I poważnie i zabawanie

PO PREMIERZE W TEATRZE ANDERSENA

Przed młodymi odbiorcami bajki Joanny Kulmowej „Sarasafiksata, czyli ucieszny moralitet nie tylko o zwierzętach”, której prapremiera odbyła się w sobotę w Teatrze im. H. Ch. Andersena staje duże wyzwanie. Nawet dorośli odbiorcy mają trudność z określeniem jakie jest konkretne przesłanie poetyckiego tekstu. Ale dzieci jakoś mało przejmują się poważnymi aspektami opowieści o zwierzętach, które są odbiciem nas samych i świetnie bawią się na musicalu z wyobraźnią i rozmachem wyreżyserowanym przez świeżego absolwenta białostockiej Akademii Teatralnej Jacka Malinowskiego.

Poetka Kulmowa dotyka tak wielu aspektów naszego świata, tak żongluje aluzjami i tropami, że gdy już myślimy, iż najważniejszy w bajce są np. słowa: „Przecież to zwierzęce prawo,/ że złość jest najlepszą przyprawą”, okazuje się, że równie znacząca jest refleksja „zakręconej” Mróweczki: „Spróbujcie być niestuknięci,/ kiedy świat się dokoła kręci”. Z kolei przekonani, że mamy do czynienia z wielką obroną prawa do marzeń, za chwilę uświadamiamy sobie, że w gruncie rzeczy chodzi o opowiedzenia się po stronie bajek, bo zaraz „będzie baju, baj po bajkach”. Ba! Do końca nie wiadomo, czym jest tytułowa sarasafiksata, remedium na problemy i kiedy się okazuje, że jej listki są nie do jedzenia, tylko do palenia i to we wrzosowej fajce, starsza młodzież raduje się, że niechybnie chodzi o produkt, który – określając go – dopełnia się słowem „miękki”.

Jednak dla tego znaczeniowego melanżu realizatorzy znaleźli pociągające i skończenie zabawne teatralne przełożenie sprawiające, że spektakl ogląda się z niekłamaną przyjemnością, co i rusz wybuchając szczerym śmiechem. Halina Zalewska-Słobodzianek stworzyła surrealistyczną scenografią z wężowatym (aluzja?) drzewem i ogromnymi czerwonymi ustami. Za nimi kryje się pianino i muzyk grający na żywo niekiedy wręcz przebojowe kompozycje Jerzego Derfla, które dzięki zawsze dobrze rozśpiewanymi aktorami Andersena tylko zyskują na wdzięku (duet Mróweczki i Narratora – z galopującymi w tle zwierzętami – nuci się idąc do domu). Reżyser w tej oprawie uruchomił widowisko o cyrkowych odniesieniach, na czele z przybranym w girlandę światełek Narratorem – enterprenerem, w ciepło zdystansowanej, kapitalnej interpretacji Mariana Kłodnickiego. Mróweczka Ilony Zgiet to czysty, zwariowny urok, podobnie Królik i Zając Bożeny Dragun czy Orzeł Jacka Draguna, ozdobionego w śmigło na głowie (jeden z paradnych pomysłów). Samego siebie przechodzi Piotr Gajos jako Lew w szlafroku z napisem KING na plecach, którego ryk „ucieleśnia się” w postaci mgiełki z fryzjerskiego rozpylacza dzierżonego przez „Króla”. Poważne przesłania podane zostały w doprawdy atrakcyjnej i śmiesznej formie.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: