W Złotej Masce

Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru Lubelski Oddział Związku Artystów Scen Polskich reaktywował nagrodę Złotej Maski. Jej laureatem za rok, który minął od poprzedniego święta teatralnego został Paweł Sanakiewicz, aktor Teatru im. Juliusza Osterwy wyróżniony za rolę Horodniczego w Rewizorze Gogola. Złotą Maskę wręczono artyście wczoraj podczas uroczystości w Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL.

Andrzej Molik: * Przeżywa Pan wspaniały okres w swojej karierze. W czerwcu odebrał Pan przyznawaną przez Kurier Nagrodę Tomka za trzy role, które uznaliśmy za Wydarzenie Artystyczne Sezonu 2000/2001, po każdej premierze z Pana udziałem otrzymuje Pan wspaniałe recenzje, a teraz jeszcze zdobył Pan Złotą Maskę. Jak to się robi?

Paweł Sanakiewicz: – Pracuje się, cieszy się, że ma propozycje i stara się wykorzystać każdą szansę poprzez najgodziwsze wykonanie.

* Skromna deklaracja. A w jakim wieku, po ilu latach uprawiania zawodu osiąga się taką formę?

– Nie wiem czy osiągnęłem wielką formę, bo to stwierdzacie wy, krytycy. Czasem osiąga się ją na początku kariery, jak na przykład Artur Żmijewski, a czasem później, czego najlepszym przykładem był ś.p. Jerzy Bińczycki, ktory został dostrzeżony dopiero po Nocach i dniach, gdy miał ponad 40 lat. Zawsze ważny jest też zbieg okoliczności, tak jak w moim przypadku zmiana dyrektora, który postawił na mnie i nadal na mnie liczy, pewien już posiadany zasób warsztatowy i ocena mej pracy, okoliczność pod tytułem życzliwość żurnalistów.

* Doprawdy?

– A tak, przecież czasem można kogoś zamilczeć na śmierć. Wyznam, że dla mnie nagroda Kuriera była najważniejsza w karierze, bo przecież stawałem w szranki z całą kulturą Lublina.

* A obecna Złota Maska?

– To bardzo ważna nagroda, bo środowiskowa, no i ma taki ładny błyszczący kolor. Cieszę się, chociaż nie wiem czy na nią zasługuję, bo przecież był w minionym roku Gustaw-Konrad Jacka Króla. Chyba zwyciężyłem z nim tylko stażem teatralnym i dlatego mój młody kolega nie dostał jej, a powinien.

* Jak Pan łączy te liczne role, intensywną pracę w teatrze z prowadzeniem Piwnicy u Biesów i jej kabaretu?

– Piwnicę prowadzi w stu procentach żona, czasem najwyżej jakiś kontakt wymienię. A w kabarecie, jak pan widział, nie występuję. Natomist traktuję kierowanie nim i pisanie tekstow jako oddech. Ludzie zbierają żuczki, dziewczyny, a ja w tym znajduję relaks.

* Czego jeszcze można Panu życzyć po tych wszystkich laurach, po przywdzianiu Złotej Maski?

– Oby tak dalej, oby zdrówko było, oby wódki można się napić.

* Zatem życzę tego i dziękuję za rozmowę.

Andrzej Molik

Fot. Emilia Szumowska

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: