Wernisażowe kolizje

To odwieczny temat. Ćwiczyłem go w czasie zawodowej aktywności na łamach Kuriera wielokrotnie. Do bólu! I – domyślacie się bez trudu, skoro doń wracam – całkowicie bezskutecznie. No, z maleńkimi wyjątkami. Jak się rzekło poniżej, w poprzednim blogowym wpisie, dziś , w piątek, w przyszłej – oby! – Europejskiej Stolicy Kultury zapowiedziano dwie znaczące wystawy. Nie do przegapienia! Tylko jak pogodzić ich wernisaże?

Galerii Białej CK przy Narutowicza 32 Robert  Kuśmirowski pokaże Muzeum Sztuki Zdeponowanej (MSZ) / Museum of Deposited Art (MODA), projekt już okryty sławą po jego pierwszej odsłonie, która odbyła się ponad miesiąc temu w neapolitańskiej Fundacji Morra Greco.

Natomiast w Galerii Labirynt przy Grodzkiej 5a wernisaż ekspozycji Kilkanaście Koanów na (Nie)Istnienie, na której słynny japoński koan: Pokaż swoja twarz przed urodzeniem, spróbują zinterpretować: Mirosław Bałka, Sławomir Brzoska, Marta Deskur, Wojciech Gilewicz, Izabella Gustowska, Piotr Kurka, Marek Kuś, Konrad Kuzyszyn, Dominik Lejman, Wojciech Łazarczyk, Agata Michowska, Hanna Nowicka, Grażyna Tereszkiewicz i Roman Lewandowski, Edyta Wolska oraz Maria Wrońska.

Za czasów śp. dyr. Andrzeja Mroczka, otwarcia wystaw w BWA odbywały się w czwartki. Termin był idealny, prawie zawsze nie kolidował z wernisażami w innych galeriach, tylko – jak się okazuje – najwyraźniej był mało efektowny, mało medialny, nie weekendowy. Waldemar Tatarczuk, nowy szef Biura Wystaw Artystycznych, który równie ambitnie, co szybko przemianował je na Galerię Labirynt, przez lata pracował w strukturach Centrum Kultury. Prowadził tam Ośrodek Sztuki Performance i doskonale znał obyczaje panujące w podlegającej tej samej instytucji Białej (nie wiem natomiast do końca w jakich stosunkach pozostawał z jej animatorami). Do zwyczajów tych od początku, od ćwierć wieku należy otwieranie wystaw w piątki o godz.18. Cóż z tego! Swoje terminy swobodnie poprzestawiał i wyznaczył wernisaż na 19.00, raptem – co miłośnikom sztuki gwarantuje wyłącznie pośpieszną galopadę: po ulicach miasta – godzinę po otwarciu u konkurencji. Oj, jak ja uwielbiam tak kochających się artystów! Zastanawiam się nawet czy wobec decyzji Labiryntu nie postawić dzisiejszemu wernisażowi swego votum separatum. Ale to jedynie sztuka ucierpi.

Żadna pociecha, że dawniej bywało gorzej. Pamiętam sytuacje, kiedy na tą samą godzinę anonsowano trzy wernisaże i to wcale nie w obocznych galeryjkach amatorów. Pomnę też próbę sprawozdania z cwału w ciągu 60 minut na trasie: Galeria Michałowski przy Grodzkiej 21, BWA pod numerem 5a przy tejże ulicy (czyli pod górę), Wirydarz (wówczas przy Narutowicz 8, naprzeciwko frontonu Teatru Osterwy), Biała (naonczas w CK przy Peowiaków 12) i Pod Podłogą przy Krakowskim Przedmieściu 62.

To Lucyna Mazurek, prowadząca Galerię ZPAP Pod Podłogą należy (wraz ze związkowymi mocodawcami) do wspomnianych na wstępie chwalebnych wyjątków, które z dokuczliwym dla odbiorców sztuki fantem postanowiły coś zrobić. Ominęła ogólnogaleryjny trend, ustąpiła konkurentom i otwarcia równie tradycyjnie jak gdzie indziej odbywające się w piątki o 18.00, przesunęła o godzinę wcześniej – na 17.00. Dlatego uczestnicy wernisażu jubileuszowej wystawy malarstwa Tadeusz Kuduka sprzed tygodnia (8.10) mogli w miarę bezkarnie (czyt. bez trudu) zdążyć na Zamek, gdzie o godz. 18 otwierano wędrowną przeglądówkę pt. W stronę Schulza. Swoją drogą, Muzeum Lubelskie, uznając, że jest artystyczną potęgo, nigdy nie baczyło na to, co się dzieje u innych i swoje terminy wyznacza ponad wszelkimi działaniami mikrej dlań konkurencji.

W takiej sytuacji zaproponowanie przez Leszka Mądzika wernisażu Jerzego Beresia w Galerii Sztuki Sceny Plastycznej na sobotę (na ogół tradycja) 9.10 zakrawa na dotknięcie geniuszu. Szkopuł w tym, że w soboty – szczęściem, jeszcze nie w tę – odbywają się premiery teatralne. Artysta przede wszystkim teatru, mógłby to mieć na względzie. Ale gdzie tam! Artyści nie mają do tego głowę.

Dlatego jeszcze raz zakrzyknę: – Koordynatora!!! Niechże ktoś na prawdziwym progu naszych szans na ESK 2016 się tym naprawdę dokuczliwym – osobliwie dla krytyka i bywalca – problemem wreszcie zajmie! Tu, na koniec, prowokacyjnie dodam: – Wiem, że to wołanie (głupiego) na puszczy.

Kategorie:

Tagi: / / / /

Rok: