Już nam Janek nie zagra

Nie ma Janka! Odszedł Jan Jaworski, przez przyjaciół zwany też Johannem, co było, poprzez nawiązanie do imienia wielkiego Bacha, wyrazem uznania dla Jego muzycznego kunsztu, bo i był jednym z największych muzyków jacy się objawili w Lublinie. Wielkim, ale i zapoznanym. Choroba, zawał w 1989 roku, odstawiły go na boczny tor, z czym ta żywotna, artystyczna dusza nigdy nie potrafiła się pogodzić. Artykuł w Kurierze, jaki ukazał się na początku 1993 roku budząc wiele kontrowersji, bo Janek przyznał sie w nim do zarobkowych eskapad na Zachód, kończył się słowami rozgoryczonego artysty: „Tu mnie nikt nie potrzebuje. Mojej muzyki też”. Brak ukochanej muzyki, jej życiodajnych soków, mogły, acz nie musiały, być powodem tego, że zasnął na szpitalnym łóżku i już sie nie obudził, nie zdążywszy, jak to miał w zwyczaju w swym uporze czynić, uciec ze szpitala do domu, tej jedynej jego ostoi w ostatnich latach życia.

A przecież był Jasio swego czasu w lubelskim życiu muzycznym postacia kolosalną, wręcz pomnikową, wielkim talentem, któremu nie było dane rozwinąć w pełni skrzydeł. Urodzony w 1942 roku na Zamojszczyźnie, tam stawiał pierwsze kroki kończąc podstawową szkołę muzyczną. Później była szkoła średnia przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie i wydział pedagogiczny PWSM w Warszawie. Uczył sie gry na skrzypcach, kontrabasie, fortepianie, jednak przede wszystkim stał się mistrzem puzonu, z którym rzadko kto mógł konkurować. Po studiach dyrygował orkiestrą Namysłowiaków, pracował w Filharmonii Lubelskiej a w latach 1972-89 na Wydziale Pedagogiki Kulturalne UMCS przekształconym następnie w Instytut Wychowania Artystycznego. W działalności muzycznej i pedagogicznej w ruchu amatorskim wykazywał do czasu niezwykłą aktywność. Od czasów szkolnych w Lublinie, grał w zespołach Bemol, Royal Dixiland, Big-bandzie Adama Skorupki i w Bossa Nova Combo (Warszawa), Zespole Estradowym KG MO, w grupie Bardowie (Zamość), ze swymi studentami w Family Dixilend, w Speed Żak Band; kierował Zespołem Pieśni i Tańca we Włodawie, dyrygowł chórami Arion i Akademii Rolniczej, był kierownikiem muzycznym zespołu WP Desant, założył nawet Zespół Muzyki Dawnej. W klubach piosenki domów kultury WSK i FSC pomagał stawiać pierwsze estradowe kroki Elżbiecie Igras, Basi Kowalskiej (obecnie Moor), Urszuli, gdy ta posługiwała się jeszcze nazwiskiem Kasprzak.

Ostatnie lata życia Jasia Jaworskiego były najtrudniejsze. Stracił słuch w jednym uchu, dorabiał wyjazdami zagranicznymi, zatrudniał się jako organista w kościołach, z raz czy dwa zagrał z dawnymi kolegami w Dino Patol Clubie w HADESIE. Nigdy jednak nie tracił pogody ducha. Spotykało się go uśmiechniętego, żarującego. Takim Go zapamiętamy. I chociaż nigdy już nam nie zagra, w głębi duszy słyszeć będziemy jego puzon i jego muzykę, w której tylko z rzadka słychać było nutkę smutku i goryczy. Może był to głęboko skrywany żal z powodu nie do końca spełnionych obitnic Tego, który wezwał teraz Janka do siebie?

Przyjaciele

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: