Archaiczny krąg

WYBRZMIAŁY NAJSTARSZE PIEŚNI

W sobotę w Centrum Kultury zakończyła się kolejna edycja Festiwalu Fundacji Muzyka Kresów „Najstarsze Pieśni Europy”. Jego twórcy, Jan Bernat i Monika Mamińska mogą się czuć usatysfakcjonowani. Przez trzy dni opisali zarówno wykonawcy polscy i od sąsiadów ze Wschodu – bo to w tych krajach mieści się europejskie centrum zachowanych pieśni tradycyjnych – jak i publiczność.

Jest coś pięknego w tym, że w momencie gdy przed CK gromadzi się tłum oczekujący na dyskotekę w Hadesie, duża część młodzieży mija go i udaje się na piętro do Sali Nowej, by znaleźć się w kręgu pozbawionej fajerwerków, wymagającej skupienia pieśni archaicznej, nie skażonej żądnymi wpływami cywilizacyjnymi. W piątek, podobnie jak w sobotę, sala była już wypełniona niemal do ostatniego miejsca. A specyfiką tego festiwlu jest to, że wykonawcy znani z poprzednich, mogą się już nigdy tu nie pojawić, bo są na tyle leciwi, że pomiędzy imprezami odchodzą na zawsze z tego świata. Jednocześnie tacy np. Stanisław i Józef Stępniakowie z wioski pod Przysuchą, przypominający znanych z kazimierskich festiwali braci Bździuchów, wprawiają w podziw tym, że jeszcze z taką energią grają na skrzypkach i bębenku i przyśpiewki wyrzucają z siebie jak z katapulty. Nikogo jednak nie zdziwi odwołany koncert, tak jak w przypadku pieśniarza z Rygi, bo wiek robi swoje i artystę ma prawo zmóc choroba.

Lubelscy widzowie mają już swoich pupili. Zespół Drewo z Kijowa słusznie do nich należy. Słuchanie dwójki, trójki czy nawet szóstki wykonawców, to czysta przyjemność. Wydaje się, że poszczególne głosy w ukraińskich dumach, zaśpiewach z XVIII, XIX wieku, rozbiegają się w przestrzeni, a przecież łączą się i tworzą zadziwiającą jedność. Wileńskie zespoły Duja i Sedula, to z kolei skupienie, wyważenie środków, niemal chłodny spokój. Rosjanie z Romody, którzy finalizowali festiwal, zdają się przy nich żywiołem. Polfoniczne pieśni na kilkunastu wykonawców łączą z muzyką bałałajek, prymitywnych fujarek, niezwykłych dźwięków wydobywanych zamoczonymi w wodzie trzcinkami. Ogromne spektrum przeżyć. Jak całe „Najstarsze Pieśni Europy”, festiwal kontemplacyjny, wysmakowany, daleki od jakiegokolwiek efekciarstwa, ale o niezwykłej wartości, bo przywracający to co przeszłe i zapomniane, sięgający do korzeni śpiwu i muzyki.

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: