Ale coś jestem!

Pamiętna scena z uroczystości 60. rocznicy wyzwolenie obozu w Oświęcimiu 28 stycznia br. Do mównicy dla oficjeli przedziera się starsza kobieta i – a nikt nie śmie jej przerwać – wykrzykuje: ”Tu wzięli moje imię, dali numer, byłam nikim – dlaczego? Dlaczego spalili mój naród?”. Bohaterka tamtego wydarzenia, Miriam Jahaw, w czasie wojny Merka Szewach, jedyna ocalona z całej rodziny z Białegostoku gościła wczoraj w Muzeum na Majdanku, gdzie zaprezentowano jej poezję. Po zapaleniu menory, autorka podziękowała Bogu, że dożyła tej chwili. Zaczęła pisać – jak zaznaczyła prof. Teresa Zaniewska – 50 lat po traumie. Nie wiadomo dlaczego zaczęła i dlaczego po polsku, w zapomnianym przez lata języku. Na Majdanku, przepraszając, że nie mówi tak pięknie jak pani profesor, wyrzuciła z siebie: – Hitlerowcy ukradli mi to, co miałam być. I dobitnie dodała: – Ale coś jestem! Świadczy o tym także odbudowana w Izraelu, przywieziona teraz do Polski rodzina. We wzruszającym wieczorze – z recytacją wierszy i śpiewem Anny Świetlickiej z Osterwy i oprawą muzyczną Jacka Sribniaka – udział wzięło aż 18 najbliższych osób Miriam, trzy córki, dwóch synów, ich mężowie i żony, wnuki, a nawet 5-miesięczna prawnuczka Amit. Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: /

Rok: