Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Rozpoczęły się wakacje, okres pewnego rozleniwienia, bezruchu. Sami wybieramy się wkrótce na urlop i przyjdzie nam na trzy tygodnie rozstać się z Czytelnikami, oczywiście jeśli takowych posiadamy. Przed wyruszeniem w dalekie trasy lubimy się przejść po Lublinie i poprzyglądać miejscom, o których przez miniony rok pisaliśmy, żeby się przekonać, czy coś pomogło te nasze krakanie, zwracanie uwagi na problemy miasta, na punkty warte szczególnego zainteresowania. Te nasze spacerki związane są też z próbą zapamiętania wyglądu pewnych miejsc w ich stanie z początku kanikuły. Chodzi o to, żeby po powrocie móc porównać, jaki jest postęp na budowie takiego a takiego budynku, co zdołano zrobić przy remoncie kolejnego, jak stopień zaawansowania osiągnęła inwestycja X, Y czy Z.

* Nie mamy niestety żadnych złudzeń, że za trzy tygodnie zastaniemy inny niż obecnie widok renowacji hotelu Lublinianka. Skoro przy budynku na rogu Krakowskiego i Kołątaja nie zrobiono dosłownie nic od początku roku (a nawet od poprzedniego lata), to jak nagle ma się tam coś zacząć dziać? Niezwykle żałujemy, że tak się skończyły ambitne plany kilku połączonych firm, które miały Lubliniance przywrócić świetność z początku wieku. Stali Czytelnicy Przyśpieszonego (oczywiście jeśli takowych… itd) pamiętają, jak tworzyliśmy słowniczek terminów architektonicznych na podstawie obserwacji odsłanianych w trakcie remontu kolejnych szczegółów zdobiących fasadę hotelu. Urwało się to wszystko na portyku, kiedy wydawało się, że lada dzień ekipy konserwatorów przystąpią do odnawiania tego podpartego potężnymi kolumnami, wysuniętego przed ścianę budynku charakterystycznego elementu Lublinianki. Od tamtej pory trwa tam martwa cisza a nasz słowniczek nigdy nie został dokończony. Żal.

* Natomiast mamy nadzieję, że pod naszą nieobecność zostanie wreszcie sfinalizowana sprawa otoczenia budynku po drugiej stronie ulicy Kołątaja, czyli siedziby Naszej Ukochanej Firmy Fastfoodowej (przepraszamy twórców ustawy o ochronie języka polskiego, ale „fu” brzmiące w tym terminie ma w sobie coś wręcz symbolicznego), powszechnie zwanej McDonald’sem. Nie dosyć tego, wręcz domagamy się od władz miasta, żeby wyegzekwowały od firmy punkty umowy mówiące o doprowadzeniu do porządku przestrzeni wokół nowej kamienicy postawionej na jej potrzeby. Paskudny parkan za kioskiem Ruchu stał się tak trwałym elementem śródmiejskiego krajobrazu, że niestety zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Zaglądaliśmy na podwórko za tym płotem i doprawdy nie potrafimy zrozumieć, co stoi na przeszkodzie, żeby go zlikwidować natychmiast. Może są jakieś plany inwestycyjne dotyczące tego miejsca, ale dopóki się ich nie realizuje, należy plac uporządkować, wyłożyć go brukim, bądź zasiać tam trawę i stworzyć całkiem miły zakątek w samym centrum Lublina.

* Nie wiemy zupełnie, czy doczekamy się sygnalizacji świetlnej na przejściu dla pieszych tuż obok Ratusza. Kończy ono deptak i prowadzi przechodniów przez plac Łokietka do Bramy Krakowskiej. Ruch zatem tu wielki i przejście stanowi nie tyle nidogodność dla pieszych, co dla kierowców poruszających się samochodami od Królewskiej w stronę Lubartowskiej i na odwrót. Przechodnie traktują przejście tak jak deptak i pokonuję je w tempie spacerowym a na jezdni tworzą się całe kolejki aut i trolejbusów. Już radziliśmy kiedyś rajcom miejskim, żeby wyjrzeli z ratuszowej sali obrad przez okna i poobserwowali, co się dzieje pod ich nosem. Jak na razie, bezskutecznie.

* A tak przy okazji władze mista mogłyby spojrzeć także na zaplecze Ratusza, na samochody skręcające z ul. Przystankowej w Lubartowską. Jak wiadomo, ta ostatnia jest w tym miejcu jednokierunkowa (ruch w dół), ale z małym, a w zasadzie dużym wyjątkiem. Dużym, bo w górę, w stronę pl.Łokietka, pod prąd poruszają się trolejbusy. Opowiadał nam kolega, który mieszka obok, że widział na tym skrzyżowniu już kilka tzw. czołówek. Nie trzeba dodawać, że z takiej stłuczki, czy nawet wypadku, z większym szwankiem wychodzi mały samochód osobowy próbujący skręcać w Lubartowską. Wiemy, jakie kolejki samochodów potrafią się ustawić na Przystankowej przed tym skrętem, dlatego nie proponujemy stawiania tam znaku STOP, który może jeszcze bardziej zatamować i zdezorganizować ruch, ale uważamy, że jakieś wyraźne ostrzeżenie – sygnalizacja, pulsujące światło, duża plansza – powinno się tam pojawić. Pocałunek trolejbusa nie należy do przyjemności, wiemy coś o tym, bo przed laty na Krakowskim (gdzie też jeździły tylko trolejbusy) jeden taki całus, przy skręcie z Wróblewkiego, skończył się dla naszego ówczesnego auta typu trabant dachowaniem.

* Czekamy także z utęsknieniem na finalizację całego węzła drogowego przy wiadukcie Poniatowskiego i mamy nadzieję, że po wakacjach będziemy już z niego korzystać. Odkąd dzięki wiaduktowi możemy omijać okolice Zamku i – jadąc od strony Warszawy, Kraśnika czy Nałęczowa – skracać sobie drogę na naszą Kalinę przez Smorawińskiego i Andersa, marzy nam się, żeby korzystać z takiej trasy i w odwrotną stronę. Gdy gotowe będą zjazdy po północnej, czechowskiej stronie widuktu, odetchniemy z ulgą.

* I jednego jesteśmy pewni. Po trzech tygodniach urlopu, na pewno ujrzymy przez własne okno większy o kolejne piętro lub dwa nowy budynek stawiany przez RSM Motor w wąwozie przy ul. Niepodległości. Ta inwestycja tak się nie podoba okolicznym mieszkańcom, że wykonawcy boją się chyba, iż doprowadzą do jej przerwania i budowlańcy pracują tam jak w transie. Dużego budynku już nikt nie zechce rozbierać.

* A na koniec trdydyjny napis z muru (tradycyjnie bez pochwał). Tym razem taki, który wydaje się nam stosowny przed urlopem: PRACA USZLACHETNIA, LENISTWO USZCZĘŚLIWIA.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: