Czas do domu czyli folk polski

Przesympatyczna, działająca od lat w Chatce Żaka, Orkiestra p.w. św. Mikołaja, doczekała się pierwszego w karierze kompaktu. Właściwie, nie tyle się doczekała, co sama o wydanie płyty bardzo zadbała i dziś możemy – nie bez przyjemności – słuchać nagrań dokonanych aż w trzech odsłonach (czerwiec i wrzesień – październik’95 i luty’96) w lubelskim Studiu HENDRIX.

Płyta nosi tytuł Czas do domu i zawiera utwory – można tak powiedzieć – zdecydowanie inne niż zawarte na dwóch dotychczas wydanych przez Orkiestrę św.Mikołaja kasetach – Muzyka Gór Z wysokiego pola. Inne, już to tylko z tego powodu, że reprezentujące wyłącznie folklor polski (fakt, że z „podchodzących” Mikołajom terenów Polski południowej i wschodniej). Wczesniej przecież Orkiestra przyzwyczaiła nas do swych fascynacji Hucułami czy Łemkami.

Ale w brzmieniu, w wyrazie, znajdziemy wszystko to do czego Mikołaje zdążyły nas przyzwyczaić: rozbudowane i wielce swobodnie potraktowane instrumentarium, takież aranżacje, radość śpiewania i grania, niezwykła, zawsze porywająca odbiorców żywiołowość, która potrafi przejść – jak w końcowych utworach płyty – w balladową refleksyjność i intymną kameralność. Folk tak – przepraszam za słowo – spreparowany, może korzystać z instrumentów tak zaskakujących przeciętnego słuchacza polskich zespołów pieśni i tańca, jak – że wymienić najoryginalniejsze – fletnia Pana, quena, mandola, sapiłki, skoduczaje, domra, bałałajka, drumla, kongi, klawesy, djemba, reko-reko, marakasy, dutar czy bęben basowy. Przy tym, jak słusznie ktoś zauważył, Orkiestra ograniczyła tu bębny na rzecz instrumentów lutniowych i grająca na tych pierwszych żywiołowa Agnieszka, którą uwielbiam oglądać na koncertach, została przesunięta nieco w tło. Na plan pierwszy wysunęli się śpiewacy i instrumenty sprawujące solowe role a dopiero na to nakłada się – zależnie zresztą od utworu – całość kapeli-ansamblu.

Płyta jest prawdziwym cymesem dla wielbicieli Mikołajów. W towarzyszącej jej książeczce można znaleźć tekst śpiewanych utworów i krótkie wstępy określające ich pochodzenie. Te napisane zostały lekko, bez zadęcia, tak jak wygląda cała działalność Orkiestry. Szkoda natomiast, że okładka z sugestywnym malarstwem na szkle Edyty Sylwii Komincz, zatraciła czytelność przez nadmiar szczegółów i ciemne tło. Można sobie jedynie wyobrazić jak ten jej Świat duchów wygląda w oryginale. Jest też ten kompakt szansą poszeżenia tradycyjnego kręgu admiratorów zespołu, owych trabantów krążących wokół Mikołajów i gotowych podążyć za nimi wszędzie. Trzeba wszakże wyraźnie powiedzieć, że płyta jest jedynie dopełnieniem estradowej działalności Orkiestry. Każdy, kto nawet przypadkowo trafi na ten swoisty show, misterium odbywające się na estradzie, chętnie po nią sięgnie. Nie ma natomiast gwarancji, że odbiorca odbędzie podróż odwrotną, od nagrań – na koncert. Po prostu płyta nie jest w stanie oddać całego magnetyzmu Orkiestry p.w. św. Mikołaja, nie wyzwala owych fluidów płynących pomiędzy żywiołem muzyków i śpiewaków a zauroczonymi nimi słuchaczami.

Osobiście puszczam sobie w chałupie Czas do domu po to, by się z tego domu wyrwać i pognać na koncert Mikołajów.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: