Trzech plus jeden

Three Generation Trio w HADESIE

Miło patrzeć jak sobie poczyna Marek Raduli poza rodzimą Budką Suflera. Nie tak dawno w Kawiarni Artystycznej HADES występował ze swym starym-nowym zespołem (dla którego, z tego co wiem, zorganizował nawet w styczniu specjalny „obóz kondycyjny” w górach). Teraz przypomniał o swym romansie sprzed lat, kiedy ad hoc powołane zostało Three Generation Trio i zrobiło tyleż błyskawiczną, co krótką karierę. Kiedy czasu pojawiło się trochę więcej, bo Budka nie ma zimą aż tylu tras koncertowych, Marek powrócił do starej miłości. Z korzyścią dla wszystkich.

Tradycyjny trójkąt, w którym oprócz Radulego role spełniają perkusista Zbigniew Lewandowski i basista Wojciech Pilichowski, poszerzony został do czworoboku. Czwarty kąt wypełnił klawiszowiec Zbigniew Jakubek. Panowie podeszli do dzieła w pełni profesjonalnie. Piątkowy (19.02.98) koncert poprzedziły próby trwajace w HADESIE już od wtorku. Kto się przypadkowo na nie załapał, już miał dostatecznie dużo frajdy. Eksplozja nastąpiła w planowanym czasie wieczoru gromadzącego – jak zwykle w przypadkach występów Marka – komplet publiczności. Atmosfera narastała z utworu na utwór a gdy w ostatnim zupełnie zaszalał na swej gitarze basowej Wojtek Pilichowski, zdawało się, że sala eksploduje. Tylko zaplanowana na godz.21 dyskoteka nie pozwolił na więcej niż jeden bis.

Początkowo kwartet przypominał nieco muzykę pamiętnego zespołu String Connection. W jego stylu utrzymany był Śmietnik Pilichowskiego. Później zapanowały jednak głównie utwory z autorskiej płyty Marka R. Meksykański Symbol Szczęścia. Wybrzmiał ponad dwudziestoletni kawałek DB, był Jaś i Małgosia (na MSS nosi zmyłkowy tytuł John & Margaret), zdaje się, że i Dakota (lub Next).

Lewandowski i Plichowski uczestniczyli w nagraniu części utworów z krążka, więc i czuli się wyśmienicie w tym sosie. Zresztą są to, podobnie jak premierowa Ballada garażowa Jakubka, utwory pozwalające na rozwinięcie skrzydeł każdemu z muzyków, na rozbudowane solówki (w rolach głównych Raduli i Pilichowski), ale i oryginalnie brzmiące przy takim instrumentarium unisona, tym bardziej, że Wojtek P. często używał bardziej melodycznej, sześciostrunowej gitary bass a klawisze Jakubka dopełniały tę linię, nie tak wyczuwalną w pierwotnym składzie tria. Najstarszy tym w towarzystwie Lewandowski, zresztą bardzo lubiany w HADESIE, wspinał się na szczyty możliwości pragnąc z sukcesem – dorównać przedstawicielom młodszych pokoleń (troszkę zabrakło jego solówek) i oto dopełnił się koncert z pogranicza jazzu i rocka. Koncert, z typu tych, które się bardzo ciepło wspomina i czeka na kolejną odsłonę.

Molik

Fot.Emilia Szumowska

Kategorie:

Tagi: /

Rok: