Galaktyczne podziemia

Pytanie jest proste jak drut. Jak to by było, gdyby w Lublinie zabrakło Hadesu? Mógłbym bardzo osobiście odpowiedzieć, że nigdy nie przeżyłbym najwyższych kulinarnych uniesień delektując się – i to często razem z niezapomnianym autorem receptury – golonką a la Grześkowiak. Nie zobaczyłbym zadziwienia w oczach gości na komunii mego syna, gdy na stół wjechały ślimaki w domkach, drugie z najulubieńszych dań z hadesowej kuchni. Nigdy zapewne nie zdobyłbym się na takie szaleństwo, żeby w momencie absolutnego zachwytu wskoczyć na stolik (!) w Kawiarni Artystycznej Hades i tańczyć jak transie do bluesa granego na gitarze i śpiewanego przez czarnoskórego geniusza z Chicago Carlosa Johnsona. Nigdy nie… Można by tę listę kontynuować w nieskończoność, bo nie kryję, że klub przez 20 lat działalności od powstania Barku Kawowego III kat. stał się mym drugim domem. Wszelako nie tylko o moje prywatne stosunki, osobliwie z Kawiarnią Artystyczną chodzi. Nie chodzi o to morze piwa tam wypite, na trwałe zadzierzgnięte przyjaźnie z artystami z Czerwonego Tulipana, Piwnicy pod Baranami, bardami z Federacji, bardotkami, czyli bardami w spódnicach, VOXami, Kasią Strzelecką, Zbyszkiem Wodeckim i wieloma innymi, a nawet nie o me organizowane w H. dzięki uprzejmości właścicieli urodziny artystyczne, na których większość z tych przyjaciół występowała i niebawem wystąpi. Chodzi o to, że jako dziennikarz uprawiający działkę kulturalną doskonale wiem, że bez Hadesu Lublin nie byłby miastem tak tętniącym życiem artystycznym i przyciągajacym takie plejady prawdziwych gwiazd a i życie towarzyskie doznałoby bez niego straszliwego zubożenia. Dla takich np. jazzmanów Hades stał się tym miejscem kultowym, które koniecznie należy umieścić na trasie promocyjnej nowej płyty. Nie da się tych, którzy tu występowali wymienić, bo lista jest niewyobrażalnie długa. Ale – ot, tak na rybkę – wyliczę zespoły, które zagrały na III Hades Jazz Festiwalu w 1995: Woobie Dobie Pilichowskiego, Bass Gity Ścierańskiego, Kwartet Plus Ptaszyna Wróblewskiego, kwintet Możdżera, trio Pawlika, kwartet Miśkiewicza… A całe zastępy potęg jazzu z USA? Czy ktoś zdrowy na umyśle sądziłby kiedyś, że w Lublinie zagra legenda modern jazzu Lester Bowie? A zagrał. W Hadesie. Tak jak śpiewali tu chyba wszyscy najważniejsi polscy bardowie, chociażby występujący na ponad 30 Piwnicznych Spotkaniach z Piosenką Marka Andrzejewskiego. Tak jak od 5 lat koncertuje Federacja, tu znajdując siedzibę i tu przyciagając tłumy. Taaak! Hades to prawdziwy skarb kulturalnego Lublina. To podziemia – że użyję modnego ostatnio w sporcie, a tu bardzo, nawet wobec oporów astronomów, adekwatnego określenia – galaktyczne. Niech nam ta podziemna galaktyka trwa! ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: