Jubileusz GARDZIENIC

Dwadzieścia lat temu, dzięki zaproszeniu znanej społeczniczki, nieżyjącej już Ireny Szychowej, trafił do Lublina Włodzimierz Staniewski, wcześniej związany z krakowskim Teatrem STU i Laboratorium Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu. Wkrótce w podlubelskiej wsi, od nazwy której przyjął swoją, zaczął działać Ośrodek Praktyk Teatralnych GARDZIENICE. Jego sława szybko przekroczyła granice. Stały się wkrótce GARDZIENICE jednym z ważniejszych centrów nowego teatru na świecie, miejscem, które promieniowało swą niekonwencjonalną sztuką i takimż podejściem do materii kulturowej, które przyciągało twórców zainteresowanych stosowanymi tu metodami pracy.

Wychowankowie – nie bójmy się użyć takiego określenia – GARDZIENIC działają dziś w całej Polsce i w wielu innych krajach, tworza grupy teatralne, których część będziemy mogli oglądać podczas rozpoczynającego się w środę Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Konfrontacje Teatralne. Przyjadą do nas dzięki staraniom Włodzimierza Staniewskiego, pełniącego w roku jubileuszu Ośrodka Praktyk Teatralnych także funkcję dyrektora artystycznego festiwalu (funkcja ta jest, przypomnijmy, zmienna – w ubiegłym roku komisarzem Konfrontacji był Janusz Opryński, w roku przyszłym rolę tą przejmie Leszek Mądzik).

W przeddzień festiwalu, dziś i jutro, we wtorek, będą miały miejsce skromne uroczystości jubileuszowe w Gardzienicach. Odbędą się zgromadzenia, prezentacje z udziałem twórców spokrewnionych z ośrodkiem, projekcje filmów dokumentujących dokonania GARDZIENIC; otwarta zostanie okolicznościowa wystawa i zaprezentowany najnowszy spektakl oparty na Metamorfozach albo Złotym ośle Apulejusza. Całość dopełnią oracje, pieśni i rozmowy, nie wykluczone, że także podczas wspólnych posiłków przyjaciół, których przez 20 lat zebrały się całe zastępy.

Po festiwalu, w dniach 14-15 października, w warszawskim Teatrze Małym odbędzie się sympozjon, w którym weźmie udział część zespołu GARDZIENIC. Jego organizatorem są studenci i naukowcy Wydziału Animacji Kulturalnej Uniwersytetu Warszawskiego, do powstania którego przyczynił się w decydujący sposób Włodzimierz Staniewski. Natomiast w listopadzie GARDZIENICE wezmą udział w swoim jubileuszu zorganizowanym (pospołu z warszawską Studnią O) przez… prezydenta Wrocławia Bogdana Zdrojewskiego, któremu – jak napisał w liście do Staniewskiego – jest przyjemnie, że twórca OPT i inni członkowie zespołu, część swoich nauk wynieśli z tego miasta.

(tam)

***

Ostatnia informacja zawarta w powyższym tekście, napawa radością i jednocześnie budzi smutek. Prezydent miasta z drugiego krańca Polski, po to by – to także jego słowa – „przypomnieć krajowi, iż związki Wrocławia z tym co najistotniejsze w teatrze, nadal są żywe i ważne”, organizuje jubileusz OPT GARDZIENICE. W Lublinie organizuje się – owszem – festiwal, korzystając garściami z osobistych kontaktów Staniewskiego, ale wokół 20-lecia jego zespołu panuje kłopotliwe milczenie. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że bez rekomendacji szefa GARDZIENIC nie trafiliby do naszego miasta twórcy chociażby tacy, jak Roberto Bacci czy Shogo Ohta lub aktorzy tacy, jak legendarna już odtwórczyni głównej roli w filmie „Kobieta z wydm”, Kyoko Kishida, czy członek Komedii Francuskiej, nasz Andrzej Seweryn. Czyż można sobie wymarzyć lepszą promocję miasta niż ta, która będzie skutkiem festiwalu? Przecież o Lublinie, jako o centrum życia teatralnego, artystycznego w ogóle, będzie się – już o to zdbano – pisać w Japonii, USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech…

Staniewski ma obietnicę, że w każdej chwili mogą do nas przyjechać także takie potęgi teatru jak Eugenio Barba i Jerzy Grotowski. Otwarty na rozmowy jest również Peter Brook, który poszukuje do swego nowego filmu miasta, które mogłoby być symbolem miast Europy Środkowej i Wschodniej (czy ktoś czuje tą naszą szansę?). Twórca GARDZIENIC słyszy często, że organizując to, co zorganizował i składając przyszałościowe propozycje, spłaca dług wobec miasta, które go przyhołubiło 20 lat temu. Tylko, czy on naprawdę ma coś do spłacania? Czy nie powinno być odwrotnie? Czyż miasto nie jest mu coś winne? Pan Włodzimierz nigdy na przykład nie otrzymał mieszkania w Lublinie, zameldowany jest od dawna w biurze OPT przy Grodzkiej (z którego już kilkakrotnie próbowano go wyrzucić), mieszka w Gardzienicach, w obiektach ośrodka będących własnością państwową. Z podobnymi problemami borykają się inni członkowie zespołu i nic dziwnego, że część z nich już dawno uciekła z miasta nad Bystrzycą. Ostatnio GARDZIENICOM nie stało środków na sfinalizowanie premierowego spektaklu, który na festiwalu zespół zaprezentuje bez kostiumów i bez oprawy scenograficznej.

Najwyraźniej, w przeciwieństwie do włodarza Wrocławia, nie lubi też Staniewskiego nasz prezydent miasta, Paweł Bryłowski. Szef GARDZIENIC od tygodni próbuje się umówić z nim na rozmowę. Bezskutecznie. Rola petenta wiszącego u klamki władzy nie przystoi twórcy tego formatu, człowiekowi dzięki któremu świat wie, że Gardzienice leżą koło Lublina.

Panie prezydencie! Na niedawnym pięknym koncercie w filharmonii pozwolił pan sobie na gorzki żart, pod intencją którego chętnie się podpisuję. Powiedział pan, że artyści aż nazbyt często z naszego miasta emigrowali w świat i dlatego koncert nosi tytuł „Wszyscy z Lublina”. Niech pan coś zrobi żeby szeregów uciekinierów nie dopełnił twórca GARDZIENIC i dyrektor artystyczny patronowanych przez pana, rozpoczynających sie za dwa dni Konfrontacji Teatralnych. Niech uczyni pan coś, żeby nie dopełniła się także czara goryczy, żart przemieniając w najczarniejsze, bo zrealizowane proroctwo. I tylko te dwie – choć intencja ich jedna -prośby z okazji niedostrzeżonego jubileuszu GARDZIENIC.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: /

Rok: