Teatr Dudy – Gracza

Miałem te szczęście, że w ciągu kilku ostatnich lat dwukrotnie zetknęłem się z malarstwem Jerzego Dudy – Gracza. Zarówno kameralna wystawa w starej Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL, jak i późniejsza w Domu Służebnym Polskiej Sztuce Słowa, Muzyki i Obrazu w podbiłgorajskim Nadrzeczu były na tyle wielkim przeżyciem artystycznym, że znalazły odbicie w tekstach pisanych pod ich wrażeniem. Po nadrzeczańskiej wystawie zatytułowanej Obrazy prowincjonalno gminne – Roztocze i mieszczącej prace z ostatnich lat działalności artysty napisałem sążnistą recenzję, która jakimś cudem – dzięki ś.p. Kaziowi Grześkowiakowi lub zawiadującemu Domem Służebnym i Fundacją Kresy 2000 Stefanowi Szmidtowi – trafiła do rąk samego Dudy – Gracza.

Pozwolę sobie teraz zacytować jej końcowy fragment ośmielony opinią artysty. Gdy go dzięki Stefanowi poznałem osobiście w ubiegłym roku we Wrocławiu na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, gdzie pan Jerzy przygotowywał fantastyczną scenografię do koncertu dedykowanego pamięci Grześkowiaka, wypowiedział słowa, które miodem spływały na krytyka. Powiedział mianowicie – przepraszam, że się tym niecnie tu chwalę – że stworzyłem najważniejszy tekst jaki napisano o jego sztuce w latach dziewięćdziesiątych. A cytat – jeszcze raz pardon – brzmi tak: „Wiem, że zetknęłem się ze spokojną, pogodną, nie pozbawioną dobrodusznego uśmiechu mądrością. O wielkiej sile. Napędzającej zarówno refleksje, jak i to, czego siedliskiem – tak przynajmniej uważają ludziska – jest serce”.

Roztoczańska wystawa Dudy – Gracza działała na odbiorcę trochę inaczej niż ta, którą wcześniej prezentował w galerii Leszka Mądzika, gdzie było więcej głębokiej metafizyki, sacrum zawartego w przesłaniu obrazów. Obie uruchamiały emocje, ale nie odnajdywało się na nich zbyt dużo „starego” Dudy – sarkastycznego satyryka, wnikliwego obserwatora polskich przywar, tej nasze gęby radosnej a pokracznej. Elementy tej dawnej poetyki dostrzeżemy teraz w obrazach dopełniajacych wystawę Jerzy Duda – Gracz – Projekty teatrale otwartą tydzień temu w Galerii Sztuki Wirydarz Lubelskiej Szkoły Biznesu – Szkoły Wyższej. Jest natomiast coś, co łączy te płótna z obrazami z Roztocza. Tam też w tytułach płócien były nawiązania literackie czy – szerzej – kulturowe.

Projekty, ktore dominują na wystawie w Wirydarzu pochodzą z archiwum Teatru Witkacego w Zakopanem. Sam artysta – co można przeczytać w programie do niej -wyznaje: „Mimo, że moje spotkania ze sceną były sporadyczne, marginalne, właściwie nieważne, pomijane w notach biograficznych, były jednak tą częścią życia, która doprowadziła mnie w ostatnich latach do inspiracji artystycznej – teatrem właśnie”. Projekty, to nie jest jednak ta materia artystyczna, która może podlegać jakimś ocenom. Trzeba obejrzeć ich teatralny efekt, żeby wyrazić jakieś zdanie. Mnie, a podejrzewam, że i większości odbiorców tej ekspozycji, nie było dane oglądać np. Pokusy (Varietes) przygotowanej przez szefa zakopiańskiego teatru Andrzeja Dziuka. Dlatego szkice Dudy _Gracza ogląda się jako ciekawostkę, niekiedy coś w rodzaju zapuszczenie oka do warsztatu artysty, chociaż są i tu prace o wielkiej sile.

Co innego z odbiorem dziesięciu obrazów i kilku sztandarów-feretronów, bez których ta wystawa byłaby zbyt uboga, by się stać takim wydarzeniem jakim już się stała. Te, kształtują dwa nakładające się żywioły – literacki, czyli twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza i pejzażowy danego tu i teraz, w którym Duda – Gracz je malował, czyli Zakopane i jego okolica, polskie Tatry i – chyba mniej – ich mieszkańcy, niepokorni górale, być może – to jedna z tajemnic tego malarstwa, do których musimy próbować dotrzeć – zostali wyawansowani na kreatorów teatralnych, malarskich sytuacji. Do tego zapewne dochodzi wpływ Andrzeja Dziuka, o którym sam Duda mówi, że „jest w absolutnym związku metafizycznym z Witkacym, jest jego synem lub Drugim Wcieleniem, dla zmylenia przybranym w anielska twarz, albo w ostateczności ma konszachty z Belzebubem”.

Diaboliczność. To jest to, co konstytuuje obrazy Dudy z tej wystawy. Diaboliczność z witkacowskiego ducha. Z jego metafizyki. Z jego lęków cywilizacyjnych i zwątpień w rozwój ludzkości, w postęp. Z jego przeczuć i wizji. Już same tytuły wiele nam popowiadają, nawet gdy wprowadzają nas w stan będący mieszaniną śmiechu i strachu (może tak ma być?). Oto Gmina Zakopane – Witkacemu / Pionowy zuckerbild z matczynym księżycem (1991). Oto Gmina Zakopane – Witkacemu / Święty Pietrze najrozpaczliwszy żebraku świata módl się za nami (1993). Oto paradny zupełnie tytuł i obraz 1492 (Duda swe dzieła numeruje) Gmina Zakopane – Witkacemu landszaft z małą pindą i korytarzowym krasnoarmiejcem (1992). I ta dalej. I tak dalej. To nie Duda – Gracz spokojny, pogodny, dobroduszny z malarstwa ostatniego okresu, z wystawy w Nadrzeczu. To artysta ogarnięty pasją, tworzący swój teatr, teatr równoległy do twórczości Witkacego, oddajacy mu hołd, a jednocześnie tak osobny, swój własny. I za to przypomnienie „starego” a równocześnie bardzo mało znanego Dudy – Gracza, komisarzowi tej wystawy i szefowi galerii Wirydarz Piotrowi Zielińskiemu należą się nasze podziękowania. Kto nie widział jeszcze tej ekspozycji – wydarzenia, powinien jak najszybciej wybrać się do galeri mieszczącej się w salach dawnego, niezapomnianego klubu Arcus przy ul. Narutowicza 8.

Andrzej Molik

Jerzy Duda – Gracz – Projekty teatralne (z archiwum Teatru Witkacego w Zakopanem). Wystawa w GaleriiSztuki Wirydarz LSB-SW otwarta 22 czerwca 2001 r.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: