Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Z poprzedniego Przyśpieszonego, poświęconego bankom i ich inwestycjom, wypadła cząstka adresowana do Banku Ochrony Środowiska, bo duży Kurier pisał akurat na tej samej stronie o pojawiającej się perspektywie szybkiego dokończenia remontu hotelu Lublinianka (w przyszłości Grand Hotelu), w gmachu którego działa BOŚ. Tymczasem my nie sądzimy, że wkroczenie do odnawianego i modernizowanego budynku nowych inwestorów szybko załatwi problem jego aktualnego wyglądu a ten, jak wiadomo, od roku, od wstrzymania prac przy renowacji, nic się nie zmienił. Dlatego uparcie będziemy wyrażać wielkie zdziwienie, że dyrekcja BOŚ nie zadbała o oblicze firmy (przecież wygląd siedziby to jej wizytówka i potężny argument wobec klientów, żeby ci wstąpili w progi banku) i nawet nie próbowała dokończyć robót przy odnawianiu „swojego” skrzydła budynku, tego od strony ul.Kołątaja. Każdy kto przechodzi tą ulicą widzi, że hotelowi prawie przywrócono tu zabytkowy, eklektyczny wygląd i że do wykończenia elewacji zostały jedynie przyziemne jej fragmenty przy oknach sutereny, dokładnie zresztą pod oknami banku, który rozparł się na parterze w salch po niezapomnianym Barze Centralnym, przez lud zwanym Ce-barem. Więc nim nowa miotła pozamiata w zabytkowym gmaszysku i zafunduje nam luksusowy hotel, może BOŚowie finansowej firmy pomyślą o własnym interesie i dokończą prace elewacyjne pod swymi oknami. Inaczej uwierzymy, że zapatrzyli się na drugą stronę ul.Kołątaja, na sławetny płot przy – przepraszamy za słowo – McDonald’sie i stwierdzili, że i w wołającej o pomstę do nieba otoczce firma może prosperować. Jeśli tak, my osobiście z usług banku niosącego na swych sztandarach szczytną ideę ochrony środowiska nigdy nie skorzystamy. Podobnie zresztą jak z hamburgerowej papki żywieniowej serwowanej przez sąsiada z vis-a-vis.

* Kiedy piszemy o Lubliniance, od razu przypomina się nam nasz słowniczek terminów architektonicznych, który przed ponad rokiem tworzyliśmy na tych łamach odwołując się do fragmentów wystroju elewacji odnawianego hotelu. Utknął ten słownik bodaj przed terminem „portyk”, do którego ekipy remontowe nie zdołały dojść dotychczas a nas wciąż ściga żal, że nie dokończono perełki-ściągawki kształcącej adeptów historii sztuki i miłośników starej architektury. I oto przyszła pociecha! Nieopodal redakcji Kuriera, przy ul. 3 Maja 18 objawia w swej całej odrestaurowanej krasie kamienica jakich na tej ulicy sporo. Może i przy jej pomocy potworzymy dalszy ciąg słownika nim z kopyta ruszą obiecywane dalsze roboty przy Lubliniance, ale póki co, radzimy przychodniom zadrzeć głowę w górę (najlepiej uczynić to z drugiej strony ulicy spod baraku przychodni dermatologicznej) i zobaczyć, jak pięknie na szczycie kamienicy prezentuje się teraz owalne okno mansardowe a w zasadzie okno lukarny (mamy dwa nowe terminy). To prawdziwa przyjemność oglądać tak pięknie odnowioną architekturę. Chciałoby się, żeby takich przywróconych naszym przeżyciom estetycznym cacuszek objawiało się w Lublinie coraz więcej.

* A jeśli chodzi o zadzieranie głowy i dostrzeganie piękna naszego miasta powyżej linii wzroku, sprawdziliśmy już na bliźnich wielokrotnie, że w swym zabieganiu czynią to bardzo bardzo rzadko. Już w czasie studiów razem z kolegą historykiem sztuki testowaliśmy pod tym względem naszych przyjaciół i prawie zawsze okazywało się, że mają ogromne kłopoty z dostrzeżeniem czegoś, co znajduje się wyżej ich nosa. Probierzem spostrzegawczości była zawsze kamienica na rogu Krakowskiego Przedmieścia i Wieniawskiej, gdzie wysoko na gzymsie stoją duże, niemal naturalnej wielkości figury, w tym rzeźba krakowiaka. Dziewięćdziesiąt, jeśli nie więcej procent z testowanych w ten sposób osób nie miało zielonego pojęcia, że takie ozdoby tam istnieją. Możecie Państwo sprawdzić to na swoich znajomych i przysięgamy, że efekt będzie podobny. Bo tak to już jest, że możemy podziwiać attyki renesansowych kamienic na kazimierskim Rynku, dostrzegać szczegóły zdobień rozet w katedrze Notre-Dame, cmokać nad urokiem kapiteli kolumn w świątyniach na Akropolu czy sprawdzać godzinę patrząc na londyńskiego Big Bena a nie będziemy – może z wyjątkiem zabytków Starego Miasta – widzieć podniebnych ozdób na rodzimych, lubelskich budynkach. Przyczyna? Na urodę zbytków spotykanych na naszych turystycznych szlakach zwrócą nam uwagę przewodniki. Na czytanie książek wiodących nas po naszym własnym mieście nie mamy ani czasu ani ochoty a przede wszystkim wydaje się nam, że znamy Lublin wyśmienicie. A to nie prawda.

* Nie buntujemy się też zbytnio, gdy ktoś nam wizerunek miasta knoci swą radosną działalnością. Otrzymaliśmy nie tak dawno sygnał, że właściciel a raczej najemca pawilonu przy ul. Rymwida 6 postanowił ocieplić budynek czy też go powiekszyć i tak zwanym suporkem zamurował mozaikę, która zdobiła ścianę. Pod naszym oknem – co jest tematem na odrębne opowidanie, które zapewne wkrótce stworzymy – spółdzielnia Motor uprawia jeszcze gorszą partyzantkę budując na stoku wąwozu nowy budynek, który ewidentnie knoci krajobraz a na dodatek zasłania widok z okien mieszkańcom sąsiedniego bloku. Ale to wszystko małe piwo, bo najgorsza jest działalność budowlańców stawiających czteropiętrowego łamańca. Poszli po „rozum” do głowy i stwierdzili, że po co będą wydawać pieniądzę na wywóz ziemi z wykopów pod fundamenty, no i zaczęli regularnie zasypywać piękny jeszcze nie tak dawno wąwóz. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że grunty w wąwozie należą do miasta i żadna z trzech spółdzielni, które postawiły bloki na jego brzegu, nigdy nie chciała tego terenu porządnie zagospodarować, bo uważała, że to nie jej obowiązek, tylko miasta. A czary goryczy już całkowicie dopełnia to, że po zlikwidowaniu przy okazji budowy jednego z poprzednich bloków boiska do piłki nożnej w niecce wąwozu, teraz buldożer zasypał ziemią także boisko koszykówki i okolicznej młodzieży RSM Motor zabrała już wszystkie place do gry w piłkę. To jakaś straszliwa, gangsterska samowola i nie wiemy, czy ktoś nie powinien sprawy oddać do sądu.

* Napis z muru (nie popierając) mamy z okolic kibicowskich, ale tu pasuje jak ulał: MOTOR LOBOOZERS.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: