Gardzienice skoszarowane?

Powracamy do sprawy, o ktorej pisaliśmy w poniedziałek 7 grudnia. Chodzi o przyszłość światowej sławy Ośrodka Praktyk Teatralnych GARDZIENICE w podpiaseckie wsi o tej samej nazwie. W sprawie pojawiły sie nowe elementy, dotarliśmy także do pewnych materiałów.

Nie chodzi przy tym wyłącznie o przyszły status ośrodka, o to, czy GARDZIENICE podlegać będą (jak narodowe instytucje) Ministerstwu Kultury i Sztuki, czy wojódzkim władzom samorządowym, albo – jak ustalono we wstępnej umowie z 22 października pomiędzy minister Janną Wnuk-Nazarową w wojewodą Krzysztofem Michalskim – będą od 1 stycznia 1999 roku instytucją wspólną MKiS i Wojewody. Chodzi o groźbę jaką nad Gardzienicami – wsią i OPT – zawisła z powodu zakus policji.

Widzieliśmy pismo komendanta wojewódzkiego policji, młodszego inspektora Mariana Kwiatkowskiego zwracającego się z prośbą o udostępnienie pałacyku po dawnym Uniwersytecie Ludowym w Gardzienicach na utworzenie tam Ośrodka Szkolenia i doskonalenia Zawodowego Policji. Komendant argumentuje potrzebą powstania takiej placówki w związku z najbliższymi zmianami administracyjnymi w kraju. Twierdzi, że dotychczas policjanci na szkolenia muszą być delegowani do odległych ośrodków w Pile i Słupsku i można zrozumieć, że stanowi to duży problem dla naszych obrońców prawa. Jednocześnie jednak twierdzi on, że „należy podkreślić iż utworzenie ośrodka szkoleń w żadnej mierze nie zakłóci funkcji Uniwersytetu Ludowego w Gardzienicach działającego od 1963 roku”.

Z tych ostanich słów wynika, że policja w ogóle nie wie, o co się stara. Można się też domyślić, że ani komendant ani jego podwaładni nie obejrzeli kompleksu pałacowego w Gardzienicach. Nikt w każdym razie nie wie, że Uniwersytet Ludowy dawno już tam nie działa, że pomieszczenia pałacu podlegały lubelskiemu kuratorium, które latem zrzekły się praw własności, że w sąsiednich oficynach pałacowych odbudowanych i wyremontowanych trudem członków zespołu GARDZIENIC pracuje Ośrodek Praktyk Teatralnych, że we wrześniu dostał wstępną zgodę na przejęcie po kuratorium pałacu, którą jednak podczas ostatniej nieobecności zespołu (teatr występował w USA) jednostronnie zmieniono, że wreszcie – last but not least – działalność GARDZIENIC ma się do szkoleń policyjnych jak pięść do nosa i że trudno sobie wyobrazić wspólną koegzystencję swobodnych, poszukujących, eksperymentujących artystów z całego świata i skoszarowanych policjantów podległych regulaminowym obowiązkom.

Piszemy o tej wymuszonej koegzystencji, bo – dodatkowo nikt – w policji nie wie chyba, że do kompleksu gardzienickiego prowadzi jedna droga przez jedna wspólną bramę. Czy wkroczenie tu policji, nie oznacza ogrodzenia terenu, postawienia rogatek i wystawienia wart? Czy my wszyscy, dla których istnienie OPT GARDZIENICE jest powodem dumy i fascynacji, skazani zostaniemy na jeżdżenie na gardzienickie wieczerniki artystyczne przez zasieki i z przepustkami? Do ministerstwa kultury napływaja w tej sprawie protesty z kraju i z zagranicy. Widzieliśmy odbitki pism od naukowców z Wrocławia i nawet od Royal Shakespeare Company. Ale czy te głosy w obronie zupełnie nipowtarzalnego ośrodka tak związanego także ze środowiskiem Gardzienic, wpisanego w podpiasecki krajobraz od ponad 20 lat, zostaną wysłuchane? Czy nie będzie za późno na naprawienie szkód powstałych po pochopnej decyzji podjętej na pięć minut przed zmianami administracyjnymi, przed wyraźnym określeniem zakresu kompetencji władzy i ośrodków decyzyjnych?

Dowiadujemy się, że taka decyzja ma zapaść w lubelskim Urzędzie Wojewódzkim już w najbliższy piątek. Rozumiemy potrzeby policji, sami wielokrotnie wołamy o pomoc dla niej. Ale niech nie odbywa się to kosztem innych, kosztem placówki, która imię Lublina i Lubelszczyzny rozsławiła na cały świat, która już realizuje zobowiązania z ministerialnymi programami Frankfurt 2000 (Polska będzie tam wówczas głównym wystawcą na międzynarodowych targach książki) i Kraków 2000 (Europejska Stolica Kultury w roku podwójnego milenium). Może więc chociaż powinno dojść do spotkania zaintresowanych stron, do wymiany argumentów, których podejmujący wyrok winni wysłuchać? Co nagle, to po diable – mówi słusznie przysłowie. Nie utpomy dziecka z kąpielą – dodajemy za drugim.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi:

Rok: