Wystawy i żarty Franciszka S.

W kazimierski pejzaż wpisał się na nowo długo nieobecny w miasteczku nad Wisłą, tak często z nim kojarzony – brał wszak dwa lata temu udział w konfrateryjnej wystawie w Barbizon – Franciszek Starowieyski. Znowu można go spotkać na murku przed kawiarnią, teraz z przydającą mu dostojeństwa laseczką. Znowu można przysiąść się do niego, pożartować i pogwarzyć na różne tematy.

Artystę, który do maja był złożony ciężką chorobą i przez długie siedem miesięcy przebywał w szpitalu, zaprosił do Kazimierza jego przyjaciel Ryszard Zdonek, dyrektor Domu Architekta. Chodziło o to, żeby zachować tradycję i 31 sierpnia w samo południe otworzyć jak co roku w jego Galerii Brama wystawę Franciszka, znanego też jako Jan Byk. Ten zatytułował ją jak zwykle barokowo – „De ragmentis feminarum”. I przy stoliku wspomina inne: – Kiedyś wystawa kaligraficzna nazywała się „De caligrphia latina”, a ekspozycja z 5 lat temu – „Apud amas ars”, co się niewinnie tłumaczy „Dopóki kochasz sztukę”, ale jaki to pyszny anagram! – śmieje się.

Kto już przeczytał tytuł wstecz, niech się nie dziwi, że publiczność jest czuła na bliskie obsceniczności, rozerotyzowane żarty Franka. Tytuł jeszcze innej wystawy z wieńczącego sierpień cyklu – „Z wiekiem człowiekowi maleje” – też jej się „kojarzył”. – Nikt nie wpadł na pomysł, że chodziło o małe formaty obrazów jakie wtedy zaczęłem malować – mówi i uzupełnia opowieść o wystawę, której wernisaż zarządził o północy i zaprosił gości w strojach nocnych. – Jaki to był widok! Te piżamy! Te nocne koszule! – cieszy się Starowieyski jeszcze dziś. I zapewne po to, żeby podtrzymać image znakomitego żartownisia o erotycznych asocjacjach, dodaje pasujący jak ulał do daty – a i tematu! – wystawy dowcip. – Jak jest różnica pomiędzy końcem sierpnia a portkami? – pyta retorycznie i sam sobie odpowiada z tubalnym śmiechem: – Żadna. I tu i tu koniec lata!

Za tydzień inne opowieści Franciszka S.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: