Trójkowy Marek

To nowy program Lubelskiej Federacji Bardów, który przed tygodniem opisywaliśmy na tych łamach, stanął na przeszkodzie natychmiastowego odnotowania sukcesu indywidualnego jej członka, Marka Andrzejewskiego, jakim bez wątpienia był jego recital w studiu im. Agnieszki Osieckiej w Warszawie w przededniu koncertu federacyjnego w HADESIE, czyli w świąteczną sobotę 11 listopada. Sucesem było już samo zaproszenie Marka do studia radiowej Trójki, gdzie wcześniej nasi bardowie występowali tylko en bloc, prezentując w lutym koncert dedykowany pamięci Kazika Grześkowiaka. Entuzjastyczne przyjęcie przez publiczność i kształt artystyczny solowego popisu Andrzejewskiego, jego rozmiar poszerzają znacznie i całość podnoszą o kilka szczebli.

Wysłuchałem recitalu tylko na tak zwanych falach eteru, dzięki godzinnej transmisji na żywo. Ale i taka forma recepcji uprawnia do sformułowania kilku ocen, bo przecież adresatem trójkowych koncertów tylko w malutkim procencie są widzowie zasiadajacy w studiu a głównym odbiorcą pozostają radiosłuchacze przy odbiornikach w całym kraju. Jako jeden z nich, stwierdzam, że występ Marka i towarzyszących mu muzyków miał swój urok i wspaniałą atmosferę.

Andrzejewski zaśpiewał trzynaścia autorskich piosenek mieszczących się w przedziale od najstarszych, takich, jak „Z mego mieszkadełka”, wykonanej tylko przy gitarze, czyli tak, jak zapamiętałem ją z pierwszego zetkniecia z Markiem na początku lat 90., po najnowsze, świeże jak bułeczki o poranku utwory „Piosenka o sputniku”, przeurocza „Czarna z 8b” czy „Nie my, lecz ja i ty”, które przynależą do najnowszego programu Lubelskiej Federacji Bardów, premierowo prezentowanego, jak się rzekło, dopiero dzień później. Całośc dopełniały powstałe „pomiędzy” największe Markowe przeboje, z „Jak listy”, „Trolejbusowym batyskafem” i „Lotem Amsterdam – Tokio” na czele.

Towarzyszyli artyście przedstawiciele dwóch muzycznych miłości Marka Andrzejewskiego, pomiędzy którymi krąży z upodobaniem nie mogąc się nieco zdecydować na wyraźne preferencje, bądź je udanie – jak w tym przypadku – łącząc. Oprócz Vidasa Svagzdysa, bez którego gitary zdaje się, że nie potrafi się już obyć żaden z konfederatów wystepujacych solo, zagrali przedstawiciele Grupy Niesfornych Kwartetu Mocarta. Szczególnie przydała się trąbka Jarosława Spałka i chórek trzech wokalistek. Taki na przykład „Czarny wtorek” z finału podrasowały pięknie.

Cieszy też, że recital Marka wyjątkowo zapowiadały – i to nie kryjąc swego entuzjazmu dla artysty z Lubliana – aż dwie trójkowe tuzy: Artur Andrus Marek Niedźwiecki. To od pierwszego z nich dowiedzieliśmy się, że całość koncertu została też zarejestrowana przez telewizyjne kamery i że 25 listopada będzie można recital Andrzejewskiego obejrzeć na paśmie TV Regionalnej. Podpowiadamy wszystkim, że warto by było nie przegapić tego wydarzenia i osobiście („naocznie”) przekopnać się, iż entuzjazm niżej podpisanego nie jest gołosłowny.

Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: