Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Musimy pezyznać się do niezwykłego zupełnie triumfu jaki odniósł Przyśpieszony, bo chyba możemy ten sukces przypisać sobie, skoro do sprawy z uporem maniaka wracaliśmy od lat a ostatni raz zdarzyło się to raptem dwa tygodnie temu. I oto w krótkim czasie po tamtym tekście z kolejnym apelem do sumień decydenckiej nadbudowy Naszych Drogich Drogowców, zlikwidowany został wreszcie postój taksówek na dolnym odcinku ul. Lwowskiej w pobliżu skrzyżownia z ul. Kalinowszczyzna. Jechaliśmy tamtędy autobusem bodaj w miniony czwartek (a więc tydzień po ponownym wywlekaniu sprawy na łamy) i w pierwszym odruchu nie dotarło do nas to, co się stało, ale za chwilę – jak w slapstickowej komedii – prawda uderzyła nas w łeb, bo uświadomiliśmy sobie, że przecież autobus minął ten odcinek ulicy jadąc tuż przy krawężniku, prawym pasem jezdni, tym, który od zawsze tarasowały taksówki. Rzuciliśmy się biegiem do tylnej szyby pojazdu MPK, żeby spojrzeć na cudowne zjawisko, upewnić się, że to nie fatamorgana i przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bowiem to się naprawdę stało. – Sukces! Sukces! Sukces! – śpiewało coś w nas, a były to chóry anielskie, jako, że anioły też potrafią się kompletnie zadziwić.

* Zaś taksówkarze wyrugowani ze swego odwiecznego miejsca postoju, natychmiast znaleźli (bo jakoś wątpimy, że decydenckie hufce Naszych Drogich D. maczały w tym palce) nowy punkt stacjonowania. Stoją teraz bliżej centrum, za krzyżówką z ul. Kalinowszczyzna, po przeciwnej stronie jezdni w zatoce niemal obok salonu samochodowego Renault i stacji paliw Statoil a więc stosunkowo blisko dawnego postoju, za to już zdecydownie dalej od konkurującego z nim postoju taxi obok restaracji Kalinka. Nie jest tu do końca bezpiecznie, bo to łuk ulicy, ale dla innych użytkowników dróg tkwiące w tym miejscu taksówki są zdecydownie mniej dokuczliwe niż poprzednio.

* Ciesząc się z decyzji Naszych D.D. (czytaj: władz komunikacyjnych), nie będziemy – broń Boże! – stawiać pomników autorom modernizacji ul. Lwowskiej, o której było także w Przyśpieszonym sprzed dwóch tygodni. Jest jakimś monstrualnym paradoksem to, że kolejny krytyczny sygnał na ten temat otrzymaliśmy od pracownika a dokładnie pracownicy Wydziału Komunikacji Urzędu Miejskiego i nie ważne, że wypowiedź pani miała charakter prywatny, bo chodzi o sprawę ( toteż prosimy, panie dyrektorze, żeby nie przeprowadzał pan śledztwa, która to podwładna ośmieliła się na taką uwagę). Kiedy pani dowiedziała się, iż śpieszymy się na redakcyjny dyżur, stwierdziła, że też ma dla nas sygnał czytelnika Kuriera. Opowiedziała, że tego dnia jej matka omal nie wpadła na Lwowskiej pod samochód na nowym przejściu wykombinowanym przez geniusza modernizującego tę ulicę. Znamy problem. Chodzi dokładnie o to samo, co już zdążyliśmy opisać: gdy patrzymy z jadącego samochodu na płotek rozdzielający dwa pasma ruchu, powstaje zjawisko ekranowania i kompletnie nie widać, czy do zebry na naszym paśmie dochodzi po przejściu jakiś pieszy idący od strony pasma sąsiedniego. Podobnie działa to na odwrót: pieszy nie dostrzega przez płotek ukrytego za nim, zbliżającego po drugim paśmie auta i wychodzi – jak rodzicielka naszej interlokutorki – wprost pod jego koła. Prosimy uwierzyć, że na Lwowskiej jest teraz niebezpieczniej niż poprzednio. Wprawdzie pasażerowie autobusów jadących od strony śródmieścia przechodzili wówczas z przystanku przez jezdnię niczym te – nie przymierzając – krowy, ale byli oni widoczni jak na dłoni już z dużej odległości i każdy kierowca (no, prawie każdy) zdążył zwolnić i pieszych przepuścić. Słowem, o całej innowacji można dziś rzec, że zamienił stryjek siekierkę na kijek.

* Nim na tego stryjka spadnie lodowaty prysznic w postaci pierwszych wypadków z udziałem pieszych, ośmielamy się – zachęceni wielce sukcesem w sprawie taksówkowo-postojowej – wystąpić z sugestią i – jak formułowali to nie tak dawni notable w swej uroczej nowomowie – w tem temacie. Skoro przystanek MPK na Lwowskiej przesunięto na północ, w stronę starego, wciąż istniejącego przejścia dla pieszych obok skrzyżowania z ul.Okrzei i teraz z autobusu do niego blisko, to trzeba nowe przejście albo zlikwidować, albo koniecznie zainstalować na nim sygnalizację świetlną. I to jak najszybciej, bo licho tu nie śpi i tragedia może wydarzyć się każdego następnego dnia.

* Niekiedy patrzymy z przerażeniem, że Przyśpieszony robi nam się monotematyczny a na dodatek w tym swoim „mono” – bardzo długaśny. Widocznie z nami jest tak, jak z jamnikiem z dowcipu Wojtka Jagielskiego (ucieszone dzieci doniosły nam go od telewizora raptem przedwczoraj): – Dlaczego jamnik ma taki długi ogon? – Żeby nie kończył się gwałtownie!

* A skoro jesteśmy przy sprawach dowcipnych, to możemy poplotkować o nauczycielach. Uczniowie to bestie wielce złośliwe i potrafią – chociażby na własne potrzeby – pedagogiczne ciało łapać na lapsusach i innych banialukach wyrzucanych z ust ich korali a nawet je zapisywać. Dorwaliśmy takie notatki z pewnego zacnego lubelskiego liceum dotyczące belfra od przedmiotu bardzo ścisłego. Oto próbki: Iloczyn wektorowy wektora jest wektorem; Będzie raczej róść; Długość nie będzie taki sam; Niech rozwija myślenie, bo to jest istota bycia uczniem i istota człowieczeństwa (musimy przyznać, że to wzniosła idea); Mnie ty kłamiesz?; Nie nadużywajcie mojego nie wiem czego; Czy uważasz, że ja mam w czubku? W tym kontekście, jako prawda objawiona i motto do całości może zabrzmieć jeszcze jedna z mądrości pani uczycielki: Musicie mieć język giętki i gładki. Zaiste, taki powinna ono być.

* To my już wolimy inne zabawy językowe. Jedna z stacji radiowych (adresat młodzieżowy, bo przecież taki jest najlepszym połykaczem reklam i stąd powszechna infantylizacja mediów) propaguje nowy słowniczek angielsko – polski. Maleńki przykład: song – pieśń; after – po; bandit – bandyta, zbójnik, zbój. Song after the bandit – pieśń po zbóju!

* Po zbóju byłoby znaleźć teraz adekwatny do tego napis z muru (nie! nie! – nie chwaląc!), ale mamy inny, a propos tego, co było wcześniej w części „mono”: JEŻELI JUŻ ZAMIENIŁEŚ SIEKIERKĘ NA KIJEK, UDAWAJ, ŻE TO CZARODZIEJSKA RÓŻDŻKA.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: