Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* To, co ze skrzyżowaniem al.Solidaności i ul.Kompozytorów Polskich wyprawiały Administracyjno – Intelektualne Odłamy Naszych Drogich Drogowców, czyli spece od inżynierii miejskiej, jako żywo przypominało wprowadzoną w czasie rozkwit realsocjalizmu przez towarzysza Łukaszewicza (zapewniamy, że to realpostać) pragmatykę tzw. propagandy sukcesu. Wszyscy widzieli, że jest źle a z tub propagandowych słyszeli, że jest dobrze jeśli nie wyśmienicie. Częściowe ustąpienie A-I. Odłamów Naszych Drogich D. z zajmowanych pozycji w sprawie nowej sygnalizacji na skrzyżowaniu – czego wyrazem było ustawienie sygnalizatorów pod takim kątem, że światła widoczne są dopiero po podjechaniu pod nie – należy zatem postrzegać niemal na równi z tym, do czego przełom solidarnościowy sprowadził metody propagandy sukcesu towarzysza Ł. W każdym razie w obu przypadkach chodzi o rewolucję. Wiemy co mówimy, bo rzesze dziennikarzy, którzy zjedli na sprawach komunikacji w Lublinie zęby zaświadczą, że spece od inżynierii ruchu to grono może nawet najbardziej niereformowalne pośród innych służb miejskich. Można było latami bić w nich jak w bęben, podpowiadać w mediach rozwiązania dużo rozsądniejsze niż zaproponowane przez tych fachmanów a oni i tak wiedzieli lepiej. A wiadomo, że kiedy ktoś zjadł wszystkie rozumy i fanatycznie broni swych racji głuchy na życzliwe podpowiedzi, prowadzi to zarówno do sytuacji patowych jak i do regularnych tragedii. Exemplum nieszczęsne skrzyżowanie i reorganizacja ruchu okupiona niezliczonymi stłuczkami i licznymi wypadkami.

* Pozostając w tematyce komunikacyjnej, ale na poziomie prywatnym, to jest osobistego samochodu, mamy problem, który nas drąży już to tylko z tej racji, że piękne nasze miasto naznaczone zostało przez Koreańczyka na miejsce ekspansji jego myśli technologicznej. Otóż nie potrafimy pojąć, dlaczego w mieście, w którym działa fabryka koncernu Daewoo, tak trudno jest naprawić produkt tejże firmy czyli samochód marki tico, nexia, espero itd, że nie wymienimy typów najnowszych. Produkty te posiadają reklamę o jakiej śnić się nie mogło dawnym żukom (i innym polonezom, nyskom czy syrenkom), ale podejrzewamy, że cały wysiłek firmy idzie na sprzedanie tych przecież zupełnie udanych aut, natomiast kiedy trafią już one do klienta, Daewoo – przynajmniej częściowo – umywa od nich ręce. Owszem niektóre typy samochodów posiadają nawet trzyletnią gwarancję, ta jednak nie obejmuje stłuczek i innych uszkodzeń nie zawinionych przez producenta. Kiedy do takiego nieszczęścia dojdzie, zaczynają się bardzo strome schody. Warsztaty, wyspecjalizowane punkty obsługi samochodów czy osobiście sami zainteresowani kierowcy, wszyscy razem nie są w stanie w szybkim czasie zdobyć nowych części do uszkodzonego wozu. Na błotnik, drzwi, zderzak (itd, itp) trzeba oczekiwać tygodniami, bo Koreańczyk przywozi do nas auta we fragmentach a nie ma czasu (odpowiednich możliwości, chęci, konsekwencji – niepotrzebne skreślić) żeby zająć się częściami zamiennymi. I powstaje paradoks: mamy w kraju prawdziwą Europę pod względem ilości samochodów i kuszących nas firm a w sprawach naprw możemy się czuć jak za komuny. Kolejki i oczekiwania to dokuczliwa powszechność tego krajobrazu. A przecież od Europy (zamiennie: Zachodu) tym się także różnimy, że nie stać nas jeszcze na odstawianie uszkodzonego auta na „szrot”, czyli na złom, sięgnięcie po kuszącą reklamę i udanie się do salonu po nowiutki pojazd.

* Trwają właśnie XIII Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne Lublin’98, w wielu elementach różne od poprzednich, ale – jak wszystkie dotychczasowe – tak samo uzależnione od kaprysów pogody. Dziw zatem bierze, że nikt nie ośmielił się nawet zapytać otwierającego festiwal prezydenta miasta, jak to jest ze złożonym przez niego solennym zapewnieniem, którego realizacja chociaż częściowo uchroniłaby wykonawców od deszczu i jego skutków. Pan prezydent już dwa lata temu – a zatem jeszcze za życia dzisiejszego patrona Spotkań Ignacego Wachowiaka – obiecał, że Spotkania kolejne (te sprzed roku) odbędą się w porządnym, przebudowanym amfiteatrze z zadaszoną muszlą koncertową (czy po prostu sceną). Włodarz miasta wjechał we wtorek przed scenę w Ogrodzie Saskim nader efektownie, bo bryczką. Otworzył następnie festiwal, wypowiadając kilka okrągłych słów. ani jednym nie zająknął się jednak na temat tamtej, nie zrealizowanej deklaracji. Może podejrzewał, że nikt jej nie pamięta, bo to i zupełnie inne zespoły na festiwal przybyły i trzon biura organizacyjnego się zmienił radykalnie? Meldujemy zatem posłusznie, ze nie tylko my pamiętamy, co prezydent – być może nieopatrznie – rzekł przed dwoma laty, bo pamięta też wiekszość publiczności wiernie kibicującej Międzynarodowym Spotkaniom Folklorystycznym. I ma żal. I ewentualną podobną deklarację na zakończenie tegorocznego festiwalu, przyjmie tylko jako element gry o głosy w kampanii do zbliżających się wielkimi krokami wyborów samorządowych.

* Deklaracja adekwatna do braku nowych napisów na ścianach (nie pochwalamy): KOCHAM CZYSTE MURY.

Polecam się

s

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: