Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Udeżyliśmy ostatnio w stół pisząc, że maluchy to najszersze samochody świata (bo blokują ruch gdy uparcie jeżdżą lewym pasem, tuż przy osi jezdni), no, i odezwały się nożyce. Pan Dariusz Goral przysłał sympatyczny list o treści następującej: „Droga redakcjo. Chciałbym aby Pan Starszy Wajchowy spróbował jeździć maluchem prawym pasem. Obiecuję, że wizyta u dentysty będzie niezbędna. W naszym kochanym mieście prawe pasy są jedną wielką dziurą. Poza tym, pas ten jest zazwyczaj zapchany samochodami udającymi zepsute, podczas gdy ich właściciele przeważnie załatwiają interesy. Chciałbym również Panu przypomnieć, że w terenie zabudowanym dozwolona prędkość wynosi 60 km/h. Maluch taką prędkość osiąga, ale jeśli ktoś chce pędzić setką po Lipowej to oczywiście maluchy okropnie mu przeszkadzają. Mam pomysł. Skierujmy ruch maluchów na na chodnik, wtedy na pewno drożność dróg w mieście się poprawi. Tylko żeby jeszcze nie ci piesi. Reasumując, myślę, że zabrakło Panu weny. Stąd ten problem maluchów, bo ile razy można odgrzewać ten sam temat ‚drogowcy i napisy z murów’.”

* Dlaczego nie pozbawiony jadu list nazywamy sympatycznym? Dlatego, że sami się ironią żywimy, nutkę szyderstwa uwielbiamy i tak nas słowa Pana Dariusza ucieszyły, że nawet – trochę wbrew literze prawa – natychmiast, a nie jutro czy za tydzień, na list reagujemy. Bo i nasz Czytelnik ma świętą rację, że prawe pasy jezdni są w naszym kochanym mieście jedną wielką dziurą i przypominając o tym Pan Goral (przepraszamy, być może Góral, ale ta pierwsza wersja nazwiska widnieje w podpisie pod listem przysłanym do nas e-mailem), zapewne zupełnie bez tego zamiaru, dał nam do ręki argument, że jednak warto wciąż i w kółko „odgrzewać ten sam temat” o Naszych Drogich Drogowcach i ich radosnej działalności. Temat, jak Pan zapewne dobrze wie, jest z typu tych bez dna i jakiekolwiek popuszczenie wodzy i zaniechanie powrotów do niego, może skutować jedynie gwałtownym wzrostem znakomitego samopoczucia Naszych Drogich D. Wolimy do tego nie dopuścić i wbijać im szpile systematycznie, ze skutkiem zresztą różnym. Ale i niekiedy ten nasz maniacki upór coś jednak załatwia i dlatego w swej straceńczej misji (duże słowo, no nie?) pozostaniemy konsekwentni.

* My także potrafimy być złośliwi i autorowi listu moglibyśmy wytknąć błąd ortograficzny (zadanie domowe dla dziecka, jeśli w tymże domu została kopia pisma nam nadesłanego oraz jest dziecko), ale tego nie uczynimy. Podejdziemy do sprawy inaczej. Niemiecki noblista Heinrich Boll napisał kiedyś takie pyszne opowiadanie p.t. „Nieustające Boże Narodzenie”, którego bohater zmuszał swe otoczenie do całorocznego celebrowania tych świąt z całym zestawem towarzyszących im atrybutów w rodzaju choinki, prezentów, kolęd, zastawionego suto stołu itd, itp. Codzienne przymusowe spotkania rodzinki – co u Bolla miało dodatkowo jeszcze kontekst polityczny – doprowadziły całą celebrę do tego, czego się można było spodziewać, do koszmarnego absurdu. I na tym polega urok upartej, paranoicznej powtarzalności. My także uwielbiamy leitmotivy (i to nie tylko muzyczne), ale tak zwielokrotnione, że sprowadzają powracajacy motyw właśnie ad absurdum. Stosując w Przyśpieszonym ten chwyt formalny wobec Naszych D.D. oraz wobec napisów na murach, mieliśmy nadzieję, że intencje jego stosowania są czytelne. Okazuje się, że nie dla wszystkich, stąd dzisiejszy dłuższy wywód w tej kwestii. Jest przy tym tak, że o ile tematyki drogowej nigdy nam nie zabraknie, tak pisanie po murach – jako typowe dziecko epoki cenzury i innych knebli – wygląda dziś na sztukę zamierającą. Oczywiście nie mamy złudzeń, że to my, swym cytowaniem jej wykwitów doprowadziliśmy do upadku twórczości namurnej. Nie, my jedynie możemy ujawnić, że zachowanie klasycznej konwencji Kuriera Przyśpieszonego, kończącego się uparcie od jego narodzin przed dobrymi kilkoma laty mniej lub bardziej pikantnymi, dowcipnymi czy zaskakującymi, ale i zawsze oryginalnymi napisami, wymaga niemałego trudu i penetracji po rejonach, gdzie nie docierają najbardziej tematożerni reporterzy. Więc to nie weny nam brakuje. Jesteśmy jedynie konsekwentni, uparci niczym ów przysłowiowy osioł. I identyfikacji z tym pożytecznym zwierzęciem zupełnie się nie wstydzimy. On też – czemu zaświadczają największe dzieła malarskie – był u najsłynniejszego w dziejach ludzkości żłobu a to, co my robimy, to przecież nasza wersja „Nieustajacego Bożego Narodzenia”.

* A żeby nie być gołosłownym (chodzi o konsekwencję), jeszcze raz zacytujemy bez pochwał napis, zresztą tylko częściowo adekwatny do tego wszystkiego, co zostało powiedziane wyżej: LUDZIE! UŻYWAJCIE PREZERWATYW, CO 5 MINUT RODZI SIĘ NOWY NAUCZYCIEL. Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: