Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Bardzo dawno nie zajmowaliśmy się w tym miejscu ulubieńcami tej rubryki – Naszymi Drogimi Drogowcami, Naszą Ukochaną Policją Drogową i Naszą Umiłowaną Strażą Miejską. Pierwszym i drugim jesteśmy w stanie jeszcze odpuścić, ale ostatnia ze służb sama nam się niedawno, że się tak wyrazimy, podłożyła. W letnich okolicach Nasi Drodzy D. (tu występujący w roli pozytywnej, acz nie do końca) stworzyli nową krótką trasę – chyba jeszcze nie nazwaną ulicę na Tatarach. Biegnie ona jednokierunkowo wzdłuż nurtu Bystrzycy (a równolegle do ul.Łęczyńskiej) od węzła Hutnicza – Trasa W-Z (nikt już zapewne nie wie, czy w tym miejscu trasa nosi jeszcze nazwę alei Tysiąclecia czy już Witosa) do Mełgiewskiej w okolicach Dworku Grafa. To bardzo dogodny skrót dla mieszkańców Kalinowszczyzny powracających z Makro, od Bronowic, Majdanka i Felina czy w ogóle od strony Zamościa. I ową nową ulicę bodajże w lipcu otwarto (udało się nam nią przejechać) a następnie z nieznanych powodów zamknięto wieszając znak zakazu wjazdu (przyszło nam innym razem zawrócić). Myśleliśmy, że Nasi D.D. finalizują tam jeszcze jakieś roboty, ale nasze dziecko, które pod koniec sierpnia udało się w te okolice na przejażdżkę rowerową odkryło, że w ten sposób na nowej uliczce powstała tajna placówka mandatowa Naszej U. Straży M. Aż czterech panów w czarnych mundurach wyrwało się z obowiązków w zatłoczonym mieście, na zgiełkliwych bazarach i w niebezpiecznych zaułkach Startego Miasta i w całkowitym spokoju, wręcz relaksując się polowało na tych frajerów, którzy nie bacząc na zakaz próbowali skrócić sobie drogę w kierunku Kaliny czy Łęcznej. Wniosek z tego, że Nasza U.S.M. okazała się uczniem pojętnym i chociaż nie powstała w czasach socjalistycznych, szybko nauczyła się metod spadkobierczyni ludowej milicji – Naszej Ukochanej Policji D. Teraz, tak jak ona potrafi zastawić pułapki, zarobić na mandatach ile tylko trzeba a przy tym zbytnio się nie napracować. Zdolna bestia!

* Z utęsknieniem czekamy na jakiś kolejny krok innego naszego pieszczocha, Polskiej Telewizji Kablowej. Jesień idzie i wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że Nasza Ulubiona PTK szykuje nam jakiś podwyżkowy numer. Płacimy już wprawdzie nie tylko za abonament, ale i dodatkowo za odkodowanie HBO i jeszcze dodatkowo za tą samą czynność umożliwiająca oglądanie Wizji Sport, ale przecież niedawno Polsat zdążył po kryjomu stworzyć Polsat Sport, wyłącznie dzięki któremu można było oglądać eliminacyjny mecz piłkarskich MŚ Ukraina – Polska i tylko dzięki któremu da się wkrótce obejrzeć lwią część atrakcyjnych programów sportowych. Nasza U.PTK jakoś nie kwapi się puścić po swym kablu sportowej podstacji Polsatu a ten – zapewne nie bez udziału PTK – dokonuje dalszych manipulacji. Przedwczoraj, we wtorek, Polsat Sport pokazywał jeden mecz Ligi Mistrzów a drugi (Real Madryt – Sporting Lizbona) miał pokazać na niekodowanym kanale TV 4. Zrazu wydawało się, że wszystko jest w porządku. O 20.30 pojawił się dziennikarz prowadzący program w studiu, przedstawił gości, porozmawiał z nimi i po 15. minutach skróconych o obowiązkową porcję reklam, zaprosił na mecz. Jakież było zdziwienie kibiców, że wizyjny przekaz został w tym momencie zakodowany i w takim paskowym wyglądzie przetrwał do przerwy, gdzie obraz natychmiast odkodowano, chociażby po to, żeby były widoczne reklamy. Po przerwie w meczu wszystko wróciło do normy, z tym, że Polsat TV 4 wykonał wielkopański gest i na ostanie 10 czy 15 minut spotkania łaskawie dał nam jednak obejrzeć przekaz ze stadionu w Lizbonie. Całe pociągnięcie Polsatu uważamy za gangstrskie i czarno widzimy nasze przyszłe stosunki z PTK, bo jeśli ta każe nam płacić za kolejne odkodowanie, to według naszych wyliczeń miesięczny rachunek za korzystanie z pełnej oferty kablówki przekroczy zaczarowną dotychczas granicę 100 złotych. Wówczas przyjdzie zawiązć sobie oczy i – najlepiej – dokonać sepuku.

* Odkryliśmy natomiast niedawno, że przyniosły wreszcie skutek nasze wieloletnie (chyba) wyrzekania na temat braku śmietnika przed wejściem do siedziby II Oddziału PKO BP przy Krakowskim Przedmieściu. Całe rzesze klientów idąc przez podwórko do budynku w oficynie gasiło papierosy w kwietnikach obok cukierni Cieślińskich bądź na ziemi przed drzwiami. Od kilku tygodni bank zafundował kosz na śmieci przed wejściem i stało się jakby trochę czyściej. A możę to jakieś inne dobre duszki podrzuciły tam śmietnik? Nie wątpimy, bo nie dość, żę banki to firmy nieruchawe, to na dodatek u nas mało dbające o swój wizerunek, jako, że klint i tak do nich na kleczkach przyjdzie nie zwracając uwagi na takie drobiazgi jak czystość przed wejściem.

* Lubimy kompozycje słowne, które pojawiają na szyldach czy etykietkach produktów wbrew intencjom ich projektantów. Na wyposażonym w automatyczny dozownik opakowaniu słodziku Sweet Top (producent Domos Polska) informacje napisano wprawdzie w dwóch kolorach, ale i tak powstała ładna zbitka: AUTOMAT – NIE ZAWIERA SACHARYNY. Sprytny jakiś on.

* A kolega w ramach wspomnień wakacyjnych opowiedział nam (dzięki!) o inwencji kierowców uczestniczących w paradzie aut podczas Country Pikniku we Mrągowie. Na samochodzie terenowym tkwił napis: NIE PŁACZ KIEDY ODJADĘ – GAZ CI WSZYSTKO WYTBACZY. A po paradzie na innym: ZBIERAM CO ŁASKA NA PALiWO DO GDAŃSKA.

* Co zaś się tyczy napisów z muru (bez pochwał), dziś mamy zgoła filozoficzny: RODZYNKA TO STROSKANE WINOGRONO. A pewno, też się martwimy, że jesień już nadchodzi.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: