ZaBARDzenie

kto barda zna ten wie

czy dobrze mu czy źle

to co ma w głowie

zamyka w słowie

a w słowo muzykę tchnie

Bard? Muz.i sł. Igor Jaszczuk

W ciągu dwóch dni ubiegłego tygodnia odbyły się dwie imprezy wymyślone i firmowane przez Igora Jaszczuka, jednego z filarów Lubelskiej Federacji Bardów. Oczywiście, obydwie związane były z piosenką literacką, artystyczną, ewentualnie pokrewną (turystyczną, knajpianą), czyli z tą dziedziną ekspresji, którą normalny, zdrowy bard się żywi. Można się zastanowić, czy takie nawarstwienie imprez tego typu (a tydzień wcześniej, także za sprawą niżej podpisanego, odbywały się inne) nie doprowadzi przypadkiem do „przegrzania materiału” i do pewnego przesytu, ale przede wszystkim odprawmy obowiązki kronikarskie.

W środę 27 stycznia w Kawiarni Artystycznej Hades miała miejsce II Noc Bardów. Pierwsza odbyła się półtora miesiąca wcześniej w Klubie Graffiti i obyła się bez rewelacji, bo do konkurencji stanęli dosyć przypadkowi wykonawcy. Tym razy konkursowa ekipa nie była może imponująca liczbowo, ale za to dosyć wyrównana, z wyraźną przewagą – jak to nazwał Igor – „bardotek”, bo cztery damy (trzy „podmioty wykonawcze”) zmagały się z jednym raptem chłopakiem. Jury w składzie medialnym – Ewa Dziedzic (Dziennik Wschodni), Anna Krzyżanowska (Telewizja Lublin), Grażyna Ruszewska (Radio Lublin), Mirosław Haponiuk (Na Przykład), Grzegorz Józefczuk (Gazeta w Lublinie) i piszący te słowa jako przewodniczący – nie miało wielkiego kłopotu z wyborem zwyciężcy a w zasadzie zwyciężczyń, bo na pierwszej pozycji głosami 4:2 znalazły się Aleksandra Banaszek Agnieszka Bryja z Białej Podlaskiej.

Panny A.B. wywarły w sumie najkorzystniejsze wrażenie, ale nie na zasadzie koniunkcji a raczej dopełniającej się alternatywy. Kiedy jedna popisywała się znakomitą dykcją w starym przeboju Michała Bajora Ogrzej mnie, druga nie potrafiła się ze swą gitarą wydobyć z tła. Kiedy gitarzystka pięknie zaśpiewała następny song, pierwsza z dziewczyn miała akurat głos fatalnie ustawiony do wtórowania w duecie. Wreszcie w trzecim utworze, Niebo do wynajęcia, dziewczę z gitarą pogubiło się wokalnie a dominowała jej, towarzysząca sobie na klarnecie partnerka. Jednakowoż materiał na sukces w tych wykonawczyniach tkwi i dodatkowa nagroda w postaci nagrania dla TVL powinna dla sympatycznych uczennic Jacka Sribniaka (klezmer z Va Banque, znany także bywalcom hadesowym z gry na fortepianie, ale i pedagog) stanowić zachętę do dalszej pracy.

Dwa głosy u jurorów zebrała Anna Stącel ze Świdnika. Śpiewa czystym, dobrze ustawionym głosem, bez fałszów i większych wpadek, chociaż występ na początku stawki wykonawców, niewątpliwie wpędził Anię w potężną tremę. Tak jak zwyciężczynie, Świdniczanka nie dysponuje niestety własnym, autorskim repertuarem, co powoduje, że trudno tu mówić jeszcze o bardostwie. Poza tym wybrała na Noc Bardów trzy piosenki o podobnym charakterze a utwór ostatni (zasłyszane gdzieś przez nią Nie przegap) dodakowo grzeszył wątpliwej jakości metaforyką, bo na przykład zbitka w kurzu lat, mnie osobiści kojarzy się dosyć paskudnie z wkurzaniem a nie z jakąkolwiek poezją. Pomimo to, co powyżej zostało powiedziane, uważam, że przed Anną Stącel rysuje się ciekawa estradowa przyszłość, jeśli jej tylko ktoś w tych staraniach pomoże. Chyba są pewne nadzieje, bo Ania już wystapiła jako pomocna, chóralna siła przy nagraniach płyty Kotłownia Biesiadna, na której wydanie czekamy wciąz z niecierpliwością.

Uzupełnijmy, że w II Nocy Bardów wystartowała jeszcze, z piosenkami Agaty Budzńskiej, Anna Kaczan z Kraśnika oraz objawił się jedyny męski rodzynek i jedyny autor wykonywanych tekstów (zatem zadatek na barda, zaraz po tym jak wyzwoli się od Big Cyca, zespołu na którym – jak to ujął – się wychowywał), lublinianin Grzegorz Janczak. Warto wiedzieć, że wszyscy oni mogą wystartować w kolejnej odsłonie śpiewanego konkursu. Znany jest już jego termin. III Noc Bardów odbędzie się w Hadesie 16 lutego b.r.

Po przesłuchaniach młodych, nastąpił czas na mistrzów. Sam nocny gospodarz, Igor, odsunął się nieco w tło wystepując śladowo a rolę gwiazd pełnili Bazia Szot, Jan Kondrak i przybyły z dalekiego Olecka Marek Gałązka. Występ Bazi był bodaj pierwszy po niewątpliwym sukcesie jaki nasza artystka odniosła ostatnio we Wrocławiu. Po latach lubelskiej posuchy w tym względzie, przebiła się ona przez eliminacje i 8 marca wystartuje w finałowej piętnastce wykonawców głównego koncertu Przeglądu Piosenki Aktorskiej. W stolicy Dolnego Śląska Bazia Szot z towarzyszeniem gitary niezawodnego Vidasa Svagzdysa zaśpiewała trzy utwory ze słowami i muzyką Igora Jaszczuka: Na przystanku, W głowie mam dość Tydzień Wacka. Dwa z nich wykonała w Hadesie i usłyszawszy je nie dziwię się, że ta czupurna, dowcipna, pełna ekspresji i talentów aktorskich artystka zaszła tak wysoko. Zastanawiam się natomiast, czy nie powinna zaśpiewać na wrocławskim finale także Bluesa sklepowej. Sarkastyczny tekst w ustach piosenkarki o urodzie przedwojennych gwiazd warszawskich teatrzyków rewiowych brzmi i przekornie i, o dziwo, przekonywująco. Łam nogi Bazia, Lublin trzyma za ciebie kciuki!

Mógł wreszcie pośpiewać sobie na Nocy Bardów i Jan Kondrak, który jak przywódca duchowy lubelskich bardów zbyt często chyba wycofuje się za swych partnerów. Mógł zatem przekonanać niedowiarków, że jego talenta wykonawcze nie sprowadzają się do nieśmiertelnego Atamana, którego wykonanie – nie bez szkody dla całościowego obrazu Jankowego śpiewania – wymuszają na nim tłumy wielbicieli i przypadkowych zgoła słuchaczy. Atamana, rzecz jasna, w minirecitalu złożonym z dziewięciu pieśni nie zabrakło, ale był i Kałakolczik, i piosenki Cohena i Stachury i te pięknoty z jego autorskich dokonań – Izadora czy najnowsze Lato za latem – które słyszymy raczej rzadko.

Piszę o wpuszczaniu Kondraka w stały zestaw pieśni, a sam przecież nie jestem bez grzechu. I ja, pytany przez przyjaciela, co bym chciał usłyszeć tego wieczoru, nie muszę mówić. Janek sam odpowiada na postawione mi pytanie: – Wiadomo, stały zestaw. I rzeczywiście, byłbym zawiedziony, gdybym nie usłyszał powalającej mnie zawsze na ziemię pieśni, którą – z powody introdukcji wygłaszanej niegdyś przez artystę przed jej wykonaniem – nazywam po prostu Polskim dworkiem. Kto ją zna (a któż jej nie zna?), wie o co chodzi. No, i tym razem doczekałem się jej wraz z niecierpliwym tłumem wypełniającym Kawiarnię Artystyczną H. I jak zwykle byłem wdzięczny, bo spotkanie z nią, w ogóle ze śpiewem Janka Kondraka, ma w sobie coś uwznioślającego, oczyszczajacego zapaskudzoną codziennymi plewami duszę.

Finał nocy należał do Marka Gałązki, pierwszego, że się tak wyrażę, totalnego wykonawcy poezji Edwarda Stachury, który z tej racji był w latach osiemdziesiątych postacią znaną w całym kraju. Jan Kondrak, jak sam przyznał, nosił się z podobnym pomysłem eksploatacji strof Steda, ale bard z Olecka go w tym ubiegł. Janek za to towarzyszył Markowi w występach po całej Polsce, czego odpryskiem było wspólne śpiewanie w Hadesie. Odnotowuję jedynie marginalnie ten fakt i cały sympatyczny występ Gałązki w Nocy Bardów, który spowodował, że impreza rzeczywiście przeciągnęła się w noc czarną. Marginalnie, bo gość gościem, ale – choć miejsca nie staje – mamy tu jeszcze rachunki lubelskie.

Następnego dnia (czwartek 28 stycznia’99) w Winiarni Apollo Igor Jaszczuk zrealizował po raz pierwszy inną swoją inicjatywę. Odbyła się wstępna odsłona Nieustajacego Festiwalu Piosenki Barowej. Nazwa to – jak się okazało – bardzo rozciągła. Oprócz typowo knajpianych, knajackich utworów w rodzaju Komu dzwonią, temu dzwonią czy Czarna Mańka, Marcin Różycki zaśpiewał swoją sztandarową Modlitwę. Wcześniej Bazia Szot – fakt, że czyniąc to uroczo – powtórzyła w innej kolejności repertuar z dnia poprzedniego (wszak Hades i Apollo to miejsca barowe, więc wszystko w porządku) a sam gospodarz, obok jak najbardziej spełniającego kryteria tego festiwalu songu Jestem spragniony, zaśpiewał służacą nam za motto do tego tekstu najnowszą piśń Bard?. I na tym polega urok przyjętej formuły imprezy. Kocioł okazał się na tyle pojemny, że dało się doń wrzucić wszystko, co nasi bardowie w swych zasobach posiadają.

Apollo to doskonałe miejsce do tego typu występów. Jeśli ma jakiś feler, to jest nim za mała pojemność winiarni (raczej piwiarni) i wyraźne – pomimo łączących prześwitów – odgraniczenie drugiej sali, w której towarzystwo zajmuje się raczej sobą niż tym, co słychać z miniestrady w sali pierwszej. Zalety pomieszczenia jednak przeważają i nic dziwnego, że właściciel, Marek Gacka, dobił targu, że Nieustający Festiwal będzie się odbywać… co tydzień! On miał po temu słuszne powody, bo występy ściągną zapewne do lokalu nowych klientów. Nie wiem natomiast, czy rozsądnie postąpiła druga strona kontraktu, czyli Igor Jaszczuk, godząc się na propozycję aż tak szaleńczej częstotliwości występów. Ja wiem – inna publiczność przychodzi do Hadesu, inna do Apollo a jeszcze inna powiedzmy do Kotłowni. Tyle, że od czasu sfederowania, bardowie lubelscy występują zdecydowanie częściej i w innych lokalach i miejscach artystycznych tego miasta a na dodatek grają jeszcze w Albumie rodzinnym pod firmą Grupy Chwilowej, próbują nagrywać swoje wspólne i indywidualne płyty, realizować własne recitale i startować, tak jak ostatnio Bazia Szot, w przeglądach ogólnopolskich.

Czy tego wszystkiego nie jest trochę za dużo na barkach kilku zaledwie osób? Zagłębie piosenki autorskiej mamy zaiste piękne, ale trzon grupy da się zliczyć na palcach dwóch rąk. Czy zatem nie za bardzo eksploatują się nam te nasze gwiazdy? Czy będą miały czas na myślenie o wyjściu poza lubelskie opłotki? Albo czy – co gorsza – nie wpadną w rutynę? Uważam – a, że życzę im jak najlepiej, oni sami najlepiej wiedzą – iż bardowie za bardzo chcą. Uważam, że już pojawiły się w Lublinie pewne symptomy przesytu. Namawianie Janka Kondraka na śpiewanie w kółko jedynie Atamana do nich należy. Pomysł festiwalu o cotygodniowej częstotliwości – także. Przy takim tempie nie jest wykluczona wizja, że na hasło „bard” ludzie zaczną sie odwracać od kasy klubu, winarni, kawiarni czy domu kultury. Bo na razie mamy istne zaBARDzenie, gorzej jeśli (odstukajmy – puk!, puk! – w niemalowane) dojdzie do przeBARDzenia.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / / / / / /

Rok: