Dotknij Łazorka, przepij do Szwejka

Turyści licznie przybywający do Kazimierza odkrywają nowe elemnty w jego pejzażu. W kilku punktach, ale przede wszystkim na Rynku można zobaczyć ogromne drewniane rzeźby. To efekt pierwszego w miasteczku nad Wisłą pleneru rzeźbiarskiego, zorganizowanego pod koniec czerwca przez Galerię Izdebska-Łazorek, pod patronatem starosty puławskiego Sławomira Kamińskiego i kazimierskiego Urzędu Miasta. Wzięło w nim udział sześciu artystów z całego kraju.

W ten sposób obok tradycyjnie działających w Kazimierzu malarzy, pojawili się wreszcie także rzeźbiarze. Co dziwne, prowadząca galerię Mieczysława Izdebska-Łazorek sama maluje, podobnie jak czynił to jej zmarły mąż Jan Łazorek, najsłynniejszy współczesny kazimierski twórca i oboje z rzeźbieniem nie mieli nic wspólnego. A jednak Miecia, przy wsparciu swego przyjaciela, Czecha Karela, postanowiła zrobić ukłon wobec artystów uprwiających trudną sztukę rzeźby. Pracowali przez 10 dni obok Muzeum Przyrodniczego, mierząc się z wielkimi kłodami drewna, które szybko dało się zobaczyć ludzkie kształty. Finalizowali dzieło na Rynku przed galerią. Teraz prowadzącą do niej bramę flankują ciosane rzeźby: Jana Łazorka, autorstwa Jana Czupryniaka i mierzący 3,5 m Dobry Wojak Szwejk Grzegorza Zygmańskiego. Szwejk nie znalazł się tu przypadkiem, Karel już w ub. roku wprowadził do galerii doskonale podawane czeskie piwo. Jest jeszcze drugi Dobry Wojak, najwyższy ze wszystkich rzeźb, mierzący 4,20 m Szwejk Czupryniaka, póki co, stojący w ogrodzie domu Łazorkowej, w samym domu zaś jest najmniejszy, bo stworzony przez kobietę Anioł Beaty Szulęckiej. W Kazimierzu natkniemy się też na Skrybę Stanisława Panfila i Kobietę z kwiatami Zygmunta Kędzierskiego. Najbardziej awansował Szlachcic Edmunda Szpanowskiego – stanął przed ratuszem przy Senatorskiej pod oknaami burmistrza. Jednego ze Szwejków zakupiła – w ten sposób dosponsorowując plener – Kompania Piwowarska z Poznania i od razu przekazała go w darze miastu.

Rzeźby budzą kontrowersje, jednym się b. podobają, inni kręcą na nie nosem, ale bez wątpienia ubarwiły kazimierski krajobraz, no i również niewątpliwie stanowią większą artystyczną wartość niż Kogut z papier-mache stojący przed pewną słynną piekarnią, przy którym tak chętnie fotografują się na pamiątkę turyści. Teraz mogą to robić w dużo lepszym towarzystwie. Natomiast zgodnie się uważa, że szkoda, iż wśród rzeźb nie ma podobizny króla Kazimierza Wielkiego, który swego czasu patronował Festiwalowi Kapel i Śpiewaków Ludowych, a teraz na dobre zniknął z kazimierskiego Rynku. Wielokrotne, powtarzane obietnice organizatorów festiwalu z WOK, iż tam powroci należy już pomiędzy bajki włożyć.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: