Znaj proporcje…

FELIETON ZADOMOWIONY

Sobotni wieczór był jeszcze bardzo zimowy. Dziwiłem się zatem, że koleżanka wybrała się na Kosmos Gardzienic w słynnym Ośrodku Praktyk Teatralnych za Piaskami w paltociku podszytym wiatrem. Wędrując za kolejnymi wydarzeniami Kosmosu trzęsła się z zimna jak osika, ale uparcie twierdziła, że dla niej jest już wiosna i ona nie ulegnie zimie wdziewając znowu kożuch. Pomyślałem, że to jest dobre wytłumaczenie, dlaczego przy tej pogodzie, którą wciąż widzimy za oknem postanowiłem się zająć tematem pasującym lepiej do ciepłych pór roku. Też mam zimowych mroków i mrozów dosyć i marzę o przesiadywaniu na ławeczce, powiedzmy pod jakimś pięknym pomnikiem.

Drugim, chyba ważniejszym pretekstem stało się to, że na kolejnym spotkaniu Forum Kultury Przestrzeni zajęto się rzeźbami w publicznej przestrzeni Lublina. Jego organizatorzy z Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN kolejny raz dali mi kopniaka, żeby do rozleglego ogródka jakim jest ten temat dorzucić swój kamyczek.

Dziś będzie o proporcjach. Słusznie Marcin Skrzypek, pilotujący w ośrodku program, wyciągnął przykład naszego pomnika – fontanny na placu Wolności, niepokojaco małej kopii przedwojennej Wieży Ciśnień, która przez to ginie w przestrzeni. Tak jak zawsze chwalę w tym miejscu rozwiązania hiszpańskie, w tym przypadku ktoś nieszczęśliwie musieł się zapatrzyć na monumenty z kraju Cervantesa. Z chlubnymi wyjątkami – takimi, jak właśnie pomnika bohaterów jego wielkiego dzieła, Don Kichota i Sancho Pansy na Plaza Espa$a w Madrycie – są to monumenty mało monumentalne. Przed Akademią Kawlalerii w Valladolid stoi pomnik ze sceną walki z udziałem galopującego konno oddziału tak niski, że ledwo wystaje nad głowy przechodniów. Założyciel miasta Conde Don Pedro de Ansúrez na pomniku w samym centrum obeszernego Plaza Mayor jest tak mały, że nawet przy tak wspaniałej ekspozycji trudno go w pierwszej chwili dostrzec. Podobnie jest z pomnikiem urodzonego w Valladolid Filipa II na placu z kościołem San Pablo, słynącum z wielopiętrowej rzeźbionej fasady w stylu izabeliańskim. Widzi się piękny gigantyczny fronton, a nie zwraca uwagi na małego fizycznie władcę upamiętnionego rzeźbiarsko obok w zieleni. Kto jednak nie zna dobrze Hiszpanów, nie wie jednego. To naród mikrego wzrostu, co szczególnie widać u starszego pokolenia. Polak o wzroście 180 cm (przypadek niżej podpisanego), spacerując hiszpańskimi ulicami czuje się jak Guliwer wśrod Liliputow. Czyli w przypadku pomników zachowano jakieś proporcje. Hiszpan patrząc na katolickiego króla na „monumencie” musi jednak trochę głowę zadrzeć w górę.

Czasem jednak mam wrażenie, że Hiszpanie zachowują się tak, jak mieszkańcy radzieckiego miasta, które ongiś za komuny zwiedzałem. Kto jeździł wtedy do Sowieckiego Sajuza, dobrze wie, że każdy gród musiał posiadać pomnik Lenina. Ponieważ było ich tak wiele i to często niezdrowo ogromnych, mieszkańcy owego miasta wpadli na szatański pomysł i chwalili się, że to jedyny pomnik na terenie całego ZSRR, na którym Wielki Wódz Rewolucji ma swój naturalny wzrost. Pamiętając hiszpańską Wojnę Domową i udział tzw. brygad międzynarodowych zaimportowanych z kraju Lenina, coś może być w tym na rzeczy. My tak nie musimy postępować. Wiem, mamy w Lublinie pomniki spore i duże, a najpotężniejszy upamiętniający jedną postać dokonuje żywota w parku Kozłówce, bo tam jak wiadomo trafił wielki (rzeźbiarsko! rzeźbiarsko!) Bolesław Bierut z monumentu na dzisiejszym placu – o ironio! – Singera. Jednak postawienie kurdupla na pl. Wolności wydaje się wyrzuceniem wody (pieniądze fundatora z MPWiK) w błoto. A kilka podobnych przykładów nieproprcjonalności – na czele z pomnikiem Czechowicza – można w publicznej przestrzeni Lublina bez trudu wskazać.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / / /

Rok: