Krafftówna jako Dietrich

„Olśniewające przedstawienie. Znakomity popis warsztatu. Wielki triumf rzetelnego aktorstwa…”. Tak pisał o monodramie „Błękitny diabeł” w wykonaniu Barbary Krafftówny na łamach Rzeczpospolitej Janusz R, Kowalczyk. I dodawał: „Nie wolno go przeoczyć!”. Nie przeoczcie zatem Państwo sztuki, którą dwa lata temu z okazji jubileuszu 60-lecia pracy artystycznej aktorki znanej najlepiej z filmów Hasa i Kutza oraz Kabaretu Starszych Panów napisał specjalnie dla niej Remigiusz Grzela. W ramach projektu Lamus Artystyczny monodram zostanie zaprezentowany w najbliższy wtorek 22 kwietnia o godz. 18.30 w Sali Nowej Centrum Kultury.

Każdy kto pamięta „Błękitnego anioła” Josefa von Sternberga , pierwszy niemiecki film dźwiękowy w całości skupiony wokół postaci Marleny Dietrich i wie, że tytułowe określenie przylgnęło na całe życie do tej aktorki, bez trudu skojarzy, że „Błękitny diabeł” może opowiadać wyłącznei o niej. Dokładnie o ostatnich latach jej życia, gdy – jak dosyć powszechnie wiadomo – słodka wobec otocznie broń Boże nie była. Opowiada o kobiecie osamotnionej, przykutej do łóżka, która postanowiła, że świat nigdy nie ujrzy jej słabej. Przedstawiona przez Barbarę Krafftówną hollywoodzka gwiazda wciąż pragnie grać. Gra w rzeczywistości, którą wykreowała wokół siebie, przez telefon, przed swoją sekretarką. Bo żyje wtedy, kiedy gra.

Niepublikowany dotąd tekst monodramu został napisany na bazie rozmów z sekretarką Marleny Dietrich, które Grzela przeprowadził w Paryżu. Odsłania nieznane wcześniej nawet biografom gwiazdy. Autor włączył do scenariusza także urywki z pamiętników Dietrich oraz fragmenty z filmu Maksymiliana Schella „Marlena”. Spektakl wyreżyserował Józef Opalski razem z Barbarą Krafftówną. Aktorka, która w grudniu – nie kryje tego a jest w świetnej formie, bo granie przez 75 min. samotnie na scenie o tym najlepiej zaświadcza – kończy 80 lat była nie tak dawno gościem honorowym jednego z naszych festiwali teatralnych. Ponieważ prezentuje monodram w miastach, które odegrały znaczącą rolę w jej życiu – Gdyni, Warszawie, Krakowie – wypada uznać, że i Lublin do nich należy. To miłe i zobowiązujące.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: /

Rok: