Design czyli sztuka praktyczna

Ledwo co zdążyliśmy omówić na tych łamach imponujący Słownik sztuki XX wieku (w księgarniach znajduje się już także pochodząca z tej samej serii Historia sztuki 1000-2000) a przychodzi się nam pochylić nad ostatnią nowością Wydawnictwa ARKADY. Jest nią prezentująca bliźniaczo podobną szatę graficzną jak wspomniany słownik książka Design 1940-1990 z rozjaśniajacym angielski termin podtytułem Wzornictwo i projektowanie.

Seria – w której ukaże się jeszcze znajdujący się w przygotowaniu Słownik architektury XX wieku – jest owocem współpracy ARKAD z Editions Hazan. Autorami poszczególnych pozycji są specjaliści francuscy. Tak jest też w przypadku Design… Imponujące dzieło (368 stron formatu 28.5 x 19,5 cm, 860 ilustracji, w tym 430 kolorowych) wyszło spod pióra Raymonda Guidot, pracownika jednego z oddziałów (Centre de creation industrielle) słynnego Centrum Georgesa Pompidou, który w samej „fabryce sztuki” przy rue Beaubourg był komisarzem tak głośnych w swym czasie wystaw, jak Paryż – Berlin, 1900-1933, Paryż – Moskwa, 1900-1930, Realizmy, Wiedeń, 1880-1938 czy Awangarda japońska. Przede wszystkim jest jednak specjalistą od historii wzornictwa. Że wybitnym – dowodzi wydana przez ARKADY księga poświęcona sztuce, którą można by nazwać praktyczną, bo znajdującej zastosowanie w przedmiotach codziennego użytku, sztuce użytkowej (uściślenie terminu „design” w rozumieniu stosowanym przez Guidota znajdziemy na wstępie pierwszego rozdziału).

Już po otwarciu książki cztelnika spotka pierwsza niespodzianka. Jest nią wetknięty za obwolutę, złożony w harmonijkę wykres o niespotykanych rozmiarach 28,5 x 150 cm. Te półtora metra lektury przypominającej jakiś schemat układów w odbiorniku telewizyjnym ale także drzewo genealogiczne, to Najważniejsze punkty odniesień w historii wzornictwa. Obejmują one okres od roku 1800, chociaż z uwzględnieniem przełomów poprzedzających tę datę (n.p. rewolucja przemysłowa w XII w., humanizm Renesansu, ewolucja umysłów w Oświeceniu z Encyklopedią Diderota i d’Alemberta na czele). Wszystko tu z czegoś wynika, teoria rozczłonkowuje się w praktykę. Przykładowo, od „prekursorów myśli socjalistycznej” biegną strzałki do ramek mówiacych o hegemonii państw uprzemysłowionych, o pierwszej Wystawie Światowej, narodzinach zwiazków zawodowych, i o utopijnych marzeniach. I tak, punkt po punkcie, według wskazania strzałek trafiamy aż do współczesności, do Bio-design Coloniego, domu telematycznego La Pietry, kina science-fiction (od Alien do Blade Runner). Aż ciarki przechodzą, że i nasze życie dało by się ułożyć w podobny schemat, tyle, że korzystając z owego „drzewa genealogicznego wzornictwa” zaczyna się nam rysować klarowny obraz jego – wzornictwa – rozwoju. A zatem, jeśli chcemy naprawdę wejść w temat, korzyści z wykresu nie sposób przecenić.

Na skrzydełku obwoluty znajdujemy coś w rodzaju wstępu do dzieła. „W 1946 roku – czytamy w nim – na londyńskiej wystawie Britain Can Make It można było zobaczyć przecięty wpół bombowiec: jego najbardziej wyspecjalizowane części składowe były połączone linkami z najpowszechniejszymi przedmiotami z codziennego otoczenia, od traktora do rondla, unaoczniając rolę, jaką odegrała wojna w powstaniu wzornictwa przemysłowego.” Zdanie te już poniekąd wyjaśnia skąd się wzięł cezura roku 1940, od którego francuski autor omawia temat. Charakteryzuje też jego podejśćie do owego tematu. „Raymond Guidot – napisano dalej – nie chołduje kultowi wielkich osobowości. Jego książka, przypominająca niekiedy film fantastyczno-naukowy, sytuuje wzornictwo przemysłowe w nurcie historii, który obejmuje wydarzenia polityczne, kinematografię, sztuki, plastyczne, komiksy, badania przestrzeni kosmicznej. Przedmioty, które nas otaczają – naczynia, samochody, samoloty, domy – jawią się wówczas w nowym świetle i sprawiają wrażenie uczestników technologicznej przygody wieku.”

Wystarczy zacytować tytuły rozdziałów Design 1940 -1990, żeby zauważyć jak twórcze jest podejście Guidota do wzornictwa. „War To Peace”, Amerykańska obecność, Piękno germańskie, Wzornictwo uwodzicielskie, Marginalność nadaje ton, Czas prądów i fal – oto kilka próbek tej poetyki. Podobnie jest z treścią. Książkę się czyta jak dobry kryminał. Nagłe zwroty akcji, nowe fakty, zaskakujące pointy są materią dzieła o walorach przecież popularyzatorskich, niekiedy encyklopedycznych czy – szerzej – podręcznikowych. A niespodzianki? Kto na przykład wie, że wielki kpiarz Salwador Dali odawał swój talent także na rzecz design, reklamując w 1944 nylonowe, amerykańskie pończochy? Kto pomyślałby, tak jak Guidot, że piosenki Nat King Cole’a, Binga Crosby’ego, Franka Sinatry czy komedie filmowe (szczególnie muzyczne) wyprodukowane w Hollywood mogły służyć w swym czasie do ukrywania w cieniu wszystkiego tego, co mogłoby psuć radosny obraz Ameryki? Kto, pisząc o wzornictwie, dałby przy okazji, tak jak Francuz, wykład o paryskich zazous, angielskich teddy-boys i ich następcach mods rockers, amerykańskich beatnikach i japońskich shintaros?

Książka Guidota otwiera oczy na wzornictwo, ale i z czasem zaszczepia inne postrzeganie dookolnej rzeczywistości. Można dzięki niej smakować szczegóły o twórczej pasji Le Corbusiera i innych gigantów sztuki użytkowej XX wieku, ale i przypomnieć sobie, jak ściągaliśmy z Zachodu wzornicze pomysły różnego rodzaju stolików-jamników, pufów, foteli i tego wszystkiego, co zawiera się już w treści śródtytułu jednego z rozdziałów: Lata sześćdziesiąte – sprężystość tuż nad ziemią. Można w erze podbojów kosmicznych docenić gigantyczną wyobraźnię autora naszych młodzieńczych lektur Julesa Verne’a, ale i znaurzyć się w (kolejny śródtytuł) Dom jako przestrzeń ludyczną. Słowem mamy do czynienia nie tylko z pięknym albumem, ale i z fascynującą lekturą, w której każdy – w zależności od gustu – bez wątpienia znajdzie coś dla siebie.

Księgę zamyka 55-stronicowe biografie naajwiększych twórców działających we wzornictwie i projektowaniu. I tu można znaleźć zaskakujące smaczki. Oto obok biogramów takich potęg tej dziedziny, jak Aalto, Gropius, Malewicz, Miyake, Viollet-Le-Duc (to jemu zawdzięczamy dzisiejszy, niejako finalny wygląd paryskiej katedry Notre-Dame) czy Wright, znajdziemy także sylwetkę Mary Quant. Mało już kto to pamięta, ale w latach sześćdziesiątych, u szczytu beatelsmanii ta angielska projektantka mody zrewolucjonizowała stroje dziewczęce (jej butiki oferowały kolekcje pret-a-porter wyłącznie dla młodych ludzi) a nawet doprowadziła do anemii całe rzesze kobiet, które pragnęły wyglądać tak, jak ulubiona jej modelka, więcej niż chuda Twiggy (Gałązka). Nie znajdziemy natomiast w Biografiach nazwiska Picassa, co zapewne wprowadzi w zdumienie wszystkich tych, którzy pamiętają, jak z górą 30 lat temu o pokojach w domach i o każdej nieco kubizującej ozdobie mówiło się, że są malowane „w picassa” (chociaż ten rodzaj zdobnictwa zaczerpnięty został raczej od innego wielkiego Hiszpana, Juana Miro). Ale i z tego powodu warto przestudiowć wielką księgę Design 1940 -1990.

Andrzej Molik

Design 1940 -1990. Wzornictwo i projektowanie. Wydawnictwo ARKADY. Warszawa 1998.

Kategorie:

Tagi:

Rok: