czasy pianino lub pięć gitarowych akordów, w polskie evergreeny wpędzał rozanielonych stolikowiczów najbardziej rozśpiewany lubelski dyrektor (no, vice w NN), aktor chasydzkich monodramów Wicio Dąbrowski. W zamówieniach barowych jak zwykle szalał najbardziej zabawowy dentysta lubelski Wiesio K., a nad całością tłumu próbował panować król tych przestworzy, urodzony dla Szerokiej ( i trochę Hadesu) red. Grzegorz J. Zdecydowanie mniej wygodne niż za Szerokiej 28 metalowe krzesła zajmowały całe zastępy tych samych co przed laty akolitów MIEJSCA.

Jeśli będą w takim humorze wracać na Grodzką 21, przyszłość Szerokiej Hadesu przedstawia się świetliście. Będę mocno za to trzymał kciuki!

Kategorie:

Tagi: / / / / /

Rok: