Współpatronat, Akademia, Kraków 2000

Z Włodzimierzem Staniewskim, dyrektorem Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice rozmawia Andrzej Molik

* Po roku obietnic, zapewnień, przepychanek i zwodzeń, zapadła wreszcie ostateczna decyzja o współfinansowaniu Gardzienic przez Urząd Marszałkowski województwa lubelskiego i Ministerstwo Kultury i Sztuki. Czy fakt podpisania odpowiedniej umowy pomiędzy tymi instytucjami uważa Pan za sukces kierowanego przez Pana Ośrodka Praktyk Teatralnych?

– Jestem z tego bardzo zadowolony, uważam to rzeczywiście za wielki sukces i chciałbym z tej okazji złożyć ukłon w stronę Urzędu Marszałkowskiego i jego Wydziału Kultury i Sztuki, że sprawę poprowadzono konsekwentnie do końca. Umowa jest dobrze skonstruowana i daje gwarancje nie tylko współpatronatu, ale również – jak pan powiedział – współfinasowania przez ministerstwo, szczególnie tej naszej działalności, która ma zasięg ogólnopolski oraz wykracza poza granice kraju. MKiS na bieżąco, już w tym sezonie wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Dało nam na przykład pieniądze na Akademię Praktyk Teatralnych, której nowy, dwuletni kurs otwieramy w październiku a w tych dniach, do 30 września, trwają w niej spotkania kwalifikacyjne. Mamy ogromną ilość zgłoszeń, po naszych występach w stolicy w samej tylko Warszawie akces do Akademii zgłosiło prawie 80 osób.

* A ile osób może być przyjętych?

– Zakładamy, że 20 do 25. Jest to limit, ktorego nie mogę przekroczyć ze względów, po pierwsze, finansowych – na „obsłużenie” takiej ilości osób mamy środki z ministerstwa – po drugie, z powodu szczupłej bazy lokalowej – na spotkania z tak liczną grupą mamy raptem jedną salkę, podczas gdy w ogóle nie mamy miejsc noclegowych. Wynajmujemy te miejsca u gospodarzy w Gardzienicach, co zresztą traktuję jako ważny element naszego współżycia ze wsią, bo jest to bardzo konkretny wkład ekonomiczny w strukturę wiejską, bo my tym ludziom w ten sposób pomagamy i byłbym rad, gdyby to dotarło również do świadomości władz.

* Kiedy dokładnie został położony ostateczny podpis pod umową i od kiedy Gardzienice są rzeczywiście współfinansowane przez ministerstwo?

– Podpisy pod umową o współprowadzeniu zostały złożone przez marszałka Arkadiusza Bratkowskiego i ministra Andrzeja Zakrzewskiego 23 lipca a decyzja o finansowaniu tegorocznego kursu Akademii zapadła zaraz potem. Trzeba patrzeć na tę umowę jako na dokument, który przynosi korzyści nie tylko Ośrodkowi Praktyk Teatralnych, ale także województwu, ponieważ jest to jedna z niewielu tego typu umów w całej Polsce. Wskazuje na instytucję – nas – i tym samym zakłada patronat ministerstwa, co przy wszelkiego rodzaju sytuacjach mediacyjnych daje natychmiastowe przełożenie do ministerstwa, dwa: gwarantuje stały transfer pieniędzy tutaj, trzy: w jakiejkolwiek sytuacji nie znalazło by się ministerstwo, to Urząd Marszałkowski ze swoją instytucją, czyli z OPT, będzie pierwszy w kolejce do uzyskania dotacji na działalność.

* W całej nerwówce, która miała miejsce podczas negocjacji – a sprawa ciągnęła się miesiącami, bo przecież pierwsze deklaracje, nawet podpisane, władze składały we wrześniu ubiegłego roku – Gardzienice działały i, jak się okazuje, miały w troskach miły przerywnik w postaci uwieńczonego sukcesem udziału w czerwcowym festiwalu w Berlinie. Może kilka słów o tym?

– Tak, nie będę się zasłaniał fałszywą skromnością, nie będę mówił, że przedstawienia zostały na Theter der Welt dobrze przyjęte. To był rzeczywiście sukces. Nagłośnienie medialne było bardzo duże, ukazały się obszerne eseje, komentarze, recenzje na temat Metamorfoz. Publiczność przyjmowała nas entuzjastycznie a ponieważ organizatorzy poprosili nas, ażebyśmy zawiesili w czasie tych występów naszą zasadę, że się po przedstawieniu nie klaska, więc przystaliśmy na oklaski a one przeradzały się w owacje na stojąco. Donosił o tym Głos Wielkopolski, bo okazało się, że przedstawicielka prasy poznańskiej była na miejscu i dzieki temu mamy uwierzytelnioną ocenę naszych występów w Berlinie.

* Ale Metamorfozy nie były tam waszą jedyną prezentacją?

– Oprócz nich, 26-osobowym zespołem stałych pracowników i współpracowników z kraju i z zagranicy zrealizowliśmy wielkie przedsięwzięcie p.t. Kosmos Gardzienice, przedsięwzięcie multimedialne – pokaz metody pracy z aktorem, impresje malarskie na temat 20. lat współpracy z Gardzienicami Miry Żelechower – Aleksiun, pokaz filmu i Zgromadzenie z udziałem tradycyjnej kapeli z Łemkowszczyzny. W sumie była to nasza bardzo mocna, bardzo wyrazista, bardzo widoczna obecność w ramach Theater der Welt, Festiwalu Teatrów Świata. Mamy także piękne pokłosie w postaci licznych zaproszeń, na EXPO do Hanoweru, do Edynburga, Bilefeld.

* To był przełom czerwca i lipca. A w wakacje odpoczywaliście?

– No, niezupełnie, bo przez cały sierpień realizowaliśmy w Gardzienicach przedsięwzięcie, które jest częścią Akademii Praktyk Teatralnych a ponieważ miało wymiar międzynarodowy, nazwałem to Konsorcjum Praktyk Teatralnych. Był to trzytygodniowy kurs dla uczestników ze Stanów Zjednoczonych, Polski, Wegier, Rumunii, projekt inicjalny, który robimy wespół m.in. z Instytutem Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, projekt stałej współpracy między college’ami amerykańskimi a naszym Ośrodkiem. Był to drugi jego etap, ponieważ pierwszy miał miejsce jesienią ubiegłego roku, kiedy w czasie tournee po USA mieliśmy tzw. residence na tamtejszych uniwersytetach z szerokim wachlarzem naszych propozycji, przedstawień, moich wykładów, pokazów filmów i kursów dla studentów.

Rozmowa z Włodzimierzem Staniewskim,

dyrektorem Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice

odpowiedzialnym za Projekt Off festiwalu

Osobny nurt

* Ruszają Konfrontacje Teatralne. Komisarzem tegorocznej edycji festiwalu jest Janusz Opryński, ktory kształtuje główny trzon programu, ale Pan odpowiada za kształt prezentacji Off.

– Komisarzem jest Janusz, chociaż woli się tak nie nazywać, ale faktycznie rzecz biorąc jest to jego kreacja i trzeba to wyraźnie powiedzieć. Tu jednak chciałbym przypomnieć, że przy okazji pierwszego festiwalu, kiedy zastanawialiśmy się nad jego wizerunkiem, charakterem, ja złożyłem Radzie Programowej memoriał, manifest, gdzie proponowałem trzy czy cztery zasadnicze punkty, na których ja ciągle bym się opierał. Intuicyjnie czuję, że gdyby było to realizowane, to festiwal miałby swoje zdecydowane oblicze. Po pierwsze, proponowałem, żeby powołać przy okazji Konfrontacji taki nurt, który byłby promocją nowo rodzących się zjawisk, albo nieopierzonych zjawisk, czy zjawisk, którym dopiero rosną skrzydełka. Roboczo nazwaliśmy to Off. Druga moja propozycja była taka, żeby za wszelką cenę starać się zainwestować środki w nowe premiery. I to nie muszą być premiery lubelskie. Trzeba by mieć dobrze nastawione radary, dobre baczenie na wszystko, co się dzieje w Polsce w teatrach alternatywnych, pozarepertuarowych, i – jeżeli ktoś nad czymś pracuje – motywowć go i mobilizować do pokazania premiery w Lublinie. Trzecia propozycja to ta, żeby grać miastem, to znaczy, żeby nie patrzeć na festiwal przez pryzmat gotowych sal teatralnych a bez przerwy szukać nowych możliwości przestrzeni, zarówno w plenerze jak i we wnętrzach. Żeby namawiać teatry do adaptowania się do tych przestrzeni – no, bo miasto jest, jak ja powiadam, chagallowskie, miasto uliczne – a równocześnie, żeby teatry mogły adaptować tę przestrzeń, tak, żeby mogły wygrywać ją jako element ekspresji artystycznej. Wymaga to pewnej reżyserii przez komisarza festiwalu i myślę, że jest to do osiągnięcia, że nie byłoby to takie trudne. Sam mam tu mnóstwo doświadczeń, bo gdy jeździmy po świecie, szukam podobnych miejsc i czasami, kiedy takie jest odkryte w jakimś historycznym, malowniczym mieście, miasto sobie bardzo chwali, że tam odbył się spektakl, bo to jest wskazanie dla gospodarzy i dla następnych chętnych.

* Tutaj jednak można Panu trochę uszczypliwie przytknąć, że chociaż biuro OPT jest w Lublinie, Gardzienice występują u siebie na wsi i – jakkolwiek mówi Pan takie piękne rzeczy – nie przypominam sobie, żeby grały kiedyś jakiś spektakl chociażby w zaułkach Starego Miasta…

– A ja sobie nie przypominam, żeby nas ktokolwiek do Lublina zaprosił.

* Ale tu jest wasza siedziba i biuro, w którym rozmawiamy!

– W biurze, jak Pan widzi, gramy cały czas. Jest to wielka orkiestra…

* Czwarty punkt memoriału…

– To program dydaktyczny, kursów. W zasadzie, kiedy ja robiłem festiwal w roku 1997, to albo zrealizowałem te postulaty, albo dotknąłem każdego z tych punktów.

* Ale już w roku kolejnym off upadł?

– W tym jednak się uparłem i poprosiłem, żeby biuro organizacyjne i Rada Programowa przychyliły się do tego, żeby potraktować propozycję Off jako w pełni sformalizowaną, w najlepszym tego słowa znaczenia, żeby był to osobny nurt, osobna pula. Upierałem się tym bardziej, że my mamy bardzo duży potencjał po dwuletnim kursie w naszej Akademii. Jest bardzo dużo ciekawych ludzi, którzy od lat aktywnie funkcjonują w środowisku teatralnym. Jest na przykład Mirosław Wosiewicz, któremu – po porozumieniu z Januszem Opryńskim – powierzyłem selekcję Off-u. W latach poprzednich prowadził on świetny festiwal w Żyrardowie.

* To on zna zaproszone na konfrontacyjny Off spektakle?

– Tak, on zna wszystkie spektakle. Ja znam tylko niektóre, ale, oczywiście, jako inicjator biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Czyli odpowiedzialność moja sprowadza się do brania lania wtedy, kiedy to się okaże nieudane, a chciałbym, żeby cały splendor spłynął na tą młodzież, która wszystko organizuje, bo Wosiewicz robi to z całą grupą młodych z naszej Akademii Praktyk Teatralnych i razem przygotowują oni całą aranżację off-festiwalu. I teraz – jak jest pomyślany festiwal? – bo to może być ciekawe. Pierwsze dwa dni – środa, czwartek – Off gości w Gardzienicach. Wszystkie dziesięć – może osiem, może sześć – grup będzie sobie pokazywać spektakle, będzie ze sobą dyskutować. Że tak powiem, dobrze będzie się to tam kisić. Oczywiście przedstawienia będą pokazywane również dla publiczności, która przyjedzie z Lublina i dla ludzi, którzy przyjdą ze wsi – bo to jest jeszcze szalenie dla mnie ważny aspekt, żeby ze sobą łączyć różne środowiska. Natomiast ostatnie dwa dni Off-u odbywać się będą w salach lubelskich. Myslę, że goszczenie u nas jest bardzo ważne, bo my w Gardzienicach, jak pan wie, tworzymy pewien klimat intelektualnego napięcia, ludzie nie będą tam rozproszeni, będą skupieni, niejako skazani – w dobrym tego słowa znaczeniu – na siebie. Myślę, że odbędzie się to z pożytkiem dla tych grup, może z pożytkiem dla starszych… Ja sam jestem niezwykle zaintrygowany tym co tam będzie.

* Dziękuję z rozmowę. Zainteresowanych w szczegółach odsyłamy do programu Off tegorocznych Konfrontacji.

Rozmawiał

Andrzej Molik

* Zbliżają się Konfrontacje Teatralne, na które przygotował Pan tzw. Projekt Off. Wrócimy do niego w kolejnej rozmowie przed festiwalem. Ale Konfrontacje się skończą i co dalej? Co z pałacem w Gardzienicach? Co z waszą działalnością oprócz pracy Akademii?

– Takim cichym warunkiem umowy o współprowadzeniu było to, że zadeklaruję, iż jestem zadowolony z obecnego status quo. Po drugie, że nie będę walczył o stworzenie perspektywy rozwojowej dla OPT. Wiosną skonstruowaliśmy olbrzymi program, który wiązał się z nadzieją poszerzenia bazy. Pan zna Gardzienice i wie, że to jest żadna baza, że tam są warunki laboratoryjne i cały czas trzeba tam kreować sytuację domową a nie sytuację miejsca publicznego. W tym wielkim programie jest biblioteka multimedialna, jest działalność transgraniczna na rzecz wzajemnego zaufania i zrozumienia, współpraca z Ukrainą, są praktyki teatralne dla licealistów i studentów, pracownia historii bliskiej, gazeta internetowa. To wszystko chcieliśmy robić siłami 20. ludzi współpracujących z naszą Akademią. Teraz ja te starania powiesiłem na kołku. Jeżeli chodzi o pałac, wolałbym o tym milczeć, tak trzeba to napisać, że wolę milczeć, aczkolwiek serce się kraje patrząc na to, co się z tym dzieje. No i jest to przede wszystkim jakaś niewiadoma karta, bo nie jest wiadome, jaka jest perspektywa i nikt nie chce na ten temat niczego powiedzieć.

* Wiosną wysyłał Pan także do różnych instancji pisma z pewną propozycją…

– Kraków 2000, Stolica Kulturalna Europy, oddał w moje ręce duże środki na zorganizowania rozłożonej na dwa lata wielkiej imprezy, która się nazywa Misteria, inicjacje. Długo przekonywałem władze, żeby Kraków, największa impreza kulturalna w histori Polski, spojrzał łaskawym okiem na prowincję i żeby część tego przedsięwzięcia mogła się odbyć w Gardzienicach tuż przed główną imprezą w październiku roku 2000. I co? Zero zainteresowania. Myślę, że to wielka szkoda, bo to się już nigdy nie powtórzy.

* I co w to miejsce?

Już za chwilę, zaraz po Konfrontacjach, jedziemy do Krakowa z serią Metamorfoz i robię tam pierwszy etap tego wielkiego projektu, którym będzie sympozjum. Wie pan, że częścią mojej działalności są co parę lat sympozja, których ambicją jest wskazanie na jakąś bardzo ważne zjawisko kulturowe, czy ważny nurt, które połączone są z dyskusją interdyscyplinarną. Takie było kiedyś sympozjum o Hamletach czy o przyrodzie słowa. I teraz też, między 14 a 16 października organizuję tego typu przedsięwzięcie, na które przyjedzie mnóstwo wybitnych osób, profesorowie uniwersytetów z całego świata, z Europy, ze Stanów, Indii, Kuby… Robię to, ale gorycz pozostaje, że Lublin z tego nie chciał skorzystać. Może coś jeszcze da się uratować, bo w przyszłym roku z kolei zapraszam szereg wielkich widowisk ze wszystkich kontynentów, widowisk mieszczących się w przestrzeni między teatrem a rytuałem.

* Inne plany, wyjazdy…

Opinia publiczna oczywiście nie uwierzy, ale z wielu niezwykle atrakcyjnych wyjazdów rezygnujemy. Rezygnujemy na rzecz Akademii, na rzecz pilnowania naszych spraw na miejscu, no i na rzecz przygotowań projektu Kraków 2000. Osobiście odmówiłem udziału jako juror w festiwalu w Kairze, gdzie dwa lata temu otrzymałem medal ministra kultury Egiptu jako jeden z awangardowych twórców teatru i gdzie Leszek Mądzik zdobył niedawno nagrodę. Zrezygnowaliśmy z zaplanowanego na listopad wyjazdu do Stanów, z szeregu zaproszeń krajowych. Natomiast zaraz po Krakowie wyjeżdżamy do Sarajewa. Ale tutaj proszę przyjąć takie zdanie: – Mnie zależy na tym, ażeby Gardzienice coraz mniej stawały się teatrem festiwalowym a jeździły do różnych krajów po to, żeby realizować duże projekty kulturalne. Przedstawienie teatralne, bez względu na to, jak dobrze byłoby przyjmowane, jak świetną miałoby recepcję medialną, u pubiczności, byłoby tylko częścią projektu. Zresztą, jak pan wie, takie rozumowanie zawsze mi towarzyszyło, dla mnie teatr był zawsze częścią myślenia o aktywności w kulturze.

* A co Gardzienice planują na wiosnę?

– Mamy parę projektów, nad niektórymi pracuje się nawet kilka miesięcy, czasem i cały rok. Planujemy wyjazd do USA i kontynuację rezydencji na uniwersytetach. Jestem też po pierwszych rozmowach z Lincoln Center, które jest otwarte na nasze propozycje. Mamy również duży projekt w Rumunii w oparciu o festiwal w Sibiu, ale też o szkołę teatralną w Bukareszcie. Tak jak robimy to w ramach Kosmosu, na projekt złożą się i przedstawienia i demonstracja pracy aktorskiej i filmy i wykłady i praca z tamtejszymi studentami. Później będzie wyjazd do Włoch, do Modeny, prowadzimy też rozmowy z uniwersytetem rzymskim. Mamy, już po raz któryś zaproszenie do Jerozolimy, mamy zaproszenie do Dusseldorfu, do Hanoweru, są propozycje z Ukrainy, ze Szkocji… Ale, tak jak mówię, nasze wybory związane będą z pracą tutaj i z tym, czy będą to duże projekty…

* Słyszałem także o jakichś propozycjach filmowych…

Och, to bardzo ważne! Firma Kontakt Mirosława Chojeckiego od roku intensywnie namawia nas na zrobienie trzech 60-minutowych filmów dla niemiecko – francuskiej Telewizji Arte przygotowywanych poprzez współpracę z TVP. Na cykl złożyłby się filmowy zapis Metamorfoz, artystyczna realizacja projektu p.t. Wyprawa oraz rekapitulacja historyczna z 20. lat pracy z moim monologiem jako komentarzem. Sprawy są już ponagrywane w Paryżu i w Warszawie, rozmowy trwają.

* Życzę zrealizowania tych wszystkich ambitnych planów i dziękuję za rozmowę.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: