Witryna Widzącego Lublin

Z Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN dociera kolejna dobra wieść. Wielki Nieobecny, prof. Władysław Panas, nazwany Widzącym Lublin, nie zniknie z naszej pamięci. W trzecią rocznicę śmierci Profesora ośrodek uruchamia nową stronę internetową o adresie www.panas.tnn.pl, na której zostaną udostępnione materiały tekstowe, ikonograficzne, audio oraz video, związane z dorobkiem wybitnego krytyka i wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Premierowy pokaz witryny odbędzie się w ośrodku przy Grodzkiej 21 dziś, w czwartek o godz. 17. Wstęp wolny. Zaraz po pokazie, ok. godz. 18 w sąsiedniej Galerii Autorskiej Michałowski otwarta zostanie wystawa fotograficzna poświęcona Profesorowi. Fotografie ze swych prywatnych kolekcji pokażą Grzegorz Józefczuk, Zbigniew Lemiech i Bartłomiej Michałowski.

Profesor z internetu nie korzystał, chyba że przy pomocy przyjaciół czy współprcowników. Był tradycjonalistą, pisał piórem, ale wieść o powstaniu witryny poświęconej jego osobie, gdzieś tam w Lepszym Świecie musiał przyjąć – bez wątpienia – entuzjastycznie. Panas był przyjacielem ośrodka w Bramie Grodzkiej, konsultantem wielu jego projektów dotyczących wielokulturowych tradycji Lublina i regionu. I ośrodek mu się za to odwdzięcza. To kierujący nim Tomasz Pietrasiewicz rzucił wcielony już w życie pomysł, by magiczne miejsce ze schodami prowadzącącymi z Placu Po Farze w dół na Podwale nazwać Zaułkiem Profesora Władysława Panasa. Wtedy gdy jeszcze trwała walka o zaułek, wspominałem, jak to Profesor stworzył nową mitologię Lublina i natchnął miłością do niego całe zastępy ludzi. Robił to z tak niewobrażalaną pasją, że otworzył im oczy na rodzimy gród. A przecież on był przybyszem, nie urodził się nad Bystrzycą i tu nie wychował. Nie darzył też z początku Lublina żadnym sentymentem. Wiem coś na ten temat, bo znałem go ponad 35 lat. Na uczelni mych studiów pojawił się jako – jak to wtedy mówiono – dysydent relegowany z uniwersytetu w Poznaniu po Marcu 68. KUL, grając władzom na nosie, przytulał takie wyrzutki systemu. Władek był zdruzgotany zmianą miejsca, tym że wylądował gdzieś w jakimś dzikim mieście na Wschodzie. Tak go nie cierpiał, że nie podobały mu się nawet zawsze piękne u nas dziewczyny. Czy ktoś mógł wówczas w jakiejś szaleńczej wizji przewidzieć, że ten człowiek stanie się po latach twórcą owej nowej mitologii Lublina, jego Starego Miasta? Że Władysław Panas toczyć będzie – przykład tylko jeden – w ”Oku Cadyka” cudowną zupełnie opowieść o niezwykłym obrazie, największej – Profesor nie miał co do tego wątpliwości – osobliwości Miasta, czystej epifanii Enigmy, wielkiej ”intrydze Nieskończoności”. Czy ktoś mógł sądzić, że odkryje – a dziś wiem, że tylko on to mógł uczynić – iż jej sedno zawiera się w tym, co pisał o ”pępku świata” znajdującym się na ulicy Szerokiej 28, gdzie mieszkał Ha-Hozeh mi-Lublin, Widzący z Lublina, miejscu ”które było środkiem świata, w którym działy się wszystkie cudowne i dziwne, wzniosłe i straszne rzeczy”?

Był literaturoznawcą i – może poza jedną dziedziną jego naukowych zainteresowań, metodologią i teorią literatury – w pozostałych Lublin, jeśli nie pojawiał się tak bezpośrdnio jak w tekstach o semiotyce lubelskiej przestrzeni (oprócz „Oka cadyka”, np „Brama”), to był obecny podskórnie, co skutkowało nieoczekiwaną niekiedy jego promocją. Cudownie pisał Panas o twórczości Brunona Schulza w „Księdze blasku” czy eseju „Bruno od Mesjasza”, a potem wykreował festiwal schulzowski w naszym mieście i doprowadził do współpracy Lublina z miastem autora „Sklepów cynamonowych”, Drohobyczem. Dzięki Panasowi odrodziło się zainteresowanie największym poetą Lublina, Józefem Czechowiczem. Oprócz pisania rozlicznych prac o jego dziełach, przyczynił się do powstania tradycji publicznego czytania przez znane osoby ”Poematu o mieście Lublinie” oraz spacerów jego trasą w czasie lipcowych ”Nocy z Czechowiczem” (w trakcie pierwszej Profesor „swój” wyimek z poematu recytował w kaplicy św. Trójcy). I była jeszcze fascynująca narracja Panasa w filmie Nataszy Ziółkowskiej-Kurczuk „Magiczne miasto”, ostateczny krok Profesora do stworzenia mitologii Lublina. I były jeszcze spotkania przyjaciół w Cafe Szeroka 28, ogrzewających się mądrością Mistrza. I był wielki niepokój o jego zdrowie w czasie jego ciężkiej choroby. Niestety…

Kiedy po śmierci Władysława Panasa na mszy żałobnej ks. Weksler Waszkinel – nawiązując do Widzącego z Szerokiej 28 – nazwał Profesora Widzącym Lublin, od razu wszyscy obecni w Kościele Akademickim KUL wiedzieli, że to określenie najlepsze, genialne. Widzący Lublin otrzymał już od miasta swój zaułek. Dziś objawi się akt drugi wdzięczności i sprawiedliwości. Ruszy witryna poświęcona temu, który przywędrował do naszego miasta z północno-zachodniej Polski i stał się jednym z najważniejszych lublinian w jego dziejach.

Andrzej Molik

Witryna widzącego Lublin

Kategorie:

Tagi: /

Rok: