Wysmakowane nuty

Koncert rozpoczął się niemal identycznie jak album. Po cóżeście przyjachali/moi goście mili? – pyta swym ciepłym głosem Anna Kiełbusiewicz Bez kochania z Kurpi. Utwory trzeci i czwarty też w płytowej kolejności: śląska Przpióreczka Ptasie wesele z pogranicza Lubelszczyzny. W Przepióreczce głos solistki nabiera charakterystycznej, radosnej, jakby pogłosowej barwy kojarzącej się z tamtym regionem. Chyba nic dziwnego – Ania, która ongiś wygrała Mikołajki Folkowe dojeżdża na koncerty Orkiestry św. Mikołaja z Chorzowa. W finale tej pieśni a także w przyśpiewce lubelskiej pojawia się białogłosowość dzięki przekrzykiwaniom pozostałych dziewczyn. Wchodzi też głos męski, pohukiwania, rytm nakręca się, wszystko wiruje, by osiagnąć apogeum w finale.

Ale to jeszcze nie czas na żywiołowość w stylu starych Mikołajów. Zabrzmią jeszcze spokojne ballady śpiewane przez szefa zespołu Bogdana BrachęDunaj od Lublina i smutne, refleksyjne Owce z polskich gór, których urodę podkreślają czyściutkie jak łza cymbały Marcina Skrzypka. Ale jako śpiewający solista nie miał Marcin tego dnia szczęścia do nagłośnienia. Jego zawsze rozpoznowalny, wibrujący głos o nienagannej dykcji, tak był przykrywany przez instrumentarium Orkiestry, że w następnej śpiewce, w tęsknym Pawiu z okolic Zamościa, prawie nie dało się rozpoznać słów utworu. Ale gdy w okolicach końca koncertu Skrzypek powiódł Mikołajów w Ptaszku, gdy zaintonował: Świć misiacku jaśnusiajko bez ten ciemny las/bo ja jada do dziewcyny, przysed na mnie cas, sala była już rozgrzana do czerwoności porywającym rytmem rozpisanym na wszystkie głosy i instrumentalne popisy. Odrodziła się atmosfera koncertów z Mikołajków Folkowych, z występów, których podstawowym założeniem była wspólna zabawa.

Piątkowy koncert promocyjny płyty Z dawna dawnego miał bowiem swój specyficzny styl, do którego nie wszystkim odbiorcom wychowanym wraz z wzrastniem Mikołajów łatwo się zrazu przyzwyczaić. W zasadzie dopiero wtedy, gdy zabrzmiała pasterska przyśpiewka Bydło i podobna w nastroju Pieśń sobótkowa (Koło Jana) wyjęta z pierwszego kompaktowego albumu Orkiestry św. Mikołaja Czas do domu, a więc dziewiąty i dziesiąty utwór wieczoru w Chatce Żaka, nastąpiło przełamanie konwencji i sala zaczęła mocniej utożsamiać się z tym, co zespół proponuje. Rewelacyjne Pod Kamieńcem z Roztocza a następnie ballada o okrutnej matce Z wysokiego pola z pierwszej płyty i dopełniajaca ją opowieść o złym ojcu Trzy cary (Śląsk) z albumu aktualnego, jak również kapitalna ballada dziadowska Prawdziwa opowieść (Bogdan Bracha popisał się doskonałą dykcją przy interpretacji tego gęstego tekstu), ostatecznie przełamały lody i porwały widownię ze szczętem.

Generalnie jednak musimy się pogodzić z tym, że Mikołaje nie są już dziś od porywania tłumów. Oni, ich muzyka, ich nuty są do smakowania, delektowania się. To już jest inny zespół. Symbolicznym wyrazem zmian może być delikatna kosmetyka w nazwie grupy. Już nie są – tak jak przedstawiali się na pierwszym i drugim krążku – Orkiestrą pod wezwaniem św. Mikołaja. Są Orkiestrą św. Mikołaja. Już nie jest to rozbudowane piętnastoosobowe, żywiołowe kombo z pierwszego kompaktu, czy mniejsza o dwie osoby (plus goście) Orkiestra z albumu nr 2. Dziś gra i śpiewa tylko siedem osób, radosny żywioł ustąpił miejsca przemyślanym, perfekcyjnym rozwiązaniom brzmieniowym, improwizacja w nawarstwiajacych się, piętrowych zakończeniach utworów utrzymywana jest w ryzach założonej konwencji. Jeśli i tak ustawione interpretacje ze znawstwem wyszukanych pereł polskiego folkloru nadal potrafią rozniecać gorączkę na widowni, tym lepiej świadczy to o zespole słusznie uznawanym za wizytówkę i dumę UMCS.

Bo Orkiestra św. Mikołaja w tym zadziwiajacym boomie na folk, jaki ogarnął w roku ubiegłym nasz kraj, musiała się wyraźnie określić. Ona nie ma – i dzięki Bogu! – zamiaru konkurować z Brathankami i Golec uOrkiestrą, zespołami na ogół posiłkujacymi się własnymi tekstami i muzyką tylko śladowo nawiązującą do folkloru. Nikt w Mikołajach też nie twierdzi, że proponują folklor autentyczny, tyle, że Orkiestra traktują folklor z szacunkem, z czułością osób prawdziwie go kochających. I tak nalezy trzymać!

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: