Z mroku, czyli teatr Mądzika

Wernisaż w Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL

Leszek Mądzik nie za często w prowadzonej przez siebie Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL prezentuje własną twórczość. Odkąd działa ona w pięknych wnętrzach kamienicy Lubomelskich przy Rynku 8 uczynił to bodaj dwa razy, udostępniając galerię głównie dla dzieł innych wybitnym artystów.

Doczekaliśmy się jednak – a pretekstem było zbliżający się Dzień Teatru – kolejnej autoprezentacji i to rzadko pokazywanych poza przestrzenią sceniczną elementów dzieł teatralnych twórcy Sceny Plastycznej. Jutro, w sobotę o godz. 18 odbędzie się w staromiejskiej galerii wrnisaż wystawy Z mroku – ekspozycji makiet i obiektów oraz fotografii ze spektakli Leszka Mądzika.

Każdy kto zna sztukę Mądzika nie będzie zdziwiony tytułem wystawy. On sam pisze tak: Przyszedł moment kiedy w czerni, mroku poczułem się bezpiecznie. To noc była dla mnie partnerem i przyjacielem, który pozwolił mówić czasem szeptem, czasem krzykiem. Myślę, że nocy nie należy odbierać tylko jako lęk, ale także jako tajemne spotkanie. W czerni mam szansę aby być z drugim człowiekiem sam na sam. Dzięki ciemności mam szansę skoncentrowania uwagi widza na tych fragmentach spektaklu, które chciałbym, żeby były zobaczone.

Uzupełnieniem może być wypowiedź artysty w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi Rzeczpospolitej w 1999 r.: „A dlaczego mrok? By skupić się nie na mało istotnych rzeczach wokół, które nas sobą absorbują, a jedynie na tym, co ktoś nam pomaga dostrzec. Zauważyłem, że noc może być bezpieczna, a czerń kojąca. Podobne czytanie ciemności znajduję u Jana od Krzyża. Czerń pozwala mi wydobyć fragmenty rzeczy, przedmiotów i ludzi, które komponuję w pewien ciąg działań. W czerni osadzam niepokój i zagrożenie podczas wędrówki nieznanym traktem, na którym spotykamy to, za czym tęsknimy (…). Przy ograniczonej możliwości widzenia silniej urachamiamy wyobraźnię. Tworzę obraz a wyobraźnia widza go wzbogaca. Kolejny zdarza się z tym, co widz skojarzył, jest w tym coś z projekcji, z nadrealności. Bardzo mnie interesuje ta podświadoma warstwa”.

W zgodzie z tą deklaracją skomponowana jest też wystawa. Powstała ona trochę wbrew temu, co stwierdza Andrzej Wajda pisząc w katalogu: W teatrze dla mnie najpiekniejsze jest to, że widowisko umiera wraz ze swoimi widzami. Jest to proces naturalny, jak nasze życie, podczas kiedy reżyser filmowy pozostawia po sobie zbyt wiele śmieci zalegajacych magazyny kopii i archiwa. Spektakle Leszka Mądzika, przynajmniej lwia ich cześć jest nadal żywa. Wciąż prezentuje przedstawienia, których premiera odbyła się wiele lat temu, takie jak Zielnik z 1976 r. czy Wilgoć z roku 1978. Artysta ma jednak świadomość, że pewne jego działania teatralne da się już tylko utrwalić – i to śladowo – w ekspozycjach, które ex definitione muszą być ułomne wobec materii pierwowzoru, ale które chociażby dla swego rodzaju dokumentacji jak najbardziej trzeba tworzyć.

Mogą one być zubożeniem sztuk, dzieł „scenicznych” (cudzysłów w przypadku przedstawień Mądzika konieczny), ale mogą tworzyć nową jakość. Tak jest w przypadku wystawy w autorskiej galerii Leszka na Starym Mieście. I ją, tak jak spektakle, oglądać będziemy w ciemnościach natykając się już przy wejściu na dwie ogromne figury z Pętania. W podłużnych gablotach na ścianach jawią się postaci z Wilgoci Antygony (Teatr Osterwy) rozłożone na ulubionych materiach Mądzikowej sztuki – piasku, wiórach, ziarnach zboża, piórach. Spektakl Wędrowne ilustrują dwie rekonstrucje scen – z figurami i z łanami zboża. Pomiędzy nimi oszklona poczwórna skrzynka z kluczowymi sekwencjami z Wilgoci. Dookoła zanużone w czarnoziemie fotosy ze spektakli autorstawa Stefana Ciechana.

I wreszcie natkniemy się w centrum wizyjnego teatrum na podwieszone na wysokości wzroku największe chyba ciekawostki tej ekspozycji – dwie makiety odtwarzające głębię scen ze spektakli Zielnik i Wrota. Mądzik po raz pierwszy ujawnia tajemnicę swego teatru, tego jak zaczarowuje widza, jak nim powoduje. W podświetlonych malutkimi reflektorkami makietach rozpoznamy sekwencje, które wynieśliśmy pod powiekami z mroku długaśnej auli KUL, ale widząc imitacje kotar, zastawek, mechanizmów teatralnych będziemy już teraz wiedzieli, stanie się to unaocznione, że za porażającą wizją stoi mozół twórcy i rzemiosło, które jest trampoliną dla wielkiej sztuki.

Wystawa mogła dojść do skutku dzięki – co warte podkreślenia – pomocy Ministerstwa Kultury. Bez wątpienia będzie ozdobą Międzynarodowego Dnia Teatru, stając się także w środą 27 marca (to wtedy dokładnie przypada) tłem dla jego lubelskich obchodów, a póżniej zapewne, taką przynajmniej można mieć nadzieję, ruszy w Polskę i w świat, by dopełnić postrzeganie teatru Leszka Mądzika, wzbogacić je o mniej ulotny niż same spektakle element. W Lublinie czynna będzie w galerii przy Rynku 8 do końca kwietnia.

Andrzej Molik

Fot. Jacek Babicz

Kategorie:

Tagi: /

Rok: