Arabskie klimaty

KAZIMIERZ TUNEZYJKA W BOHEMIE

Cezarego Garbowicza nie trzeba było długo namawiać, gdy z propozycją wystawy w jego Galerii Autorskiej Bohema zwróciło się Towarzystwo Przyjaźni Polsko – Tunezyjskiej. Dzięki temu od minionego piątku w kazimierskiej galeryjce przy Rynku można oglądać malarstwo Tunezyjki Nabihy Ernez-Gribaa.

Andrzej Molik

534 89 87

Po Kazimierzu krążą wieści, że wernisaż wystawy był niezwykle uroczysty. Przybył ambasador Tunezji w Polsce Ali Bousnina, a z Lublina pofatygował się wojewoda Andrzej Kurowski. Było gęsto od widzów i była też oczywiście sama artystka, urodzona w Sousse nauczycielka angielskiego, która szybko poprzuciła zawód, żeby oddać się swej – jak to sformułowano w Curriculum Vitae – odwiecznej pasji, malarstwu. Kiedy wernisażowy tłum opuścił Bohemę i gdy w powietrze uleciał zapach tunezyjskich potraw serwowanych gościom, można było w weekend spokojnie oddać się kontemplacji sztuki proponowanej przez arabską malarkę.

Piszę tu bez obaw, że jest to artystka arabska, a nie wyłącznie tunezyjska, bo chociaż mówi się, że maluje Tunezję, szybko dodaje się, że maluje cały Maghreb. Dla tych, którzy zapomnieli ze szkoły ten geograficzno-polityczny termin, należy się wyjaśnienie, że chodzi o trzy kraje arabskie pozostające ongiś pod wpływami francuskimi – Maroko, Algerię i Tunezję (niekiedy dodaje się do nich także Libię). Nebiha Gribaa malarskie szlify otrzymała wprwdzie we włoskich akademiach sztuk pięknych w Perugii i Sienie, ale to właśnie wpływy francuskie, francuskiej sztuki ewidentnie widoczne są w jej dziełach.

Myślę tu oczywiście o impresjonizmie. Jednak malarz działający sto lat po jego wybuchnięciu – a Gribaa debiutowała w 1971 roku – nie byłby dobrym artystą, gdyby jedynie próbował naśladowć Maneta, Moneta, Renoira, Degasa czy Cezanne’a (ten ostatni w swej palecie jest bodaj najbliższy sercu pani Nabihy). To co proponuje artystka z Tunezji, jest impresjonizmu przetworzeniem, bardzo osobistą i bardzo twórczą jego współczesną transformacją. Stylem, który będzie obowiązywał i w kameralnym temacie „Kobiet zawoalowanych” i w szalonym galopie koni z ogromnych (89 x 126 cm!) płócien, takich jak „Na zawodach”.

Przy całym uznaniu dla statecznych zobrazowań arbskich kobiet czy scen rodzajowych, to właśnie świetnie uchwycony, czarodziejsko zatrzymany w kadrze galop na obrazach z arabskimi (beduińskimi?) jeźdźcami magnetycznie przykuwa uwagę odbiorcy. W płótnie wiszącym jako pierwsze w górnym rzędzie na prawej ścianie Bohemy, bez wątpienia najlepszym na wystawie, pędzą oni na nas tak, że odruchowo cofamy się w obawie, że zaraz wpadniemy pod końskie kopyta. Wprost nie można uwierzyć, że ten tak męski temat tak kapitalnie, tak dynamicznie oddała kobieta. Kobieta arabska, dodajmy pamiętając o islamskich ograniczeniach narzucanych tej płci, a także – być może – o naszych o tych damach wyobrażeniach.

Nabiha Gribaa miała do tej pory przez ponad 30 lat malowania imponującą ilość 44. wystaw indywidualnych, w tym cztery – w 1985, 1991, 1993 i 1995 r. – w samym Paryżu, makkce sztuki. W wystawach zbiorowych uczestniczyła jeszcze częściej, bo 75 razy. Ta ostatnia osobista wystawa u Cezarego Garbowicza w Bohemie dowodzi, że galerie z Europy i z Afryki słusznie dobijają się o jej prace. Mają one – że użyję terminów dotyczących zmysłów innych niż wzrok – melodię i smak. Nostalgia miesza się w nich z radością, witalność ze smutkiem, pełnia życia z dramatami. Czyli mieszczą cały świat. Tu świat arabski, pokazany uniwerslnymi, wszędzie zrozumiałymi i bardzo pięknymi środkami.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: