Zaułek Widzącego Lublin

Spoglądał na to czarowne miejsce Starego Miasta zasiadając – z rzadka, to prawda, bo wolał wnętrze lokalu – na tarasie ukochanej Szerokiej 28. Miał je za tło, gdy na plenerowych wernisażach w galerii Bartłomieja Michałowkiego wypowiadał mądre jak zwykle słowa o twórczości autora prezentowanej aktualnie wystawy. Pomysł Tomasza Pietrasiewicza i kierowanego przez niego Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN, by magiczne miejsce ze schodami prowadzącącymi z Placu Po Farze w dół na Podwale nazwać Zaułkiem Profesora Władysława Panasa posiada kapitalną wartość. Dziś na Sesji Rady Miasta ma zapaść decyzja w sprawie nadania mu imienia tego, któremu jak najsłuszniej przydano przydomek Widzącego Lublin.

Stałoby się coś niezrozumiałego, gdyby radni projektu nie przegłosowali pozytywnie. Mogliby to uczynić tylko ludzie, którzy nie znają, nie chciali poznać najnowszej historii miasta, grodu, kórego są włodarzami. Zmarły na początku ub. roku Profesor stworzył nową mitologię Lublina i natchnął miłością do niego całe zastępy ludzi. Robił to z tak niewobrażalaną pasją, że otworzył im oczy na rodzimy gród. A przecież on był przybyszem, nie urodził się nad Bystrzycą i tu nie wychował. Nie darzył też Lublna żadnym sentymentem. Wiem coś na ten temat, bo znałem go ponad 35 lat. Na uczelni mych studiów pojawił się jako – jak to wtedy mówiono – dysydent relegowany z uniwersytetu w Poznaniu po Marcu 68. KUL, grając władzom na nosie, przytulał takie wyrzutki systemu. Władek był zdruzgotany zmianą miejsca, tym że wylądował gdzieś w jakimś dzikim mieście na Wschodzie. Tak go nie cierpiał, że nie podobały mu się nawet zawsze piękne u nas dziewczyny. Czy ktoś mógł wówczas w jakiejś szaleńczej wizji przewidzieć, że ten człowiek stanie się po latach twórcą owej nowej mitologii Lublina, jego Starego Miasta? Że Władysław Panas toczyć będzie – przykład tylko jeden – w ”Oku Cadyka” cudowną zupełnie opowieść o niezwykłym obrazie, największej – Profesor nie miał co do tego wątpliwości – osobliwości Miasta, czystej epifanii Enigmy, wielkiej ”intrydze Nieskończoności”. Czy ktoś mógł sądzić, że odkryje – a dziś wiem, że tylko on to mógł uczynić – iż jej sedno zawiera się w tym, co pisał o ”pępku świata” znajdującym się na ulicy Szerokiej 28, gdzie mieszkał Ha-Hozeh mi-Lublin, Widzący z Lublina, miejscu ”które było środkiem świata, w którym działy się wszystkie cudowne i dziwne, wzniosłe i straszne rzeczy”? I, że przeprowadzi Profesor ten swój olśniewający wywód – iż dzisiejszy plac Zamkowy to oko Widzacego – tak sugestywnie, że w maju 2004 na promocji książki w Bramie Grodzkiej – pisałem o tym – obudzi demony?

Był literaturoznawcą i – może poza jedną dziedziną jego naukowych zainteresowań, metodologią i teorią literatury – w pozostałych Lublin, jeśli nie pojawiał się tak bezpośrdnio jak w tekstach o semiotyce lubelskiej przestrzeni (oprócz „Oka cadyka”, np „Brama”), to był obecny podskórnie, co skutkowało nieoczekiwaną niekiedy jego promocją. Cudownie pisał Panas o twórczości Brunona Schulza w „Księdze blasku” czy eseju „Bruno od Mesjasza”, a potem wykreował festiwal schulzowski w naszym mieście i doprowadził do współpracy Lublina z miastem autora „Sklepów cynamonowych”, Drohobyczem. Dzięki Panasowi odrodziło się zainteresowanie największym poetą Lublina, Józefem Czechowiczem. Oprócz pisania rozlicznych prac o jego dziełach, przyczynił się do powstnia tradycji publicznego czytania przez znane osoby ”Poematu o mieście Lublinie” oraz spacerów jego trasą w czasie lipcowych ”Nocy z Czechowiczem” (w trakcie pierwszej Profesor „swój” wyimek z poematu recytował w kaplicy św. Trójcy). I była jeszcze fascynująca narracja Panasa w filmie Nataszy Ziółkowskiej-Kurczuk „Magiczne miasto”, ostateczny krok Profesora do stworzenia mitologii Lublina. I były jeszcze spotkania przyjaciół w Cafe Szeroka 28, ogrzewających się mądrością Mistrza. I był wielki niepokój o jego zdrowie w czasie jego ciężkiej choroby. Niestety…

Kiedy po śmierci Władysława Panasa na mszy żałobnej ks. Weksler Waszkinel – nawiązując do Widzącego z Szerokiej 28 – nazwał Profesora Widzącym Lublin, od razu wszyscy obecni w Kościele Akademickim KUL wiedzieli, że to określenie najlepsze, genialne. Jeśli Widzący Lublin otrzyma dziś od miasta swój zaułek, będzie to akt i wdzięczności i sprawiedliwości. Oby tak się stało!

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / /