Czary – mary czarowanie

Konferansjer zapowiadający niedzielne koncerty w HADESIE ma coraz cięższe życie. Nie dosyć, że musi złożyć hołd sponsorowi (tu – WEST) i elegancko zaanonsować gwiazdę wieczoru, to jeszcze w ostatnią niedzielę doszło mu zaprezentowanie artystki występującej jako tzw. support. Konferansjer Piotr du Ch. zapowiedział zatem na wstępie występ (we wstępie) Luizy S., notabene pełniącej od czasu do czasu w tymże HADESIE rolę konferansjera. Luiza S. okazała się być dużo lepszą piosenkarką niż konferansjerką. Konferansjerka Luizy S. nie miała wysokich notowań u hadesowej publiczności. Luiza S. gra też (dobrze) na fortepianie i pisze teksty. Zaśpiewała pięć utworów własnych i dwa zagraniczne, których nie zrozumieliśmy, bo były po angielsku.

Po tych introdukcjach konferansjer mógł powrócić do swojego nazwiska i, już jako znany dobrze Piotr du Chateau, ze swadą („Wystąpi zespół, dla którego przyszliście do HADESU i kupiliście bilety… prawie wszyscy”) zająć się zakontraktowaną robotą. Do roboty zabrał się też zespół For Dee, oważ oczekiwana gwiazda wieczoru, z gwiazdą pierwszej wielkości – Krystyną Stańko – na czele.

Urocza blondynka nie dosyć , że ma masę talentów muzycznych, to jeszcze posiada podbudowaną naturalną swobodą siłę magnetycznego przyciągania. Ujmująco uśmiechnięta przy zapowiedziach czy kokieteryjnym namawianiu słuchaczy do wspólnej zabawy, czarując i rozsiewając czar, potrafi nagle (Bądź sobą) zaśpiewać drapieżnie, z dramatycznym wyrazem. Później, z równą swobodą, zmienia nastrój (W niebie), by za chwilę dojść do zupełnie łagodnej, pięknej ballady Cieszy mnie ta miłość jak nic. I my się z nią cieszymy. Jak wtedy, gdy niemal na koniec zaśpiewa może najpiękniejszy utwór wieczoru, blues Wiem jak bardzo ci źle.

Kiedy sie słucha Krystyny Stańko i jej partnerki Jowity Tabaszewskiej oraz męskich sił zespołu – Bartłomieja Latusa (gitara), Henryka Barana (bass) i Artura Malika (perkusja), rodzi sie pytanie, dlaczego For Dee, grupa prezentująca tak wysoką kulturę muzyczną, ciekawe teksty, dobre aranże i znakomity vocal, nie podbiła do cna naszego rynku muzycznego, a jeśli zrobiła jakąkolwiek karierę, to – jak słusznie zauważył prywatnie Piotr – nie taką, na jaką zasługuje? Przecież porównanie potencjału artystycznego kilku kapel okupujących szczyty list przebojów z możliwościami For Dee, nad wyraz często wypadnie na korzyść tych ostatnich. Więc o co tu chodzi?

Oczywiście, można tradycyjnie odpowiedzieć (i być pewnym, że ta odpowiedź będzie zawsze trafna), że o pieniądze. Przyszły takie czasy, że jeśli artysta nie startuje w barwach jakiejś stajni, czyli potentata fonograficznego, to nimal nie ma szans zaistnienia w powszechnej świadomości fanów. Nawet najbardziej utalentowani mogą opowiedzieć czym kończy się wydanie płyty jeśli nie towarzyszy jej promocja we wszystkich mediach i, dodatkowo, trasa koncertowa po najważniejszych centrach kulturalnych kraju. Ale i tak ta słuszna odpowiedź, będzie w przypadku For Dee odsłaniać zaledwie część prawdy, bo przecież można zadać też pytanie, dlaczego potentaci rynku muzycznego nie zainteresowali się w pełni zespołem Krysi Stańko.

Tajemnica, jak sądzę, tkwi w tym, że For Dee pozostaje, nawet w swej kategorii, jednym z bardzo wielu zespołów wędrujących przez polskie estrady. Chociaż jest w pełni profesjonalny, brakuje mu osobistego charakteru pisma. Jest takim trochę, a nawet zdecydowanie lepszym DE SU, ale posiada w melodyce swych utworów niepokojąco wiele podobieństw do tamtego babskiego tercetu. W sposobie interpretacji – także. To jest pierwsze z nasuwających się na myśl porównań, ale można też For Dee postawić w szeregu laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki (do których się zalicza, chociaż kiedy w 1991 zdobywał pierwsze miejsce, tworzyły go cztery dziewczyny), którzy nie poszukując odrębnego, osobistego stylu, lokują się w drugim czy trzecim szeregu wykonawców a po jakimś czasie słuch o nich przepada.

Żeby zrobić karierę po krakowskim festiwalu, trzeba proponować coś tak odrębnego jak Renata Przemyk. Oczywiście efekt nie jest zawsze gwarantowany – eksperyment Janka Kondrak z Jolką Sip nie przyniósł jak dotychczas spodziewanych efektów i naszą sympatyczną piosenkarkę, której życzymy jak najlepiej, goryczą tylko mogą dziś napełniać słowa Jana Poprawy, że jest materiałem na natychmiastowy start w konkursie Eurowizji. Ale, generalnie, trzeba poszukiwać. Nie wystarczy robić czary – mary i problem załatwiać urokiem osobistym. Nie wystarczy śpiewać piosenki kojarzace sie z produkcjami innych a już napewno nie tych, których oceny zniżkują. Trzeba mieć styl i silna osobowość a także siłę przebicia. Nie łatwe zadanie nie tylko dla Krystyny Stańko, również wobec nadprodukcji wokalistek na polskim muzycznym rynku.

Na szczęście, liderka For Dee posiada – co się rzekło – moc talentów i wierzę, że jak Kayah, doczeka, mozolnie te talenta rozwijając, swego czasu na topie. Oby, bo warta jest tego.

Andrzej Molik

Fot. Emilia Szumowska

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: