Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Wiosenna burza – to jest to! Działa ożywczo, pobudza lepiej niż Red Bull, spłukuje wszelkie brudy i kłopoty. Kiedy wczoraj zagrzmiało, od razu lepiej się człowiekowi zrobiło. A przecież można było przewidzieć te pierwsze (?) w tym sezonie grzmoty. Czy Państwa też tak bolała głowa we wtorkowy wieczór i w środowy poranek, zanim zabłyskało i walnęło? To o to chodzi. Więc jak później ulżyło, można było składać dzięki Gromowładnemu i odprawić stosowne modły wdzięczności. Ale na weekend pierwszo-trzeciomajowy (och, jaki on krótki w tym roku!) to my już poprosimy słoneczko. Pust’ wsiegda budiet sołnce! – jak śpiewała ongiś młoda artistka od Wielkiego Brata. Niech będzie.

* Przedburzowe ciśnienie najwyraźniej musiało także zrobić we wtorek spustoszenie w umysłach Naszych Drogich Drogowców, bo w środku dnia, kiedy ruch niemożebny, wkroczyli z masą sprzętu na ul. 3 Maja i Dolną 3 Maja i zaczęli dłubać dziurki w asfalcie i zalewać je nową smołówą. Co to się działo! Jak radosne nastroje panowały w tasiemcowych kolejkach samochodów, które próbowały przebić się przez przewężone gardło ulic! My rozumiemy, że z okazji święta 3 Maja wypada doprowadzić do stanu używalności ulice noszące jego imię, ale żeby to robić w godzinach największego natężenia ruchu, to już drobna przesada. Przecież Dolna 3 Maja to jedna z zaledwie trzech ulic, którymi można dostać się z Trasy W-Z do górnego miasta, czyli do śródmieścia. Czy Nasi Drodzy D. nie mieli w swym bólu przebłysku rozsądku, który by podpowiedział, że prace te można wykonać wczesnym ranem lub późnym popołudniem a nawet wieczorem? Wszak nie jest to takie niewyobrażalne dla tych służb, ostatnio spotykamy na przykład wieczorami pomarańczowe ekipy zbierające brud i ziemię nagromadzoną po zimie przy krawężnikach. Więc można! Wystarczy tylko chwilę się zastanowić, przedburzowy ból głowy przezwyciężyć i działać w zgodzie z rozumem a nie akcyjnie, na hura!

* Że rozsądku albo zwyczajnego myślenia brakuje nie tylko Naszym D.D., można sie przekonać na najgłupszych nawet przykładach. Ten, który wyciągamy z rękawa jest już trochę zleżały, ale jakoś nie było miejsca, żeby wcześniej o nim napisać. Otóż, o czym już tutaj donosiliśmy, jesteśmy posiadaczami zrywanego kalendarza, który jest monotematyczny, bo kulinarny. Prowadząc dom, próbujemy po prostu posiłkować się nim przy uatrakcyjnianiu kuchni proponowanej rodzince. Mało jednak z tego wychodzi, bo twórcy wydawnictwa, oprócz tego, że nie mają ciekawych pomysłów, olali także drobiazgi płynące ze zmian w roku kalendarzowym. Jak wiadomo, Wielkanoc jest świętem ruchomym i w ubiegłym roku przypadała później niż w roku bieżącym. Ale autorzy dostrzegli to tylko częściowo. Zmienili informacje na frontowej stronie kalendarzowej kartki, ale nie zmieniali nic na jej (ich) odwrocie. W związku z tym, już w kilka dni po lanym poniedziałku można było otrzymać propozyje wielkanocnych wypieków i innych świątecznych smakołyków, natomiast przepis na gulasz poświąteczny (każdy go zna, to tak zwany śmietnik z pozostałości w lodówce) otrzymaliśmy dopiero w połowie kwietnia. Sięgnęliśmy z ciekawości na koniec kalendarza, jak przedstawiają się grudniowe propozycje na święta. Jest lepiej, bo na Wigilię otrzymamy przepis na kompot z suszonych owoców. Ale na Boże Narodzenie znajdujemy już indyka po brazylijsku a na św.Szczepana sałatkę po andaluzyjsku. Rozumiemy, że na krańcach Hiszpanii, w słonecznej Andaluzji, albo w jeszcze bardziej gorącej Brazylii pojawi się w tym czasie przepis na nasz barszcz z uszkami albo na karpia w galarecie.

* Można działać także tak rozsądnie, że aż cwanie. Dostaliśmy własnie nowy rachunek od Polskiej Telewizji Kablowej, z którego dowiedzieliśmy się, że w związku z dodaniem do pakietu Wizji 1 trzech nowych programów, opłata za abonament wzrosła coś o 6 złotych plus VAT. Ponieważ propozycja Wizji jest tak koszmarna (po kilku miesiącach znamy już wszystkie filmy z kanałów filmowych), wykupujemy także abonament na HBO, który to program swego czasu obiecywano nam w pakiecie Wizji 1, ale nigdy do tego nie doszło, bo forsa jest forsa. Razem zatem płacić mamy od maja 58,65 zł, co jest sumą na jaką mogą zdobyć sie nieliczne tylko rodziny, bo przecież płacić trzeba także do innej kieszeni opłaty radiotelewizyjne, również wciąż drożejące. Patrzymy zatem na telewizor z coraz większą wrogością, tym bardziej, że dodzwonienie sie do PTK jest trudniejsze niż telefon do Patagonii albo innej Dolnej Gwadelupy. Nie możemy zatem zgłosić naszych uwag o metodach postępowania monopolistów z PTK a przecież za miesiąc mogą nas znowu uszczęsliwić trzema nowymi programami, o które wcale nie prosiliśmy, i znowu zwiększyć haracz, który im trzeba składać. Nie możemy się także dowiedzieć, dlaczego nie dane nam było w nocy z piątku na sobotę oglądać koszykówkę z NBA w TVN. Słychać było tylko głos sprawozdawców a poszukiwanie obrazu skończyło sie tym, że rozstroiliśmy programowanie na wszystkich kanałach. Sytuacja powtórzyła się w poniedziałek, TVN znowu była nieosiągalna wizyjnie, ale nikt nas jakoś nie powiadamia, że z powodu naszych strat możemy sobie coś odliczyć od opłat abonamentowych. Jak tak dalej pójdzie, zredukujemy nasze potrzeby do pakietu podstawowego kablówki. Ponieważ inni czynią to gremialnie, jest nadzieja, że PTK kiedyś się ocknie i przestanie być taka pazerna.

* Po ty wszystkim, dla uspokojenia proponujemy jednak pojechać na ten krótki w tym roku, ale wciąż obszerniejszy niż zazwyczaj weekend. A że większość uda się na łono przyrody, do lasów i nad wodę, mamy stosowny napis ostrzegawczy z muru (nie chwalimy) autorstwa naszych ulubinych owadów: KREW ZA KREW – KOMARY.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: