Ikony podróżne Kuby Kapicy

GALERIE VITESSE NASZ CZŁOWIEK W PARYŻU

Trudno kogoś nagle wysyłać nad Sekwanę z powodu jednej ekspozycji. Gdybyście jednak Państwo znaleźli się w Paryżu jeszcze przed końcem lipca, radzimy zajrzeć na rue de Berri. Tam pod numerem 48 wystawia swe prace nasz człowiek, świdniczanin Jakub Kapica.

Andrzej Molik

534 89 87

Trafić bardzo łatwo. Samo serce stolicy Francji. Tak zwane Piękne Dzielnice. Idąc przez Champs Elysees od Łuku Trimfalnego w stronę placu Concorde i Luwru, skręcamy w trzecią uliczkę w lewo i zaraz jesteśmy na miejscu. Galeria nazywa się Vitesse. Prowadzący ją Isabelle i Marc Nicolosi półtora miesiąca temu, 13 czerwca, zapraszali na wernisaż wystawy Kapicy zatytułowanej „Icones Automobiles”. Goście – a następnie zwiedzający galerię – obejrzeli dziesięć tryptyków z zamykanymi skrzydłami. Wzorowane są na ikonach podróżnych, tyle że mają dużo większy format. Służą też – jak nazwa wskazuje – zupełnie innemu kultowi. Jednej z religii XX i XXI wieku – samochodom.

Jakub Andrzej Kapica, dla przyjaciół Kuba, dla Francuzów Yacoub (a nie Jaques!) należy do tych artystów, którzy z niezwykłą konsekwencją trzymają się obranej kiedyś drogi. Może dlatego w Lublinie już o nim nieco zapomniano. Hiperrealizm, którego się tak uparcie trzyma od ukończenia w końcu lat 70. warszawskiej ASP wielu naszym cmokierom, znawcom sztuki od siedmiu boleści wydaje się dziś kompletnie demode. Kuba sam nie może sobie przypomnieć, kiedy miał ostatnią wystawę indywidualną w Galerii Starej lubelskiego BWA. Musiało to być z 15 lat temu, albo i więcej.

To co nie miało wzięcia nad Bystrzycą, czy szerzej w kraju nad Wisłą, na Zachodzie, a w zasadzie w pewnych jego kręgach okazało się strzałem w dziesiątkę. W pewnych, bo Kapica z jeszcze większą konsekwencją niż tą prezentowną wobec hiperrealizmu (odchodzi od niego w swych dynamicznych grafikach), trzyma się jednego tematu. Samochodów właśnie. To jego wielka – trochę nieodwdzięczona, bo wciąż, po pięćdziesiątce, nie ma prawa jazdy – miłość i to od dzieciństwa. Mogę to poświadczyć, bo znamy się od tamtych czasów. A że na świecie są całe zastępy takich jak on fanatyków automobilizmu, wystarczyło (ba!) do nich trafić.

Kapicy się to udało. W czerwcu 1989 na wystawie „Art et Locomotion” w paryskim Palais de Congres pokazał trzy wielkoformatowe (nawet 130×130 cm) obrazy. Określił jego przyszłość, bo miały np. takie tytuły: „Jaguar victorieuse de 24 Heures du Mans” lub „Rondeau deuxieme de 24 Heures du Mans 1981”. Wystawa w Galerie Vitesse to czwarta jego indywidualna ekaspozycja we Francji, ale decydujące znaczenie dla kariery miała pierwsza w Stand de Presse tego własnie słynnego 24-godzinnego wyścigu samochodowego w Le Mans. Był rok 1991, a już w następnym dzięki Galerii Vitesse, która się nim zaopiekowała, obrazy Kuby znalazły się w jej części ekaspozycyjnej dużej wystawy Retromobile. W 1994 była jeszcze zbiorowa Exposee a Artist’ Auto w Domu aukcyjnym Hotel Druot.

Po kolejnej prezentacji w rodzinnej galerii państwa Nicolosi, w magazynie L’Auto-Journal-Prestige ukazał się artykuł pt. „Artistique autopsies. Exposition Kapica a la Galerie Vitesse”. David Lemboley kończył recenzję okrzykiem: – A voir sulment! – Absolutnie do obejrzenia! Ukazała się już po tym jak Kapica wpadł na ten swój staniczno szyderczy, a tak powabny dla fanów czterech kółek pomysł tworzenia ikon samochodowych. Dziś w Vitesse za ikonę Jaguara wyznawca automobilowej religii musi zapłacić 2440 euro. Gdy już odprawi modły i zamknie skrzydła tryptyku, na ich odwrotnej stronie znajdzie relief. Płaskorzeźba będzie prezentowała odtworzoną z pietyzmem („jak żywą”), srebrzystą maskę auta. Oczywiście Jaguara.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: