To opera buffo

MÓWI REŻYSER „BARONA CYGAŃSKIEGO”

Przed niedzielną premierą „Barona cygańskiego” Jana Straussa, otwierającą obchody 55-lecia lubelskiego Teatru Muzycznego rozmawiamy z reżyserem przedstawienia Zbigniewem Czeskim.

Andrzej Molik: * Powrócił Pan do Lublina po kilkuletniej nieobecności.

Zbigniew Czeski: Rzeczywiście od premiery „Życia paryskiego” Offenbacha, ostaniego z przedstawień reżyserowanych przeze mnie w lubelskim Teatrze Muzycznym minęło chyba ze cztery lata.

* Ale wcześniej realizował Pan tutaj „Czrodziejski pierścień” Kaszyckiego, „Dziewcze z Holandii” Kalmana, granego do dzisiaj, mającego za sobą ponad 200 przedstawień „Skrzypka na dachu” Bocka i składankę musicalową „Broadway bez wizy”. Chyba lubi Pan wracać do naszego miasta?

Uwielbiam. Jestem zakochany w Lublinie. Czuję się tutaj genialnie. Wiąże mnie z nim sentyment. Tu po szkole, po roku spędzonym w Kielcach, zaczynałem działalność zawodową. Przez sześć lat – od 1960 do 1966 r. – pracowałem w Teatrze Osterwy za dyrekcji Jerzego Torończyka. Wyreżyserowałem ówczesny hit „Niech no tylko zakwitną jabłonie” Osieckiej, później „Happy End” Brechta, wszystkie stworzone już sztuki Mrożka. Jako aktor zdobywałem Złote Maski m.in. za rolę Mabuse w „Fizykach” Durrenmatta czy nagrodę Featiwalu Telewizyjnego za Jaśka w „Zaczarowanym kole” Rydla.

* A potem była wędrówka po całym kraju?

Rok w Operetce Warszawskiej, pięć w Teatrze Komedia. Jako założyciel budowałem Teatr Rozrywki w Chorzowie – Józefowicz to mój uczeń. Byłem też szefem Redakcji Rozrywki TVP i przez pięć lat dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Muzycznego w Łodzi. Wreszcie, od wspomnianego „Życia paryskiego”, zaczęły się powroty do Lublina.

* Ale ten obecny jest trochę inny?

Inny, bo zostałem zastępcą dyrektora, zajmującym się z dyr. Jackiem Bonieckim sprawami artystycznymi.

* Czy to Pan podsunął pomysł zaprezentowania tutaj „Barona cygańskiego” Straussa?

To była wspólna decyzja. Chcieliśmy początek obchodów 55-lecia Tatru Muzycznego uczcić czymś wyjątkowym, z górnej półki, a Strauss tworzył „Barona” jako operę, operę komiczną. Same obchody, które potrwają rok zyskały patronat Ministerstwa Kultury i być może zakończymy je wystawieniem musicalu „Grek Zorba”. Moim marzeniem jest „Wesoła wdówka” nie grana w Lublinie od ponad 35 lat. Nie była, bo jest obarczona przesądem, że kto ją wystawi, przestanie być dyrektorem teatru. Chciałbym, żeby był taki repertuar, który się stanie – jak dziś np. „Skrzypek” – stałym repertuarem. Tu zaszły takie zmiany, że będziemy chcieli wystawiać opery i zastanawiamy się czy na początek „Carmen” czy „Toscę”. Je dałoby się pomieścić w naszych dosyć kameralnych warunkach. Byłaby to zatem pierwsza i jedyna scena operowa po tej stronie Wisły.

* Zmiany, o których Pan mówi, to m.in. pozyskanie do współpracy wielkich gwiazd, które zagrają już w „Baronie cygańskim”?

Obsada jest rewelacyjna. Barinkaya zagra na zmianę dwóch najwybitnejszych dziś polskich tenorów, Ryszard Wróblewski, pierwszy solista Teatru Wielkigo w Warszawie i Tomasz Janczak z Wrocławia. W rolę Saffi wcielą się Joanna Horodko, solistka TW w Łodzi, Marta Abako z Opery Krakowskiej i lublinianka Mariola Zagojska, nowy głos w naszym teatrze. Czipra to pierwszy mezzosopran w kraju Elżbieta Kaczmarzyk – Janczak, znana z koncertów i oratoriów Beata Orkowska i uwielbiana przez wszystkich od lat Krystyna Szydłowska. Ten wybór, to efekt dziesiątków przesłuchań przeprowadzonych przed sezonem I to są – podkreślam – soliści nie zaproszeni do jednej roli, ale pracujący na zasadzie stałej współpracy. Tak jak Agnieszka Gabrysiak grająca Arsenę na zmianę z Małgorzatą Rapą, jeszcze chórzystką, która rozwija się niezwykle i ma przed sobą wielką przyszłość. Podobnie jak ona, ogromną pracę wykonali inni artyści ze „starego” zespołu tatru. Żupana zamiennie z pozyskanym właśnie na stałe Marcinem Żychowskim gra Marian Josicz, Carnero – Bolesław Hamaluk, Homonaya – Paweł Stanisław Wrona i Andrzej Kostrzewski. Mirabellę wręcz rewelacyjnie kreuje Agnieszka Kurkówna zmieniana przez Bogusławę Matys. To jest rola charakterystyczna, komediowa.

* Mamy więc i komedię?

W mojej koncepcji w „Baronie cygańskim” jest i opera i jest buffo. Bo to jest opera buffo. Jest tu wielka miłość i są postaci charakerystyczne, wręcz – właśnie – komediowe. I jak w każdej mojej inscenizacji ważne jest tło. I nie chodzi tylko o przepiękną scenografię i kostiumy Liliany Jankowskiej, ale o artystów. Lubię, żeby chór grał a nie stał tylko jak w operze i śpiewał. Wszyscy mają swoje aktorskie zadania. Istotne też jest, że chór został wzmocniony, podobnie balet, do którego trafił m.in. Marcin Marzec występujący wcześnie w stolicy w TW i w Romie.

* To samo tyczy orkiestry?

Z tak dobrą orkiestrą jeszcze nie pracowałem. Dyr. Boniecki, który jest dyrygentem wybitnym, powiększył jej skład, ściągnął tu czołówkę polskich muzyków, poprzyjmował młodych, wybrał skarb. Dziś to rewelacja!

* Na konferencji prasowej nowi soliści mówili, że bardzo lubią pracować w Lublinie, że panuje tu wspaniała twórcza atmosfera.

Obudziliśmy ten teatr z marazmu. Ludzie zrozumieli, że warto pracować, bo są tego efekty, takie jak „Błękitny zamek”, jak koncerty, na które jest tyle zamówień, że musieliśmy tę lawinę wstrzymać. Atmosfera jest wręcz przeurocza. Panuje bardzo dobry duch. Wszyscy pracują ponad plan, nie ma plotek, konfliktów. Wszyscy wiedzą, że tylko efektami artystycznymi można uzyskać szacunek publiczności i władzy. A publiczność nas zaskakuje. Pamiętam z poprzednich lat, że – może poza „Skrzypkiem” – nie było takiego entuzjazmu. Widzowie pytają o obsady, ineresują się tym co się w teatrze dzieje. Nawet trudno mi z okazji premiery „Barona cygańskiego” zachęcać publiczność do wizyty w Teatrze Muzycznym, bo bilety mamy już sprzedane prawie do końca stycznia.

* Jenak życzę powodzenia na premierze i w następnych przdstawieniach i dziękuję za rozmowę.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: