Czym dla mnie dziś jest ten festiwal

Janusz Opryński, komisarz tegorocznej edycji Konfrontacji Teatralnych, rozmowa Andrzej Molik.

Kurier festiwalowy – I Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne

nr 1, 10.10.1996

W przededniu otwarcia Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Konfrontacje Teatralne zwróciliśmy się do komisarza tegorocznej edycji festiwalu, ale i współtwórcy Konfrontacji w ich pierwszej odsłonie w 1976 roku, szefa Teatru Provisorium Janusza Opryńskiego z jednym tylko pytaniem. Poprosiliśmy by zechciał odpowiedzieć, czym dla niego osobiście, człowieka łączącego symbolicznie, ale i całkiem konkretnie, odległe czasowo imprezy, jest ten festiwal na pięć minut przed pierwszym dzwonkiem?

Oto jego wypowieź notowana we wtorek 8 pąździernika w godzinach popołudniowych:

– Wiedziałem od lat, że Lublinowi brakuje takiego festiwalu. Wszyscy, i to zarówno robiący teatr, jak i teatru odbiorcy, dotkliwie odczuwaliśmy jego brak. I dziś, aczkolwiek może się wydać, że jest to deklaracja przedwczesna, jestem człowiekiem szczęśliwym. Trzeba pamiętać jak to niedawno, raptem w styczniu, podjeliśmy decyzję o reaktywowaniu festiwalu, a dzisiaj on już jest. Jest nie tylko ten obecny, ale – w zarysie – także następny, który „reżyserować” będzie Włodek Staniewski. Szczęśliwy jestem, bo Lublin zasługuje na festiwal teatralny.

Zawsze było to miasto życzliwe teatrowi, chociaż gdy dwa, trzy lata temu chodziłem po różnych instytucjach próbując przekonać ewentualnych mecenasów, iż Lublin może stać się drugim Edynburgiem, ważnym nie tylko w Polsce, nie tylko w Europie Środkowej, bywało, że patrzono na mnie jak na wariata. Jednak takie możliwości tu tkwią. Trzeba wykorzystać kapitał zgromadzony w naszym mieście. Tym kapitałem są ludzie tworzący w niezliczonych teatrach.

Przyznam się, że przyjmując obowiązki komisarza powodowałem się też refleksją Miłoszowską, tak często powracającą ostatnio w jego wypowiedziach, że trzeba być także człowiekiem użytecznym. Trzeba zrobić coś poza formą czysto artystyczną. Sam jestem w pewnym przełomowym momencie twórczości teatralnej. Zapragnęłem więc być użyteczny, zmierzyć się z konkretnymi wyzwaniami: gdzie zdobyć pieniądze, gdzie ulokować gości. Poznałem przy tym bardzo wielu prawdziwie życzliwych ludzi. Nie było by naszych Konfrontacji, gdyby nie oni. Nie byłoby festiwalu także, gdyby nie ludzie pracujący w teatrze, a nie tyczy to jedynie Rady Programowej, chociaż ta, jako ciało sprawcze, całkowicie – ku mej największej radości – się sprawdziła.

Dużo sobię obiecuję po nurcie dyskusyjnym festiwalu. Myślę, że dyskusje opatrzą go refleksją intelektualną, zagwarantują pewien poziom. Sam, dotknięty niejednokrotnie niesprawiedliwymi sądami, wiem, że długo możemy się spierać we własnych kręgach – twórców i krytyków. Ale jeśli nie będzie przy tym akceptacji odbiorców, wszystko co robimy nie będzie ważne. Może więc zakopiemy sztuczne rowy pomiędzy teatrami nazywanymi tak lub inaczej? Może przestanie być ważne, kto z alternatywy a kto z teatru repertuarowego? Może w przyszłości Konfrontacje Teatralne będą sumą dodanych do siebie propozycji poszczególnych, partycypujących w przedsięwzięciu jednostek, nad którymi pieczę sprawować będzie jakieś ciało odgórne? Dziś, w każdym razie, nikt nie może powiedzieć, że Konfrontacje są festiwalem teatru alternatywnego. Reprezentowane są różne trendy, gałęzie, czy – jak kto woli – odłamy teatru w całym jego bogactwie i dopełnianiu się. Spróbowaliśmy w sposób demokratyczny podać naszą propozycję. Teraz czeka ona na osąd publiczności.

I na koniec. Byłem swego czasu w Pradze. Na dziedzińcu gdzie działał do niedawna teatr Havla, po spektaklu toczyła się we wspaniałej atmosferze dyskusja przy piwie. Pomyślałem z goryczą, dlaczego nie u nas, w Lublinie, na dużo piękniejszym wirydarzu Centrum Kultury? A teraz marzenie przybiera konkretne kształty. Zapraszam i tam w ramach Konfrontacji Teatralnych.

Wysłuchał

Andrzej Molik

Czym dla mnie dziś jest ten festiwal

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: