Galeria Art od pół wieku

Andrzej Molik: Z Krakowskiego Przedmieścia zniknęły m.in. restauracje Polonia i Powszechna, kawiarnia Regionalna, Salon Desa Dzieła Sztuki i Antyki, pobliska księgarnia na rogu Szopena, a pod numerem 62 wciąż działa firmowany przez ZPAP sklep zwany dziś Galerią Art. Ile to już lat?

Agnieszka i Artur Kuśnierzowie, prowadzący galerię od 1993 r.: Pół wieku. To absolutny ewenement i mamy nadzieję, że przez następne 50 lat sklep-galeria będzie okienkiem sztuki, na które nawet zwykły przechodzeń rzuca okiem i przez to sztuka staje się mu bliższa.

* Jak doszło do powstania sklepu, który tak na trwale wpisał się w kulturalną mapę Lublina?

Mamy tu pożółkły dokument z 7 grudnia 1957 roku. Jest to wydane przez Prezydium Miejskiej Rady Narodowej „Zezwolenie 389/pr./2”. MRN udziela w nim lubelskiemu Związkowi Polskich Artystów Plastyków – Zarządowi Okręgu zezwolenia, na „prowdzenie przedsiębiorstwa handlu detalicznego artykułami branży – tak stoi w tekście! – dzieła sztuki i wyroby artystyczne, tj. skup i sprzedaż dzieł sztuki i wyrobów artystycznych (tkactwo, ceramika) oraz komisową w/w”. Co ważne, zezwolenie opiewa „na czas nieograniczony”. Pierwszym kierownikiem mianowano w tymże piśmie Zygmunta Perczyńskiego, który nim pozostał do roku 1960.

* Może to ten „czas nieograniczony” – że zażartuję – zadecydował o długowieczności tej placówki? Ponoć równie długo na swych stołkach utrzymywali się też kierownicy?

Agnieszka: Rzeczywiście przed nami była ich tylko czwórka. Po Perczyńskim, stosunkowo krótko, do 1962 kierowała sklepem Anna Szczepańczyk, ale potem bardzo długo, do 1983, słynna Krystyna Jarmułowicz, którą wspierała Barbara Gazda, a przed nami przez dekadę w latach 83-93 prowadziła galerią Dorota Kubacka, dziś organizująca znaczace wystawy w Muzeum Lubelskim.

Artur: Dodajmy, że przez 50 lat tylko moment w stanie wojennym sklep był nieczynny.

* Wróćmy do początków placówki. Stanowiła wyjątek w skali kraju?

Agnieszka: W związkowych księgach zachował się protokół z nadzwyczjanego zebrania walnego 17 lutego 58. Zapisano tam głos ówczesnego prezesa lubelskiego ZPAP Jarosława Łukowskiego, który stwierdzał, że sklep jest pierwszy tego typu w kraju i Warszawa dopiero szykuje się do uruchomienia podobnego. Jest też tam zapisane: „Mamy wyłączność na farby firmy Karmański na całe województwo”.

Artur: Na ogół jednak brakowało towaru, bo brak było gotówki.

Agnieszka: Chociaż działała komisaja sklepowa, w skład której oprócz Łukowskiego weszli Władysław Filipiak i Stefan Sarnecki, nie było forsy na remont pomieszczeń przeznaczonych na sklep. Wtedy swoje pieniądze założyli artyści, m.in. Zofia Kietlińska i Eugeniusz Pol.

* Odzyskali je kiedykolwiek?

Agnieszka: Pani Kietlińska, zapytana o to niedawno, odpowiedziała delikatanie „To było tak dawno. Nie pamiętam. Chyba tak”.

* Więc można założyć, że elegancko machnęła na nie reką.

Artur: Kiedy kłopoty się przedłużały, artyści wpadli na pomysł Klubu Plastyków w podziemiach mieszczących obecnie Galerię ZPAP Pod Podłogą. Bo, jak stwierdzili, zwiazek płaci czynsz z 65 m kw. niewykorzystanej powierzchni, a więc więcej niż za przynoszącą jakieś dochody podobną powierzchnię sklepową. Do zrelizowania tej ciekawej idei jednak nigdy nie doszło.

* W czym tkwi tajemnica długowieczności Galerii Art? Jakim cudem oparła się naporowi nowego kapitalizmu, który – na czele z bankami – wymiatał i wymiata mniej zamożne placówki z pryncypialnej ulicy Lublina?

Agnieszka: Oprócz działeń merytorycznych, bardzo ważna była postawa poprzedniego prezesa lubelskiego ZPAP. Stasio Bałdyga „wychodził” zniżki na czynsz galerii jako instytucji szerzącej kulturę, do której przychodzą – bo to czysta prawda – nawet szkoły.

Artur: Nauczyciele przyprowadzają tu swych uczniów, żeby im prezentować różne odmiany sztuki.

Agnieszka: My często – co 10-14 dni – zmieniamy witryny, łączymy ekspozycja stylistycznie na zasadzie przeciwwagi. Gdy w jednym oknie dominuje awangarda, to w drugim pokazujemy malarstwo tradycyjne. Wszystko żeby przyciągnąć klienta. Kiedyś były to wystawy autorskie i one się nadal zdarzają, ale raczej staramy się pokazywać więcej różnych autorów, bowiem tylko w Lublinie jest 200 plastyków, a my tu mamy dzieła – także wyroby artystyczne – autorów z całej Polski.

* Kiedyś to była galeria wyłącznie lubelska?

Agnieszka: Dawniej ograniczała się do środowiskowych ram. W dniu dzisiejszym mamy tu obrazy – a malarstwo wciąż u nas dominuje – artystów z Krakowa, Warszawy, Torunia, Bydgoszczy, Wrocławia, Częstochowy, Gdańska…

* Ilu się ich przewinęło prez te 50 lat?

Artur: Trudno by policzyć. W tej chwili prezentujących się autorów jest tyle ile widać w skrzynce na ladzie sklepu. Zmierzymy! To 30 cm zbitej kartoteki pisanej jak za króla Ćwieczka ręcznie (śmiech), kart formatu A-5, w których notujemy przybycie dzieła i jego sprzedaż. Swoją drogą, mamy nadzieję otworzyć swoja stronę internetową i stworzyć kartotekę na miarę dzisiejszych czasów.

Agnieszka: Na tej starej kartotece widać jednak skalę postępu od czasu gdy przyszliśmy do Galerii Art. Wtedy, przed prawie 15 laty, zajmowała zaledwie z 5 cm. Tu zaczęły trafiać dzieła takich wielkich malarzy jak Jerzy Duda Gracz, Jan Tarasin, Tadeusz Dominik, Jan Młodożeniec. Stale obecny jest Stasys Eidregievcicius. Zaczęliśmy też wprowadzać w obieg grafiki. Środowisko graficzne z całego kraju reprezentują np. prace Andrzeja Basaja, Magdaleny Hoffmann, Małgorzaty Hołówki, Leszka Kiliańskiego. Wciąż lepiej sprzedaje się malarstwo przedstawiajace. Abstrakcji poszukują koneserzy. Ostatnio cieszymy się, że po czasach omijania naszej galerii trafiają do nas takie lubelskie sławy jak Jacek Wojciechowski czy Zbyszek Woźniak.

Artur: Żeby żyć, musimy sie jednak samofinansować. To sklep związkowy i marża idzie do kasy ZPAP, a od czasu wejścia do UE 22% VAT od marży trafia od razu do Urzędu Skarbowego.

Agnieszka: Nie możemy niestety założyć, że np. zaczynamy promować młodych artystów. Musimy ofertę wypośrodkować, żeby działalność była opłacalna.

* Czy do sprzedaży trafiają też prace z wystaw w działającej w piwnicach sklepu Galerii Pod Podłogą?

Agnieszka: Ależ oczywiście. Niedawno w ten sposó znalazły się u nas dzieła naszej lubelskiej paryżanki Zofii Mosiądz.

* A jutro, w piątek otwarta tam zostanie „Wystawa jublileuszowa 50 lat Galerii Art ZPAP”?

Agnieszka: Tak. Ekspozycja, której głównym założeniem jest pokazanie i przypomnienie szerszemu kręgowi odbiorców ok. 30 prac artystów – członków Okręgu Lubelskiego ZPAP, już nieżyjących a współtworzacych Galerię Art ZPAP w minionym półwieczu i wspóracujących z nią często.

* Więcej napiszemy o niej w jutrzejszym Kurierze.

Fot. Jacek Babicz

***************************************************

Dopisek dla redaktor prowadzącej:

Ewuniu!

Jak dzwoniłaś do mnie wczoraj przed godz. 15 to już dobrze wiedzialaś, że nie dasz mi na środowe (dzisiejsze już) wydanie recenzji z albumu, o czym świadczy to, że nawet jej nie otworzyłaś, więc nie rób mi takich numerów, że dajesz jakieś nadzieje, bo to mało eleganckie wobec kumpla. Znalazłaś na mnie o moje niedoczasy sposób, robisz strony z tekstów warszawskich, które masz od rana i swoich i to Twe prawo, ale w sumie takie traktowanie boli i zwięsza wierszówkową dziurę, w styczniu z różnych wzgledów (urlop na robienie urodzin, załatwianie emerytury i sprawzwiazanych ze sprzdażą mieszkania po tacie) bardzo dotkliwą. Dlatego powyższy wywiad napisałem nocą, żebyś miała go (i recenzję!) także od poranka. Ciekawe o której je otworzysz oraz czy przełkniesz dwa duże teksty. Czekam na kolejne niespodzianki.

Jacek Babicz sfotografował Agnieszkę i Artura w galerii-sklepie oraz zreprodukował decyzję MRN z 1957 o powołaniu sklepu związkowego do życia. Robił też zdjęcia w Galerii Pod Podłogą z wiesznia jubileuszowej wystawy, ale te mi pozostaw u Teresy, żeby je dać na piątek. W ogóle Jacek uparł się przesłać foty Drasce, więc jak są u niej to od niej je weź, a jak nie ma, to wierć dziurę w brzuchu Jackowi niech przyśle je do Ciebie.

Sciskam

Nocny (godz. 2.25) Andrzej

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: