Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Czytamy, że na rondzie Filaretów i Jana Pawła II wprowadzona zostanie sygnalizacja świetlna działająca na takiej samej zasadzie jak na skrzyżowaniu Solidarności z Kompozytorów Polskich i reszta włosów się nam na głowie jeży. Przerażenie wynika oczywiście z tego, że jeden z Naszych Drogich Drogowców (Pododziały Inżynierii Ruchu), wysworowawszy się z szeregu, beztrosko podaje statystykę, do ilu to wypadków doszło w kolejnych miesiącach działania sygnalizacji na nieszczęsnej krzyżówce u progu Czechowa i wyraża, Bóg raczy wiedzieć skąd płynącą nadzieję, że na Czubach będzie lepiej. Wańkowiczowska zasada chciejstwa, czy jak kto woli myślenia życzeniowego, nie powinna jednak obowiązywać w sytuacjach, w których chodzi o życie ludzkie i inne nieszczęścia płynące z wypadków drogowych, tym bardziej, że sąsiedztwo papieskiego kościoła i promieniująca stamtąd boska opatrzność, jak dotychczas nie uchroniły skrzyżowania od tych tragedii.

* Kiedy tak powraca temat skrzyżowań, które ukształtowano w ronda, jeszcze bardziej dobitnie widać jaki błąd popełniono w naszym Kodeksie Drogowym dopuszczając do obowiązywania dwóch innych zasad ich funkcjonowania. Oczywiście ronda zaopatrzone w sygnalizację nie powinny (chociaż, jak widać, tak nie jest) stanowić problemu. Pozostałe – stanowią, albowiem nie skorzystano z precyzyjnej, obowiązującej w wielu krajach zasady, że pierwszeństwo ma pojazd nadjeżdżający z prawej strony i nawet ten znajdujący się na rondzie musi przepuścić włączający się w ruch z bocznej ulicy. Może, rzecz jasna obowiązywać przepis odwrotny, o pierwszeństwie pojazdów znajdujących się na rondzie, ale musi być to jednoznaczne i obowiązujące wszędzie! Karygodnym nieporozumieniem jest natomiast dopuszczenie do funkcjonowania dwóch różnych rond. Czy to nie dlatego dochodzi do tylu wypadków na rondzie przy placu Singera (Lwowska, Podzamcze, Ruska), skoro na sąsiednim rondzie krzyżującym trasy W-Z i N-S (Tysiąclecia i Unii Lubelskiej) ruchem rządzą światła a tu obowiązuje pierwszeństwo pojazdów znajdujących się już na kręgu ronda? Przecież takich skrzyżowań o innych rozwiazaniach ruch a położonych blisko siebie jest w mieście mnóstwo, pierwszym nasuwajacym sie nam na myśl przykładem są n.p. sąsiadujące ze sobą na Czechowie skrzyżowania Kompozytorów Polskich z Smorawińskiego (zasada pierwszeństwa na rondzie) i Smorawińskiego z ul.Choiny (ta pierwsza trasa jest główną, druga podporządkowaną). Oszaleć można. Zginąć też.

* Szutkowaliśmy sobie tutaj przed tygodniem z nowych komórkowców, którym udało się zasłonić paskudny zabytek zwany Zamkiem przy pomocy największej w historii miasta reklamy. Później firma propopnująca nowe komórki (nie mylić z budownictwem) zorganizowała za reklamą festyn na sto fajerek i gdy do nigo doszło, wszyscy zaprzańcy i wątpiący mogli się przekonać, że jednak za pieniądze wszystkiego na tym świecie nie da się kupić. Rozmawialiśmy z producentami festynu i ze znanym scenografem Markiem Grabowskim, który wymyślił ów bajeczny, żółto-niebieski korowód samochodów ze scenkami rodzajowymi na pokładzie (pan Marek był także przed rokiem twórcą scenografii do widowiska pod Zamkiem z okazji Igrzysk Polonijnych a w październiku stworzy oprawę plastyczną hali MOSiR na jubileusz 50-lecia Kaniorowców) i wiemy jakie kolosalne sumy zostały zaangażowane w niedzielne wydarzenie promocyjne. Na nic się to nie zdało, bo nieba organizatorzy nie zdołali przekupić. Po ponadtygodniowej pięknej pogodzie, równo z rozpoczęciem imprezy (opóźnionym, więc to także powód do kary boskiej) zaczął padać deszcz. Jak na ironię, tuż przed końcem festynu gromadzącego tysiace lublinian, deszcz zaprzestał działalności i nikt go w naszym mieście aż do wtorku nie widział. I to są te promyczki nadziei dla maluczkich w czasach galopującego kapitalizmu.

* Jak zaś myśl kapitalistyczna działa dziś w naszym kraju, przekonali się w niedzielę piwosze, którym organizatorzy nie zapewnili tym razem specjalnych stoisk z tym złocistym trunkiem (może zaszkodziły tu Chmielaki, gdzie wywiezino wszelkie karczmy piwne, ale chodzi także o zasadę przyjętą przez komórkowców od nowego systemu podbijającego kraj). Pomimo niedzieli, natychmiast został uruchomiony sklep z monopoliami na placu Zamkowym a w hali obok dworca PKS ekspedientki sprzedawały piwo w puszkach w drzwiach sklepu. Nie trzeba chyba dodawać, że biznes kwitł.

* A jakie pieniądze zostały zaangażowane w niedzielne wydarzenie pod Zamkiem, świadczą także fajerweki, które festyn – już bez deszczu – wieńczyły. Jest to przedsięwzięcie niezwykle kosztowne a tu strzelanie trwało aż pięć minut i takich sztucznych ognii Lublin chyba jeszcze nie widział (my sami lepszych zaznaliśmy tylko na Światowym Festiwalu Fajerwerków, trzy lata temu na Lazurowym Wybrzeżu). Zasługa to także fachowców z Olsztyna pod Częstochową, którzy tam organizują polska mutację festiwalu a póki co, wspomagają komórkowe festyny. Oj, grzali dobrze!

* Popnieważ tyle dziś było o pozaziemskich sprawach, zacytujemy też – przysięgamy, ze bez złych intencji a jedynie dla zobrazowania polskiej obyczajowości – autentyczny napis z muru (dokładnie z przystanku obok fabryki DAEWOO) tyczący tych sfer. Nie pochwalając, zachowujemy też oryginalną pisownię: JEZUS ZMARŁ Z NIENACKA (O… SZKODA!).

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie:

Tagi:

Rok: