Ciche przestrzenie Anny S.

W Galerii Grodzkiej BWA można oglądać dwie wystawy. Nad pierwszą – „Grafiki – Listy do Jana Pawła II” – z pracami aż 34 artystów należałoby litościwie spuścić kurtynę milczenia. Przeniesiona z krakowskiego Muzeum Archidiecejalnego, gdzie ją zorganizowano w ramach obchodów 40-lecia Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie budzi uczucie zażenowania. Jest manifestacją, na jaką adresat „listów” przenigdy nie zasłużył i jakiej – można być tego pewnym – nigdy by sobie nie życzył. Deklaratywność artystów – z małymi wyjątkami – przypomina niestety wypowiedzi plastyczne twórców socrealistycznych, chociaż oczywiście język dzisiejszych grafików wolny jest od narzuconych odgórnie kanonów i spotkamy tu prace formalnie ciekawe.

Dużo więcej uwagi wzbudzają obrazy zgromadzone w mniejszej sali galerii na wystawie „Doznania” Magdaleny Raczko-Pietraszek i Anna Szprynger. Obie uprawiają malarstwo abstrakcyjne, a pierwsza także poezję, co – trzeba przyznać – czuć w jej barwnych, zdominowanych przez różne odcienie błękitów pracach. Słusznie kurator ekspozycji Andrzej Mroczek po konstatacji, że ich malarstwo niczego nie przedstawia, nie opisuje, stwierdza, iż ono daje nam więcej, bo sugeruje, inspiruje do zamysłu, pobudza wyobraźnię. Krytyk ma prawo wyboru i niżej podpisany przyznaje się, że to prace Anny S. napędzają pokłady jego wyobraźni. Problem może stanowić to, że obrazy Szprynger z cyklu „Bio” są kompletnie niereprodukowalne i koniecznie trzeba z nimi spotkać się tete-a-tete, co z kolei może też stanowić ich atut, bo żeby je docenić i przeżyć chwilę uniesień, należy się udać na wystawę.

Artystka dla przedstawienia swych wewnętrznych stanów znalazła osobistą formę wypowiedzi. Cieniutkim pędzelkiem maluje tysiące kreseczek, malutkich wielokątów czy graniastościanów, cyzelując drobiazgi gęsto rozsiane na płótnie. Potem, zapewne po zawerniksowaniu pierwszej warstwy, maluje na wierzchu wybranych miejsc kompozycji drugą i – po powtórzniu operacji – trzecią, czwartą, może i piątą. „Mrówki form” z pierwszej warstwy jaśnieją, wycofują się w tło, zanikają, a te z ostatniej – z serca kompozycji – wybijają się swą czernią do przodu. Powstają niezwykłe – być może zaskakujące i samą autorkę – przestrzenie nasycone ciszą. Choć tak wiele się tu dzieje, tak zmienne są efekty w poszczególnych pracach cyklu, dominuje spokój, zaskakująca harmonia spowita tajemnicą. Kontakt z obrazami Ani wyzwala doznania duchowe, wręcz metafizyczne. Są przy tym przekazem jej energii, której musi wiele użyć godzinami „dłubiąc” konstytuujące całość drobinki. A ponieważ forma którą operuje, ma wielorakie możliwości – zmienia sie jej charakter zależnie od skali, natężenia barwy, wielości warstw czy rozmiaru plamy jaką tworzy – należy mięć nadzieję, że Anna Szprynger raczyć będzie nas kolejnymi kompozycjami, odkładającymi się powidokami na długo w pamięci. Nadzieje tym większa, że w niektórych nowszych jej pracach nieśmiało pojawia się kolor, a to otwiera przed młodą artystką całkiem nowe kierunki poszukiwań.

Andrzej Molik Fot. autor

PS. Oprócz ekspozycji w BWA, obrazy Anny S. od soboty będzie można oglądać także w Muzeum na Zamku, gdzie otwarta zostanie wystawa pokonkursowa Lubelskiego Autografu 2008. Szprynger w konkursie otarła się o nagrodę dziennikarzy, niestety wg regulaminu tylko jedną jaką mogą przyznać.

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: