Zachęcona Plaza

Napisałem o tym wszystkim już dwa dni temu. Niestety, moje wątpliwe zdolności komputerowe sprawiły, że gdy tekst już był gotowy, poprawiałem jedynie błędy, udało mi się nacisnąć jakiś taki nieodpowiedni klawisz, że swoje wypracowanie całkowicie zlikwidowałem. Znacie może to uczucie rozpaczy i popłochu. Nerwowe próby ratowania sytuacji sprawiły, że rzecz okazała się już nie do odzyskania. Poniższe jest zapewne koślawą próbą odtworzenia tamtego wpisu, który nigdy nie ujrzał – to nawet adekwatne sformułowanie, bo tworzę głównie po nocach – światła dziennego.

W sobotę 8 maja 2010 o historycznej godzinie 18 w kompleksie Plaza Lublin dokonano otwarcie wystawy SEKWENCJE. Z pracowni Kowalskiego. Wernisaż uświetniał inauguracją nowej galerii Lubelskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Nazwano ją Galeria Lipowa 13, chociaż dla zmyłki mieści się przy ul. Obrońców Pokoju. Kuratorami wystawy, która będzie – polecam! – czynna do 27 maja, codziennie w godz. 14.-19, są Marcin Lachowski i Paulina Zarębska, a współkuratorami: Cezary Koczwarski i Alicja Raczkowska.

Szukając nowego miejsca ekspozycyjnego naszej Zachęty wkroczyłem bodaj trzeci raz w życiu do trzewiów komercyjnego centrum. Spotkałem tam co najmniej trzy znajome osoby, które dopytywały się, jak trafić na wernisaż. Sam mozolnie szukałem wyjścia na północną stronę Plazy przy Sądzie Apelacyjnym, bo wiedziałem, że to gdzieś tam. Wreszcie trafiłem kolegę, kuratora kilku wystaw w starszej zachętowej galerii przy Rybnej 4 i ten powiódł mnie już właściwa trasą. Po drodze spotkaliśmy jeszcze wysiadającego z taksówki prezydenta Adama Wasilewskiego. Pokierowałem go odpowiednio, bo zaczął iść w zupełnie inną stronę. Wreszcie udało się dotrzec na miejsce. Galeria okazała się przycupnąć na parterze u końca molocha od strony cmentarza. Prezydent Lublina poproszony o uroczystą inaugurację nowej galerii, zażartował, że powinien to zrobić razem ze swym zastępcą, Włodzimierzem Wysockim, bo i on ma zasługi w pozyskaniu tej przestrzeni od szefostwa Plazy. Ten wskazał na jeszcze jednego zastępcę, Krzysztofa Żuka, którego uporowi w prowadzeniu trudnych pertraktacji z rzeczonym szefostwem zawdzięczamy pono pozytywną finalizację starań.

Kilka lat temu dysponowałem zabawką pt. Felieton zadomowiony, który ukazywał się w cotygodniowym dodatku Kuriera Lubelskiego Dom. Temat Plaza Center Lublin powracał w tych tekstach leitmotivowo, bo był wdzięczny i budził duże zainteresowanie. Na samym początku rok 2006 ukazał się przykładowo felieton Plazanki, czyli obiecanki cacanki. W owym czasie mój syn – raczkujący jeszcze student architektury – wskazał mi forum inernetowe, na którym odbywała się interesująca, ilustrowana wizualizacjami dyskusja zainicjowana po historycznym rozpoczęciu przy Lipowej budowy w czerwcu’2005, o której lublinianie słyszeli od roku – daj Boże! -1998. Najpierw przypominałem, że Plaza Centers jest międzynarodowym inwestorem i developerem, który nakładem 500 mln. euro wybudował w Europie i wtedy zarządzał osiemnastoma centrami handlowo-rozrywkowymi. Kilka działało już w Polsce, m.in. w Warszawie, Krakowie i Poznaniu, a oprócz Lublina przewidywano budowę nowych w takich miastach, jak Łódź, Wrocław, Rybnik, Sosnowiec, Radom, Olsztyn, Zielona Góra, Elbląg.. Krzysztof Armel, dyr. Plaza Centers Poland w owym czerwcu zapowiadał, że w pierwszym etapie budowy naszego City Center, obok dwukondygnacyjnego parkingu podziemnego na ok. tysiąc aut, powstaną centra: handlowe, m.in. z galerią butików i konferencyjne na 1,5-2 tys. miejsc oraz segment rozrywkowy z multikinem. Na ten „pierwszy etap budowy” zgodziło się miasto, rezygnując, póki co, z hotelowego wieżowca wystającego ponad budynki handlowe na 11 pięter. Że złe doświadzcenia zasiewają wątpliwości, iż drugi etap może nigdy nie nastąpić nie musiałem powtarzać, bo wystarczyło jeszcze przypomnieć kilka takich obiecanek cacanek, chociażby multipleks w jednym z hipermarketów (chodziło o Leclerca przy Zana), które nigdy nie powstało, a i już zapewne nigdy nie powstanie. Ale było jeszcze coś gorszego. Zmieniono obiecywany nam wszystkim projekt, który już w tej fazie skarlał, a w realiacji może objawić zupełnie ponure oblicze.

Tu oddałem głos forumowcom ze skyscrapercity.com: Podpisujący się jako Krzycho Contractor z Zamościa/Chicago, reagując na radość innego po ruszeniu budowy, pisał tylko: Jeżeli to będzie poziom Kraków Plaza, to raczej trzeba współczuć Lublinowi, a nie się cieszyć. Drugi, aaaaaa1 Michal z Lublina dodawał: Nie wiem z czego tu się cieszyć. Wygląda to jak jakiś blaszany hipermarket na przedmieściach, no, załóżmy galeria handlowa na przedmieściach. Jest to paskudne, beznadziejne i podejrzewam, że na tym się skończy. Zapewniam, że w Lublinie nie wszyscy się nie z inwestycji cieszą. To, co miało być, to rzeczywiście duża skala, dużo przeszkleń, a teraz pozostał jakiś bunkier i podejrzewam, że nigdy już do niego nie dobudują tych wieżowców... Głosów było więcej, a komentarz wyżej podpisanego brzmiał: Przyjrzyjcie się Państwo! Ktoś nas tu oszukuje. Złożył plazanki, czyli plazowe obecanki-cacanki i zaraz przykroił projakt do wyobrażonej przez siebie rangi Lublina. Rangi prowincjonalnej dziury!.

Sprawa zachowywał aktualność. Jesienią przypomniałem sobie postanowienia włodarzy miasta, że jeśli centrum nie zostanie otwarte we wrześniu tegoż 06 roku., to inwestor będzie płacił ciężkie sumy kar umownych. Ponieważ nikt nie słyszał, żeby takowe zapłacił w październiku albo w listopadzie, drążyłem nadal. Usłyszałem wtedy, że kary dotyczyłyby niesfinalizowania wspomnianego wyżej drugiego etapu inwestycji. Tak to paradnie prawnie poprowadzono, że i mistrzowie teatru absurdu, Beckett, Ionesco czy Mrożek tego by nie wymyślili – komentowałem u progu kolejnego, 2007 roku.

Prawie trzy i pół roku później, jakkolwiek byśmy wzrok wysilali, z żadnej strony Plazy nie dostrzeżemy najmniejszego śladu nawet robót przygotowawczych do drugiego etapu budowy. W Kurierze już nie pracuję dwa lata, zabawkę w postaci Felietonu zadomowionego zabrano mi dużo wcześniej i nie orientuję się zbytnio, ale coś mi się zdaje, że nigdy nie upubliczniono daty rozpoczęcia mitycznego, jak Odys na południowych morzach zabłąkanego w niebycie etapu inwestycji. Wiem, że jak Adam Wasilewski i jego ekipa przejmowali pod koniec roku 2006 władzę w Lublinie, w kwestii Plazy było już pozamiatane i za to, co się dzieje z udziałem kwiatuszka (jak się okazuje, papierka lakmusowego tematu) pn. Galeria Lipowa 13 nie oni odpowiadają. Ale to kolejny raz świadczy o braku ciągłości władzy, rwanej interwałami rządów kolejnych partii, ale i o czymś jeszcze. O tym mianowicie, że Ratusz nie dysponuje odpowiednio silnymi argumentami prawnymi i sprawnymi prawnikami, co w sumie pozwalałoby się bronić się przed często zwykłymi hochsztaplerami, którzy włodarzy miasta wodzą za nos. Przecież, dlatego za poprzedniej władzy miasto (i my, i my!) zostało okradzione z Galerii Starej BWA, działającej w przeznaczonej wyłącznie do celów wystawienniczych, najlepszej do tej pory pod tym względem w Lublinie, powstałej m.in. dzięki przedwojennej – obecnie można rzec:nomen omen – Zachęcie sali w gmachu przy G. Narutowicza 4, administrowanym dziś przez dużo później zadomowioną tam WBP im. H. Łopacińskiego! W sprawie Plazy pewien lubelski zespół adwokacki, działający w imieniu izraelskiego inwestora (który szybko przeprowadził badania, że hoteli w naszym mieście i tak za dużo jak na obecne potrzeby i szybko się z pomysłu wymanewrował), a w skutkach przeciw miastu, w którym działa, okazał się dużo skuteczniejszy w działaniu niż całe zastępy ratuszowych fachowców.

Dlatego w radosnej (i słusznie!). inauguracji nowej galerii lubelskiej Zachęty było również coś smutnego a nawet zawstydzającego. Kolos dysponujący tysiącami merów powierzchni tej jednej ze świątyń nowej religii zafascynowanych konsumpcją Polaków, po – jak usłyszeliśmy – trudnych i długotrwałych pertraktacjach dał sobie wyrwać z pazurów raptem 200 czy 250 m. kw pomieszczeń na już zapyziałym zapleczu, a to poczytywane jest jako wielki sukces miasta i zostaje odtrąbione triumfalne Gloryja! Wolałbym też nie słyszeć z ust włodarzy grodu nad Bystrzycą zapewnień, że Zachęta otrzyma większą i piękniejszą powierzchnię, gdy zrealizowany zostanie ów fantasmagoryczny II etap inwestycji, bo to wciąż pozostaje patykiem po wodzie pisane i nadal to są – że zacytuję samego siebie sprzed 4,5 roku – plazanki, czyli obiecanki cacanki. Nie cieszy mnie również perspektywa, że do tej kolejnej, pozostającej wciąż czystą imaginację galerii będę docierał przez bebechy hadlowo-rozrywkowego centrum. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że – gdy już wiem gdzie jest – do obecnej, galerii w zachęconej Plazie, do wnętrz pięknie zaprojektowanych przez Zbigniewa Sobczuka, szefa Galerii Kont ACK UMCS Chatka Żaka, będę mógł pielgrzymować za nową Sztuką, unikając tej wątpliwej przyjemności o traumatycznym posmaku. Bo nie wiem, jak to jest dziś, ale po otwarciu Plazy w kulturalnym, niepodatnym na masową strawę towarzystwie w dobrym tonie było omijanie szerokim łukiem molocha przy Lipowej. Ja nadal należę do tej cichej zmowy. O Plaza Center pisałem tak często, że nastąpiło przegrzanie materiału i zadziałanie zasady Skaldów, że nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go!. Kompletnie mnie już kolos obok zubożałego jakby przez te koszmarne, niepoważne sąsiedztwo cmentarza przestał interesować, tym bardziej, że od stricte komercyjnego multiplexu zawsze będę wolał w pełni artystyczne Kino Studyjne Chatka Żaka, ewentualnie sięgającą też po ambitny repertuar Bajkę. Ta bajka się dla mnie z otwarciem skończyła. Zakrzyknąłem: – Żegnaj centrum! By, by! Auf Wiedersehen! Arrivederci Plaza! Dziś mnie znowu zainteresowało wyłącznie dzięki Galerii Lipowa 13, jakkolwiek pozostaje ta nazwa adekwatna do rzeczywistego adresu nowej przestrzeni ekspozycyjnej lubelskiej Zachęty.

Na koniec, żeby sprawiedliwości dziejowej stała się zadość, przypomnę, że sztuka już zagościła pod dachem Plaza Lublin. Stało się to podczas otwarcia centrum prawie dokładnie trzy lata temu. Był to wodny happening przygotowany w kręgach zbliżonych do niepokornego artysty Szymona Pietrasiewicza, który wsławił się ongiś prześmiewczą akcją w innym hipermarkecie. Kpiąc z powszechnego konsumpcjonizmu, wystawił się nago na sprzedaż z tabliczką – jeśli dobrze pamiętam cenę – Człowiek – 99 zł i tak stał obok pełnych półek, dopóki ochrona nie wyniosła go siłą na zaplecze. Tu, nawiązując do powodzi, która zalała Plazę i opóźniła inaugurację o dwa tygodnie, skrzyknął towarzystwo spotykające się w Przestrzeni Działań Twórczych Tektura a to uzbroiło się w wodniackie atrybuty typu płetwy i maski i tak witało przybyłych na uroczystość gości oraz tłumy lublinian, stając się główną atrakcją telewizyjnych sprawozdań. Sam żeby pozostać poza wszelkim podejrzeniem, nie dosyć, że nie poszedłem pod centrum, to nawet nie włączyłem telewizora i o akcji opowiedział mi post factum mój uczestnieczący w niej student oraz sam Szymek, któremu można było gratulować kolejnego sucesu na happeningowo-performerskiej niwie.

Ponieważ powyższy tekst zacząl wielkością dorównywać niestrawnej kolosalności Plazy, do samej, niezwykle interesującej wystawy SEKWENCJE. Z pracowni Kowalskiego, otwierającej nową galerię coraz prężniejszej lubelskiej Zachęty, postaram się powrócić w najbliższym czasie.

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: