Z party w nową olimpiadę

Fajerwerki jakich świat jeszcze nie widział zamknęły igrzyska w Sydney

Pół godziny trwały fajerwerki wystrzeliwane nad Sydney na finał cermonii zamknięcia XXVII Letnich Igrzysk Olimpijskich w stolicy Nowej Południowej Walii. Organizatorzy mieli rację zapowiadajac, że takiego – kosztujacego dwa miliony dolarów – ognistego spektaklu świat jeszcze nie widział. Wcześniej na głównym stadionie igrzysk odbyło się wielkie kolorowe party rozpoczynające czas nowej olimpiady, czyli okres dzielący nas od igrzysk Ateny 2004.

W zasadzie sam oficjalny akt zamkniecia australijskich igrzysk zszedł trochę na margines tego bezdrinkowego party z udziałem stu tysięcy widzów i całych rzesz sportowców, którzy weszli na płytę stadionu i bawili się tam jak w największej dyskotece tego globu. Przemówienia Michaela Knighta, przewodniczącego komitetu organizacyjnego Sydney 2000 i Juana Antonio Samarancha, dla którego była to ostatnia olimpijska impreza jako przewodniczącego MKOl, akt przyjęcia ośmiu wybitnych sportowców do tej organizacji i przekazanie flagi olimpijskiej organizatorom następnych igrzysk w Atenach – to wszystko stanowiło wyłącznie tło dla gigantycznej zabawy. Jedynie temu ostatniemu ceremoniałowi – z udziałem kapłanek z Olimpii na czele z aktorką Talią Prokopliou, która kilka miesięcy temu zapalała znicz niesiony do Sydney – towarzyszył poważny, dostojny nastrój. Ukłoniła się klasyka i – hen, gdzieś daleko, na Piątym Kontynencie – upomniała o swoje prawa, o tradycję olimpijską. W takich momentach, przy całym uznaniu dla atmosfery sportowego święta w Australii, przy całej świadomości sukcesu organizacyjnego jego gospodarzy, można się jedynie cieszyć, że igrzyska wracją za cztery lata do swych praźródeł.

Ostatni akt igrzysk w Sydney zaczął się od małej wpadki, bo aborygńska piosenkarka Christine Anu– której pojewianie się było pięknym łącznikiem z otwarciem igrzysk, gdy olimpijski znicz zapalała inna Aborygenka, Kathy Freeman (zdobyła złoto w biegu na 400 m) – urwała się z mikrofonowej uwięzi i ledwo było ją słychać. Ale potem poszło już wszystko sprawnie a kula ziemska (nieco kanciasta), która się ukształtowała pod artystką wynosząc ją w przestworza wyrwała pierwsze westchnienie zachwytu z piersi tysięcy widzów.

Hymn Olimpijski zaśpiewany prze Yvonne Kenny zamknął oficjalną część ceremoni i otworzył część artystyczną, którą zainauguowała Nikky Webster, ta sama 12-letnia dziewczynka, która jak Alicja w Krainie Czarów była naszym przewodnikiem po widowisku rozpoczynającym dwa tygodnie temu letnie igrzyska na antypodach. Ruszył koncert – dyskoteka. Śpiewali i grali najsłynniejsi wykonawcy Australii Vanessa Amorosi, John Paul Young, którego piosence towarzyszył ogromny turniej tańca bijący zapewne liczbą uczestników kolejny światowy rekord, duet gitarowy Tom Phil Emmanuel, legendarna grupa INXS z nowym wokalistą, nowozelandczykiem Johnem Stevensem, Jimmy Barnes, Peter Garret & Midnight 08, aborygeński zespół Yothu Yindi, Kylie Minogue, zespół Men In Work Slim Dusty, śpiewający z wszystkimi znaną na całym świecie Matyldę na zakończenie widowiska.

Pomiędzy tymi występami widownia sycona była kolorowymi, świetlistymi obrazami, korowodami gigantycznych lalek i innych zabawek, występami akrobatów, szczudlarzy, przejazdem fantastycznych pojazdów. Różnie można było przyjmować te popisy. Finał przeboju ABBY Dancing Queen w wykonaniu Kylie Minogue strojnej w ogromne pióra to moment chyba najwiekszego triumfu kiczu w tym show – w zasadzie można by sądzić, że jesteśmy na rewii w Casino de Paris a nie na sportowej przecież imprezie. Tak niestety jest w tej naszej globalnej wiosce, że – jak słusznie zauważył komentator telewizyjny – triumfuje Hollywood i jego estetyka. Obok pięknych surrealistycznych dmuchańców autorstawa Grega Mombasy, kupczono sławą legendy golfa, „Wielkiego Białego Rekina” Grega Normana, który wybijał piłeczki w stronę widowni z… samojezdnego rekina, obok Paula Hogana, nizapomnianego Krokodyla Dundee, jawiły się powiekszone do wielkich rozmairów stwory z filmu Priscilla, królowa pustyni, a przed wjazdem postaci z dzieciecego programu tv Bananas in pijama, na wybiegu zamontowanym na kolosalnej lokomotywie spacerowała slynna modelka Elle Mac Person.

A jednak wszystko to robiło w sumie ogromne wrażenie i bez trudu można było uwierzyć w pojawiajacy się na końcu napis BY FROM OZ, Żegnamy z Krainy Oz. Widać takich przeżyć, takiej lekkiej strawy potrzebowały tłumy na stadionie i około trzech miliardów widzów zasiadających przed telewizorami, żeby pożegnać się z imprezą niezapomnianą, imprezą wielkich uniesień, igrzyskami, które przy udziale 199 państw stały się wyrazem zjednoczenia świata, zjednoczenia, którego symbolem na igrzyskach w Sydney – jak to powiedział Juan Antonio Samaranch – był wspólny przemarsz na defiladzie obu reprezentacji Korei. Kiedy więc przed najwiekszymi fajerwerkami świata wyświetlono jeszcze jeden napis, pożegnalne SEE YA IN ATHENS, Do zobaczenia w Atenach, można już było za igrzyskami w kolepce olimpizmu zatęsknić i mysleć o nich z prawdziwą nadzieją na świata jeszcze większe zjednoczenie.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: