Dobry Dwór

PO PREMIERZE W TEATRZE MUZYCZNYM

*Patronat Kuriera*

W symbolicznym momencie, na drugi dzień po powrocie Polski do wspólnoty europejskiej, ale i w Dniu Flagi Narodowej oraz w przeddzień rocznicy Konstytucji 3 Maja Teatr Muzyczny zaprezentował premierę dzieła będcego najlepszym wyrazem polskiej tożsamości, bo takim bez wątpienia jest ta opera narodowa Stanisława Moniuszki. Lubelski ”Straszny Dwór” pełen jest patriotycznych uniesień, ale i skrzy się humorem w momentach przywoływania pieniackiej tradycji i wszystkich innych wad sarmatyzmu. Ma też akcent chwytający za gardło. Monumentalny Mazur z IV aktu brzmi jak nasza ”Oda do radości”, tak wzmocniona potęgą tańca, że nikt na sali nie pozostaje obojętny. Kiedy w finale okazuje się, że tytułowy Straszny Dwór to Dobry Dwór, możemy skonstatować, że to samo można powiedzieć o realizacji tej drugiej dopiero w historii opery przygotowanej w Lublinie.

Kapitalnym pomysłem na zaospodarowanie kameralnej sceny teatru przy Skłodowskiej było wprowadzenie przez reżysera Roberta Skolmowskiego i scenograf Małgorzatę Słoniowską kilku mobilnych dworków zamieniajacych się w razie potrzeby w kredens, stół, słynny zegar czy komnaty zamkowe. Uroczy dowcip powraca przez cały spektakl. Pancerni ”dosiadają” koni i w salonie. Przed Cześnikową (niezawodna Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak) służba rozwija dywany przy każdym jej kroku. Nad polskim ludem frunie polski bocian, a nocą puszczyk. Pan Damazy w świetnej interpretacji Ryszarda Wróblewskiego, to kwintesencja zapatrzenia – jakież to na czasie! – w obce mody (cudo: aria z mokrą peruką). Duże łapsko podaje zza sceny tabakę przestraszonemu Maciejowi (wyśmienity Jacek Ryś, największa kreacja przedstawienia!). Halabarda zda się biedaka prowadzić. Zjazd reflektorem po mapie Polski do Lublina przed wejściem bardzo lubelskich kolędników i Mazurem Zespołu Tańca Ludowego UMCS, na koniec którego pojawia sie sami Mistrz Stanisław Leszczyński przygotowujący go choreograficznie. Cieszą nawet takie drobiazgi, jak gwałtowna zamiana narzeczonych przy pierwszych ukłonach Hanny i Jadwigi, albo świetne figury zegarowe Turka i Rycerza przy arii ”z kurantem” Stefana ”Cisza dookoła”.

Ta aria przywraca wiarę w śpiewającego partię Stefana Tomasza Janczaka, który najwyraźniej – podobnie jak Maciej Krzysztyniak jako Zbigniew – w nie czuje się dobrze w prologu, chociaz to tam w ”Dobrze, Dobrze” brzmi słynna i efektowna deklaracja ”Vivat, semper wolny stan!”. Ale i trzeba przyznać, że już wtedy pięknie brzmiący tercet Stefana, Zbigniewa i Macieja ”Cichy domku modrzewiowy” zapowiada duże kreacje wcielających się w nich solistów. Wśród pań, na tle swej słynnej koleżanki Agnieszki Dondajewskiej jako Hanny (cudowny głos, ale kompletnie nizrozumiały tekst ariii na otwarcie IV aktu), bardzo dobrze wypada jako Jadwiga ”nasza” Mariola Zagojska. Bez wątpienia zapamietamy też Leszka Skrlę jako świetnego Micznika, a nieco niedosytu pozostawi najsłynniejsza aria opery, ”Ten zegar stary” Skołuby – Mieczysława Miluna. Z przyjemnością odnotowuję też wejścia Pawła Stanisława Wrony w charakterystycznej roli Grzesia. Kulminacją zaś jest w ”Strasznym Dworze” – prowadzonym bezbłędnie zza pulpitu dyrygenckiego przez Jacka Bonieckiego, z cudowną wręcz kreacją zbiorową prześwietnego chóru TM – ów Mazur. Można mieć uwagi do tańca studentów z UMCS (nie do choreografii!), ale prawie sto osób na scenie grzmiące mazurowe słowa, wirując pary, feeria barw, karuzela doznań to będzie to, z czym widzom premiery w Muzycznym kojarzyć będzie się już na zawsze wejście Polski do UE. Czyż mógł być lepszy polski akcent tego aktu w mieście Unii Lubelskiej? A ponoć druga premiera szykowana na 14 maja zapowiada się jeszcze ciekawiej. Nie omieszkamy jej zobaczyć. Patronat Kuriera, którym możemy się szczycić do tego zobowiązuje.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: