Tragedia dziś

W Sali Czarnej Centrum Kultury odbyła się w niedzielę premiera spektaklu Teatru Bocznego pt. „08:15/11:02” wg scenariusza, w reżyserii i z muzyką Macieja Połynko oraz z bardzo ważnymi w budowaniu przestrzeni wydarzeń światłami Karola Rębisza. Boczny to najmłodszy teatr w strukturach CK, jeszcze mało znany i zapewne dlatego przez wiele mediów utożsamiany wyłącznie z tymi dwoma twórcami. Myślenie takie podtrzymuje fakt, że otwierający działalność nowej sceny spektakl „M”, monodram w wykonaniu Anny Biernackiej, który zdążył już zdobyć Grand Prix na II Ogólnoukraińskim Międzynarodowym Przeglądowym Festiwalu Dziecięcych i Młodzieżowych Teatralnych Kolektywów “Halicka Melpomena”, podpisali także oni. Reżyserem i autorem scenariusza był Rębisz, a muzykę skomponował Połynko. Tymczasem jest więcej współtwórców sceny, m.in. należy do nich grająca w obecnym przedstawieniu poniekąd główną rolę (jeśli taką wolno w ogóle wyróżniać) Paulina Połowniak. Pozostały zespół aktorski to: Sebastian Goławski, Barbara Hajdukiewicz i Maciej Kasperek.

„08:15/11:02” jest przedstawieniem bezsłownym, operującym wyłącznie formą i grą ciał, czerpiącym co nieco z doświadczeń Sceny Plastycznej Leszka Mądzika, w zespole którego Rębisz nadal pracuje. Jest przy tym krótkie i bardzo proste konstrukcyjnie. Składa się wyłącznie z trzech części, nawiązując do tragedii Hiroszimy i Nagasaki. Tytuł to godziny atomowego błysku nad tymi japońskimi miastami w sierpniu 1945. W części pierwszej dzieciaki bawią się: dziewczynki grają w klasy, chłopiec skacze na skakance, inny biega z latawcem. W drugiej słyszymy i ledwo widzimy konwulsje ich prażonych wybuchem ciał. Cześć ostatnia, to wyniesienie na symbolicznej pomnik 12-letniej dziewczynki trzymającej nad głową papierowego żurawia, takiego, jakiego miniatury widzowie otrzymali zasiadając na sali. I tyle! Iż dziewczynka, „Sadoko Sasaki wierzyła, że gdy złoży tysiąc takich żurawi spełni się jej jedno życzenie: wyzdrowieje, lub według innej wersji, zapanuje pokój na świecie”, dowiadujemy się wyłącznie (to feler!!!) z przygoto(wy)wanego do spektaklu programu. Tak jak i to, że „nigdy jednak nie skończyła, umarła w wyniku białaczki popromiennej”.

Można wpaść w konsternację, że ktoś chce jeszcze zajmować się tak naiwną, by nie rzec prymitywną formą pacyfizmu w stylu piosenki z lat 60. ub. wieku „Te bomby lecą na nasz dom”. Można się zastanawiać, czy pochodzący z Otwocka reżyser nie posiada jakichś fobii z powodu działającego tam Technikum Nukleonicznego i Instytutu Jądrowego w pobliskim Świerku. Ale i można pójść tropem całkiem uprawnionego myślenia, że długa sekwencja z konaniem ofiar to próba przeciwstawienia się obrazowi śmierci i wojen w dzisiejszych, przechodzących szybko na tragediami do porządku mediach. Jeśli tak, to nasze rozdrażnienie przy odbiorze tej sekwencji zaświadcza, że należymy już do grona otumanionych odbiorców tej pospiesznej papki i złapani zostaliśmy na dawaniu temu wyrazu.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: