Klezmerzy odjechali

Nie można było sobie wymarzyć lepszego finału I Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej „klezmerzy.pl – warsztaty i koncerty” w Kazimierzu niż występ zespołu Kroke. W sobotnią noc krakowski kwartet zaczarował publiczność wypełniającą po brzegi namiot przy Knajpie U Fryzjera i wprowadził ją w trans, który eksplodował na koniec owacjami jakich miasteczko nad Wisłą zamienione na pięć dni w przedwojenne sztetł dawno nie słyszało.

Dla znających Kroke od lat mogłoby się wydawać, że Jerzy Bawoł i trzech Tomaszów – Kukurba, Lato i Grochot doszli już do kresu artystycznych poszukiwań, że już trudno będzie się im dalej rozwijać. A jednak nie! Porażający zupełnie koncert dowiódł, że ich muzyka wciąż ewoluuje, wzbogacana coraz wyraźniej słyszalnymi elementami jazzowymi, takimi jak w granym na drugi bis ich zupełnie nowym utworze. A w szlifowaniu starszych kawałków, takich jak 20-minutowa „Woda”, grana w niewyobrażalnej wrecz ciszy odbiorców, wspięło się Kroke na szczyty perfekcji. Takie koncerty zapamięta się na całe życie i takie wrażenia wywieźli z Kazimierza festiwalowi goście. Ale przecież było tych mocnych wrażeń dużo więcej i każdy będzie wspominał coś innego. Chociażby wspólne tańce chasydzkie na statku płynącym tego dnia po Wiśle, mistrzowsko prowadzone przez Leona Blanka czy piątkowe czytanie przez Henryka Talara fragmientów antologii Moniki Adamczyk-Garbowskiej „Kazimierz vel Kuzmir. Miasteczko różnych snów” w istnej parówce jaka panaowała w mikroskopijnej sali Kamienicy Pod Klezmerami. Chociażby warsztaty klezmerskie, na które zrodził się bardzo ciekawy zespół czy występy innych świetnych kapel – Rzeszów Klezmer Band, rewelacyjnego Tempes, Sholem z krakowskiego Kazimierza z solistką, lublinianką Eweliną Tumanek i skończenie profesjonalnego, ukraińskiego Kharkov Klezmer Band, albo jeszcze spektakle Teatru NN, z których jeden ze względu na ogromne zainteresowanie trzeba było przeniść z małej sali pod duży namiot.

Garstka organizatorów, na czele z szefem knajpy Robertem Sulkiewiczem i dyr. artyst. Bożeną Gałuszewską udowodnili, że Kazimierzowi taki festiwal się należał i że tylko czekał na jego powstanie. Następne jego odsłony – chociaż trudno sobie to wyobrazić – mogą być tylko lepsze. Wszyscy uczestnicy edycji pierwszej już umówili się na kolejne. Dobrze by się stało, gdyby do tego czasu Festiwal Muzyki i Tradycji Klezmerskiej dorobił się dużej sali i doczekał remontu Kamienicy Pod Klezmerami. Tam w upalne dni było najtrudniej podziwiać uroki żydowskiej tradycji.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / / /

Rok: