Burgos: Elegancki spokój

Jej wspaniała wysokość, przestrzenność i zadziwiające bogactwo detali, pozostawia na 

nas wrażenie czystego, eleganckiego spokoju.

Eugenio Nadal

Pięć lat temu, w cezurze lat 90., próbując łagodzić osobistą tragedię spotkaniami z pięknem, odbyłem z gronem znajomych wokółeuropejską podróż szlakiem gotyckich katedr, których efektem stał się pięciodocinkowy cykl Płomienny blask gotyku publikowny sukcesywnie na łamach Kuriera. Zacytuję tytuły poszczególnych części, bo one od razu wyjaśnią, które ze świątyń w Niemczech, Francji i Włoszech próbowałem – w miarę swej wiedzy i wyniesionych zeń wrażeń – opisać. Były to: Kolonia: W stronę ideału, Notre Dame: Opoka, Sainte Chapelle: Klejnot, Chartres: Majestat Mediolan: Gigant.

Minęły lata. Czas załagodził ból zadawanych przez los ran. Ale nie przestałem adorować sztukę i zbierając jej perły na drodze swych wędrówek, zawsze ze szczególną rewerencją traktowałem ten wytwór średniowiecznego geniuszu jakim jest gotyk. Uzbierało się tego sporo, nawet jeśli nie liczyć kościołów Italii, której architektura gotycka jest bardzo specyficzna i – z wyjątkiem Il Duomo z Mediolanu – odległa od wzorców z francuskiego matecznika tego stylu, a także nie licząc znanych już wcześniej katedr – św. Wita z praskich Hradczanów i św. Stefana z Wiednia.

Najpierw była katedra w Walencji (gotyk bardzo wypaczony barokowymi dodatkami), później druga co do wielkości pośrod hiszpańskich katedr światynia w Toledo. W ubiegłym roku nawiedzałem flamandzkie katedry – św. Bawona w Gandawie, Kathedraal Sint Salvator w Brugii i Onze Lieve Vrouwe Kathedraal w Antwerpii, jak również późnogotycki Sint Pieterskerk w położonym blisko od Brukseli Leuven, kościół którego urok wzmacnia gotyckie otoczenie z porywajacym Stadhuis, czyli miejskim ratuszem na czele. Następnie szlak powiódł nas do katedralnych źródeł, do Francji, gdzie nanizaliśmy na sznur pereł jedną z naznamienitszych gotyckich budowli, katedrę w Amiens oraz, co chyba ważniejsze – tak jakoś przy okazji zwiedzania przez zwichrowane futbolowo dzieciaki słynnego Stade de France – bazylikę w St.Denis, gdzie wszystko się zaczęło, bo rok 1144, datę poświęcenia chóru w podparyskiej świątyni, uznaje się za poczatek gotyku. Wreszcie tego lata dołożyłem przedstawicielki bardzo odrębnego gotyku katalońskiego – katedry w Barcelonie (niechże nikt nie pomyli starej katedry św. Eulalii z młodzieńczym przy niej kościołem Sagrada Familia Gaudiego!) i w Geronie, zresztą przyczynkowo wspominaną tu niedawno przy okazji opisywania tego zachwycajacego miasta. A jesienią trafiłem w końcu do Burgos.

Dlaczegóż jednak, po tylu aż spotkaniach, dopiero Katedra Santa Maria w hiszpańskim Burgos natchnęła mnie do dopełnienia cyklu Płomienny blask gotyku? Co mnie skłania do napisnia tego pendant, który to termin z racji na swe francuskie pochodzenie wydał mi się przy dotykaniu stylu wywodzącego się z tej ziemi bardzej odpowiedni (to dokładnie znaczy: „odpowiednik”, ale i uzupełniajacy harmonijnie całość) niż oschle brzmiący aneks czy jakiś suplement? Wydaje się, że decydują o tym sentymenty. I zerwanie – wreszcie! – wymarzonego (nie mylić z zakazanym) owocu.

Do katedry w Burgos pragnęłem dotrzeć od czasu powstania gotyckiego cyklu, a nawet wcześniej, jako że do Valladolid, oddalonego pociągiem o niespełna dwie godziny drogi, jeżdżę od siedmiu lat i każdego kolejnego października solennie sobie obiecywałem, iż tego roku to już na pewno wybiorę się na pielgrzymkę do świątyni, o której na dodatek – zmylony jakimś przewodnikiem – długo sądziłem, że jest najbardziej gotycką i zarazem najbardziej francuską spośród hiszpańskich katedr i to temperaturę nadziei na spotkanie tete a tete z zabytkiem podnosiło a gdy ten krk nareszcie wykonałem, to tak jakby coś się we mnie przełamało, jakby otwarły się nowe przestrzenie i powrócił imperatyw nakazujący spisywanie wrażeń, kontynuownie podjętego ongiś dzieła (no, może dziełka).

A świątynia w Burgos jest bez wątpienia cała z francuskiego ducha , ale – przynajmniej tak twierdzi Jose PijoanSztuce świata – nie najbardziej, bo ten ponoć objawia się lepiej w przypadku katedry w Leon. Tu na marginesie dodam, że z Valladolid – stolicy prowincji Castilla y Leon – równie blisko do tego miasta jak do Burgos, więc stosowne postanowienia mogę już wobec sobie składać i za rok, dwa pożeglować do najlepszego za Pirenejami odwzorowania gotyckiego kanonu znad Sekwany i Loary. O burgoskiej perle Pijoan pisze: „Tonie w upiększeniach dodawanych bez liku w ciągu stuleci. Mówi się, że w Burgos istnieja dwie nałożone na siebie katedry, jedna z XIII wieku, którą okrywa inna, z wieku XV”.

Mnie to nie przeszkadza! Tym bardziej, że na przykład z czterech portali obramowujacych wejścia do świątyni, jedyny niegotycki, z roku 1516 – zwany Pellejeria – wykonany w tak hiszpańskim stylu plateresco, został niemal ukryty na tyłach świątyni i ogląda się go jako ciekawostkę. A to, co dodali katedrze Simon, syn mistrza Johana (inna wersja imienia: Hans) przybyłego w XV wieku z Kolonii a w Hiszpanii zwanego Juan de Colonia i wnuk tego ostatniego, Francesco de Colonia – ośmiokątna kaplica Condestable (konstabla, wicekróla) w przypaku Simona i latarnia ze zdobnymi pinaklami w przypadku Francesca, który się też podpisał pod wspomnianym portalem – jest po prostu porywajace. I jeszcze coś: działa trampolinowo na mą wyobraźnię, bo wyrzuca ją w przestrzenie, na północ, do inaugurującej przed pięciu laty gotycki szlak katedry – forma której miała zmierzać „w stronę ideału” – rozpartej nad Renem w rodzinnym mieście Johana – Juana, w Kolonii.

Bo to jest tak, że katedra w Burgos budzi francuskie asocjacje, nawet niekiedy trywialne. Mnie się na ten przykład miasto kastylijskie źródłosłowem rymuje z Bourges (tak jak Leon z francuskim Laon) a tam też katedra (i w Laon również), którą my widzieliśmy rok temu jedynie z daleka, z samochodu śpieszącego na Lazurowe Wybrzeże. A popatrzmy na daty rozpoczęcia budowy. Kastylijski monarcha Fernando III, zwany el Santo, Święty – gdy już słynny biskup don Mauricio przywiózł mu na żonę ze Szwabii księżniczkę Beatriz a podróż przez Niemcy i Francję obudziła w nim chęć na postawienie w Burgos prawdziwej katedry – położył kamień węgielny pod budowę (nikt nie wie do dziś, gdzie się znajduje) dokładnie 20 lipaca A.D. 1221. W tym czasie Francuzi budowali swoje liczne Notre Dame w Noyon (początek 1150), Paryżu (1136), Laon (1170), Chartres (1194) i Reims (1210), ale nie wystartowno jeszcze np. w Amiens (1236). Notabene Burgos, które tworzyło – co warte podkreślenia – pierwszą wielką katedrę gotycką w Hiszpanii, wyprzedzili jeszcze Anglicy w Canterbury (1175), ale inni byli za nim w tyle. We Wrocławiu zaczynano w 1244, w Kolonii w 1248, we Wiedniu w 1304, w Krakowie w 1320, w Pradze w 1344 a w Mediolanie, którym – co się okazało – słusznie zamykałem pierwszy cykl, dopiero w 1385 roku.

To napływ księżniczek andegaweńskich i burgundzkich (oraz – nie zapomnijmy – szwabskich), branych za żony przez hiszpańskich królów sprawił, że w tym kraju bodowniczowie gotyckich katedr prześcigali często, gęsto tych z ojczyzny narodzin tego stylu. Nie zasklepiali się jednak i nie pozostawali więźniami francuskiego wzorca. Dlatego mogę myśleć o pewnych podobieństwach Burgos z katedrą kolońską, gdzie wieże fasady są równie ażurowe jak te na ziemi kastylijskiej, co nie dziwota, bo ów Johan z Kolonii przybył do Burgos, by je wznieść. Zresztą uważana za kwintesencję francuskiego gotyku katedra w Chartres zdobna jest w jedną, lewą, wieżę – postawioną dopiero w 1513 przez Jeana Texlera – w stylu flombayant, gotyku płomienistego, takiego samego jak w Kolonii i jak w Burgos. Co tu więc pyszczyć o czystości stylu – takiego się nie da wytropić.

Wszystko się mieszało. Pierwszy główny architekt (a raczej budowniczy) Enrique, wznoszący katedrę w Burgos a później w Leon, prawdopodobnie – nim zmarł w 1272 r. – zwiazany był też z powstawaniem gotyckich światyń w Amiens i Reims. Kroniki podają, że w burgoskiej katedrze pracowało 65 architektów, 52 rzeźbiarzy, 7 kowali (artystycznych?), 50 złotników, 64 malarzy, 12 witrażystów, 20 hafciarzy (i – przy okazji – 22 kopistów ksiąg). Czy w takim towarzystwie znajdowali się tylko Hiszpanie? Wolne żarty! To musiał być międzynarodowy tygiel i każdy wnosił coś od siebie do wspólnego pięknego dzieła.

Teraz każdy z turystów przybywajacych do Burgos z – chciało by się rzec – równie różnych stron, znajdzie coś dla siebie w katedrze, którą, może także ze względu na senne otoczenie, znamionuje – jak to trafnie określił Eugenio Nadal – elegancki spokój. Dzieci będą wyptrywać pod sklepieniem w nawie przy narteksie nachylonej nad zegarem postaci Popamoscas, którego nazwano połykaczem much, bo otwiera usta podczas wybijania godzin, jakby chciał to uczynić. Inni będa się zachwycać urodą Capilla de Condestable z fantastycznym, tylko w Hiszpanii możliwym do zobaczenia retablo, rzeźbionym ołtarzem, tu autorstwa Diego de Siloe (a w głównym ołtarzu w chórze, w Capella Mayor Rodrigo de la Hoya) lub podziwiać proste dostojeństwo nagrobków fundatora kaplicy Fernado Hernandeza de Valesco i jego żony, donii Mencii de Mendoza. Wierni pomaszerują zaś do jednej z kaplic prawej nawy, gdzie pomodlić się będą mogli przed – uchodzącą w krążącej legendzie za rzeźbione przez Nikodema, świadka Ukrzyżowania „dzieło z natury” – figurą Chrystusa, pokrytą skórą, z prawdziwymi włosami i paznokciami.

Ja wzruszyłem się – nie ze wzgledu na atencję do rycerzy, ale z powodu asocjacji teatralnych i literackich, sztuki Corneille’a, poematu Cantar de mio Cid – płytą nagrobną Cyda, czyli urodzonego ok. 1040 roku w Burgos Rodrigo Diaza de Vivar, bohatera hiszpańskiego, zmarłego w 1099 r. Leży sobie z żoną Jimeną Diaz, rozsławioną jak on tragikomedią Francuza a nad sobą mają cud późnego gotyk, gwieździście żebrowaną kopułą autorstwa Felipe de Bergona, wbudowaną w ośmioboczne cimborro otoczaone wieńcem pinakli. Wygląda to jak rozeta, tyle, że zwrócona prosto ku niebu, tak żeby spogladać na Boga, a Bóg, żeby czynił to samo.

Fantastyczne wrażenia przynosi też spacer wokół katedry, bo jej umiejscowienie na, a w zasadzie w stoku wzgorza powoduje, że od północnej strony ogląda się świątynię prawie z góry a jej porywajace pinakle, maswerki, ażury, wimpergi, rzygacze, kwiatony ma na wyciągniecie ręki. I wtedy – nie tylko ze względu na młodzieńcze zafascynowanie jego Kapitanem Fracasse – rozumie się w pełni zachwyt Theopile’a Gautier, który napisał: „Jest to coś gigantycznego, jak piramida, i coś delikatnego, jak klejnoty damy i trudno jest zrozumieć, jak taki filigran może stać na powietrzu przez wieki”. I słusznie dodał: „Burgos ma jedną z najpiekniejszych katedr na świecie”.

Andrzej Molik

Burgos - elegancki spokój

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: