Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Tak jak informatorami służb trafikowych różnych rozgłośni radiowych są taksówkarze, którzy na bierząco donoszą im o aktualnym stanie zatłoczenia w mieści i czyhajacych na kierowców przeszkodach, tak i my korzystamy prywatnie z tego źródła w momentach okolicznościowo ujawniającej się potrzeby poszerzeniu wiedzy o poczynaniach Naszych Drogich Drogowców. Oczywiście, robimy to zaledwie incydentalnie, gaworząc sobie z kierowcami taksówek podczas rzadkiego raczej korzystania z ich usług. Ale i wtedy można się dowiedzieć bardzo wiele, nie mówiąc o tym, jak wymyślnych określeń charakteryzujących wiekopomne dzieło Naszych Drogich D., z ust przewoźników można się nauczyć (uczymy się pokornie, jakkolwiek nigdy chyba nie ośmielimy się ich upublicznić).

* Ostatnio na przykład dowiedzieliśmy się w ten sposób, jak wyglądały działania Naszych D.D. w pierwszym dniu prawdziwego powrotu zimy, czyli w miniony piątek (śnieg padał i w poprzednie dni, ale nie tak intensynie). Otóż „nasz” pan taksówkarz ruszył wtedy z domu na swą codzienną służbę przed godziną szóstą rano. I coż zobaczył na ulicach? Oprócz przybywającego śniegu nie zobaczył nic. W każdym razie nie dostrzegł w żadnym punkcie miasta, w którym się znalazł, a zaliczył tych miejsc sporo, ani jednego spychacza i ani jednej solarko-piaskarki. I tak było przez ponad godzinę! Dopiero po godzinie siódmej pojawiły się pierwsze pojazdy z parku maszynowego N. D. Drogowców i jęły wykonywać wstepne czynności w ramach walki o przejezdność ulic. – Rano opady śniegu nie były jeszcze tak gwałtowne – relacjonował totalnie zdenerwowany kierowca taxi – więc szybka reakcja mogła zapobiec klęsce, która później nastąpiła. – To gdzie oni wtedy byli i nad czym się zastanawiali? – spytał retorycznie a my go uświadomiliśmy, że przecież Nasi D. Drogowcy ostatnio zmienili metody pracy i wcześniej wysyłają na miasto czujki, żeby się dowiedzieć, gdzie sprzęt kierować do pracy. Wprawdzie słynne już w grodzie nad Bystrzycą przednie straże N. Drogich D., miały przy zupełnie innej aurze rozpoznawać, gdzie trzeba łatać ulice po zimowych przełomach, ale nie wątpimy, że patrolowa metoda tak się spodobała, iż zastosowano ją i na okoliczność wściekłego ataku śnieżycy. Skutek? Widzieliśmy, co się wtedy w mieście działo i co się w wielu miejscach dzieje do dziś. Istny paraliż.

* Gorzej, że swym rodzeństwie jęli się wzorować Bracia Mniejsi Naszych D. Drogowców, czyli służby porządkowe administracji osiedli. Przez ostatni tydzień w zasadzie nie można było bezkarnie wjechać na żadną uliczkę osiedlową w naszym mieście a także na żadną z bocznych ulic śródmieścia. Wszystkie arterie, po których nie poruszają się pojazdy komunikacji miejskiej zostały osierocone, a że zamarł także zawód gospodarza domu, pozostaje samopomoc sąsiedzka bądź wycie do księżyca. My osobiście wypychaliśmy samochody z zasp zarówno na ulicy Granicznej, pod Chatką Żaka jak i na Ponikwodzie. Nie piszemy tego dla zaspokojenia swej pasji naprawiania świata, bo posiadamy także dobrą pamięć i zwyczajnie nam żal tego, co umorło śmiercią naturalną lub dzięki decyzjom administracyjnym. W należących do RSM Motor osiedlach Niepodległości, 30- i 40-lecia, jeszcze rok, dwa lata temu uwijały się po uliczkach małe traktorki odrzucające śnieg na boki a za nimi często jechały następne, które na przyczepach śnieg wywoziły. Gdzie się one dziś podziały, Bóg raczy wiedzieć. Używanie samochodu w tych okolicach to obecnie czysta desperacja. Zresztą i pieszy dostają niewąski wycisk brnąc po kostki w śniegu do przystanków MPK. W tym czasie administracje trudnią się wywieszaniem przypomnień o konieczności uiszczenia opłat za psy i nawet nie czynią nic (ul.Niepodległości 1), żeby przekopać w śniegu ścieżkę do swojego biura, w którym stosowną opłatę można uiścić.

* A że i dziś może być zupełnie inaczej, przekonaliśmy się odwiedzając przeswczoraj giełdę „Na Górce”. Uliczki (ścieżki?) pomiędzy budkami z towarem zostały dokładnie wysprzątane a ze śniegu usypano ogromną, kilkumetrowej wysokości pryzmę na wolnym placu pomiędzy drzewami. Po giełdzie, która zresztą trochę przymarła, można się swobodnie poruszać zarówno pieszo jak i samochodami i już tylko z tego powodu powinno się jej gospodarzom wystawić pomnik. Chociażby ze zgromadzonego w pryźmie śniegu.

* I jeszcze jeden pokrewny a zupełnie bulwersujący temat. Na wspomnianej wyżej ulicy Granicznej dostrzegliśmy we wtorek funkcjonariuszy straży miejskiej. Nie, nie z łopatami do śniegu! Oni zwyczajnie, regularnie kasowali mandaty od kierowców pojazdów, którzy z powodu zupełnego braku miejsca (zwałay śniegu) zaparkowali samochody na zakazach, po prostu tam, gdzie się udało na chwilę wcisnąć. Uważamy, że straż kompletnie zatrciła poczucie przyzwoitości i znalazła sobie żer, którego powinna się jedynie wstydzić. Poza tym, ktoś tu coś kompletnie pomieszał. Jak przedstawiciele miasta mogą cokolwiek zarabiać na kierowcach, wobec których miasto nie wywiązało się ze swych obowiązków? Paranoja, którą leczyć trzeba w trybie natychmiastowym. Nawet w dniach klęski, kiedy po raz pierwszy tej zimy (czwartek) nieprzejezdna jest część krajowych dróg pierwszej kategorii.

* Z powodu ciągłych braków w kolekcji napisów na murach (wciąż bez pochwał) zacytujemy na koniec toast, który ostatnio usłyszeliśmy z nowobogackich ust jednego z uczestników hucznego sobotniego balu w HADESIE: WYPIJMY TOAST, KTÓRY POWINIEN UKONTEMPLOWAĆ WSZYSTKIE STRONY! Ano, właśnie.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: