Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Przy głównej ulicy naszego rodzinnego miasta Świdnika, zwanej dziś Niepodległości a jeszcze nie tak dawno – Sławińskiego a bardzo dawno – Bieruta a kiedyś w ogóle nie zwanej, bo socrealistyczne bloki miały swoje numery i ulice je oddzielające długo pozastawały bezimienne, więc przy tej pryncypialnej ulicy stoją budynki (od lat przez miejscowych nazywane właśnie blokami), które są typowym wytworem swej epoki, czyli początka lat pięćdziesiątych. Podobne można znaleźć w Lublinie na ZOR Bronowice i ZOR Zachód (młodych Czytelników oświetlimy informacją, że skrót ten oznacza Zakładowe Osiedle Robotnicze, ot, taki wymysł Peerelu, a „Zachód”, to blokowisko na końcu Al.Racławickich ciągnące się w stronę dzisiejszej ul. Popiełuszki), w Nowej Hucie czy na warszawskim Muranowie. Bloki te – mówimy wciąż o świdnickich, przy głównym miejskim trakcie – są długaśne, trzysegmentowe, a poszczególne trzyklatkowe ich części przedzielają ogromne, sięgające drugiego piętra bramy. Odkąd pamiętamy, a pamięć nasza sięga raczkowania Świdnika w roku – o Boże, wstyd się przyznać! – 1952, bramy te służyły celowi, do którego zostały przeznaczone. To znaczy: ruchowi pieszemu, komunikowaniu się z ulicą, wychodzeniu tam najkrótszą drogą z klatek schodowych odwróconych do niej tyłem, w stronę podwórka. Często przez okno obserwowaliśmy, jak do „naszej” bramy zmierzają ludziska z prawie bliźniaczego bloku ustawionego lustrzanie naprzeciwko, jak wychodząc z bliźniaczej bramy, idą przez nią a potem przez naszą i nasz podwórkowy skwer, bo tędy prowadził najdogodniejszy skrót do zakładu, do pracy w WSK. I tak było zawsze. Nikt o zdrowych zmysłach wyskakując do sklepu vis-a-vis (lustrzany bliźniak różni się tym, że w dwóch segmentach na parterze ma sklepy), nie nadrabiał drogi idąc wokół bloku – wszyscy korzystali z bramy.

* To był tak zwany rzut historyczny a teraz wyłuszczymy, do czego zmierzamy. Otóż gdzieś w ubiegłym roku postanowiono ulicy Niepodległości przywrócić prawdziwie pryncypialny charakter, zrobić z niej ponownie salon Świdnika, którym była do czasu milczących manifestacji tak dramatycznie i pięknie opisanych przez Jana Kondraka w śpiewanej przez niego balladzie „Pożegnanie z Marią – świdnickie spacery”. To chyba w czasie stanu wojennyego, żeby ukrócić wolnościowe zapędy świdniczan, polikwidowano ławki na tym deptaku, na którym w latach 60. spędzaliśmy połowę uczniowskich czasów a może i więcej umawiając się z kolegami przy konkretnej ławce i spacerując w tę i z powrotem od jednej do drugiej. Zamysł modernizacyjny jest piękny, by nie rzec, że chwalebny. Zabrano się za odnawianie dwóch większych skwerków przy Nipodległości 4 i 10, zabrano się też za kładzenie nowych chodników i wyznaczanie zatoczek, w których wiosną mają stanąć ławeczki. I tu – obserwując te prace – wpadliśmy w osłupienie. Jakiś orzeł wymyślił, że zatoczki takie powinny pojawić się też na osi wspomnianych bram! Oznacza to, ni mniej ni więcej, likwidację ruchu przez cztery bramy dwóch pierwszych bloków po parzystej stronie ul. Niepodległości. Oznacza to, że na przykład mieszkańcy bloku przy Niepodległości 6 od tej pory, żeby udać się do umiejscowionej prawie naprzeciwko apteki przy Niepodległości 5, muszą nadrobić kilkadziesięt, jeśli nie kilkaset metrów, zeby obejść ponad połowę długiego bloku! To jakiś koszmar, szczególnie dla emerytów, którzy stanowią gros mieszkańców tych najstarszych w Świdniku budynków.

* Że nie jest to jakiś nasz wymysł i nie przesadzamy z alarmem nim ławki rzeczywiście przerwą ruch przez bramy, świadczy to, co już zrobiono. Już w ubiegłym roku zlikwidowano chodniki, dzięki którym można prosto z bramy przejść na drugą stronę ulicy. My rozumiemy, że Niepodległości jest ulicą bardziej ruchliwą niż wtedy, gdy zwała się Bieruta a nawet Sławińskiego, i że nie jest zbyt dogodne dla kierowców natykać się na niej na przejścia dla pieszych co 60, 70 metrów, ale uważamy, że nie powinno się przeprowadzać modernizacji obracającej się przeciw mieszkańcom, przeciw ich wieloletnim nawykom, przeciw logice wreszcie. Przecież ludzie i tak będą przechodzić przez ulicę naprzeciw „swojej” bramy i nie pomoże likwidacja chodnika, kładzenie w poprzek pieszego traktu krawężników i stawianie na drodze ławek, chyba, że bramy się zamuruje, ale o taką głupotę i desperację władz miasta jednak nie posądzamy. Więc, nim zlikwidowane zostaną też chodniki prowadzące z bram do przecinajacych ich zatok na ławki i nim zasiana zostanie tam trawa oznaczająca ostateczną likwidację komunikacji pieszej przez bramy, niech ktoś w Świdniku pójdzie po rozum do głowy i przerwie nonsensowną inwestycję i siłowe uszczęśliwianie ludzi może i ładnym, ale w takiej formie znienawidzonym deptakiem. Przysięgamy, że i bez tych kilku ławek w osi bram, może być on piękny. I lubiany!

* Zdominował ten świdnicki temat dzisiejszy Przyśpieszony a przecież z kłopotami z myśleniem można się spotkać wszędzie, w tym, rzecz jasna, w Lublinie. Ostatnio kolejny raz dał głos nasz ulubiony radny, członek Zarządu Miasta Zbigniew Bagiński, wsławiony zastopowaniem nazwania naszych ulic imieniem wielkich Polaków, Jana Karskiego, Gustaw Herlinga Grudzińskiego i Jerzego Giedroycia. Dał głos na temat naszego Teatru Starego a jego zapis można znaleźć w sobotniej (10-11.02) Rzeczpospolitej, gdzie ukazał się artykuł o naszym idącym w ruinę zabytku ze Starego Miasta. Nie jesteśmy już w pełni przekonani, że szczęśliwym wyjściem było powierzenie obiektu Fundacji Galeria na Prowincji, bo siedem lat gospodarowania nie przemawia na jej korzyść. Ale jest to tu odrębną sprawą, bo nas bardziej zadziwił pomysł Zbigniewa B., który ujawnił warszawskiemu dziennikarzowi, jak widzi przyszłość najstarszej o krakowskim Starym Teatrze sali teatralnej w Polsce. Czytamy: „- W tej bajkowej scenerii wnętrz można zrobić np. restaurację, na parterze i w lożach ustawić stoliki, na scenie dziewczyny tańczyłyby kankana, to byłaby prawdziwa atrakcja turystyczna w stylu odpowiadającym charakterowi obiektu – przekonuje Zbigniew Bagiński”. Cudo! Kiedy, na litość boską, są następne wybory do Rady Miejskiej?

* Na koniec mamy napis z muru, tylko pozornie nie a propos: CHODZENIE PO BAGNACH WCIĄGA.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: